A/N: y all zmieniam koncepcje na książkę. Miłego czytania.
~ OPGive this playlist a listen: FROM LOVE TO ASHES
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To była sierpniowa środa. Siedziałam sobie na tarasie u mnie w domu. Opalałam się. Słońce świeciło nie miłosiernie tego dnia i stwierdziłam, że z tego skorzystam, gdyż u nas w Anglii takie rzeczy są rzadko spotykane. Sączyłam lemoniadę przez słomkę i czytałam jakiś magazyn pożyczony od Lily zeszłej wiosny. Były to takie rzeczy typu jaki zerwał z innym aktorem, jaki krem jest najlepszy na trądzik oraz czego się słucha. O dziwo The Star Man David Bowie nie był na pierwszym miejscu. Remus byłby smutny- pomyślałam. Chociaż w sumie pewnie nawet by nie sięgnął po to czasopismo. Z moich rozmyślań wyrwały mnie czyjeś kroki. Odwróciłam głowę i zdjęłam okulary przeciwsłoneczne, aby ujrzeć moją matkę.
- Cześć mamo!- powiedziałam - Czego ci potrzeba?
- Córciu, zbierz się- odpowiedziała matka oschle, zupełnie jak nie ona - jedziemy na kolacje oraz bankiet do Black.
Na samo wspomnienie tej rodziny moje ciało przeszedł dreszcz, a potem zrobiło mi się duszno. Nagle kostium kąpielowy strasznie przywierał do mojego ciała i palił je niemiłosiernie.- Mogłabyś powtórzyć- powiedziałam cicho- Chyba się przesłyszałam. Jedziemy do TYCH Blacków. Tych od, których uciekł Syriusz? Tych, którzy gnębią swoje dzieci i prawdopodobnie są naznaczeni czarnym znakiem?- mama spojrzała na mnie załamana. - Wiesz, że Walburga Black mnie nienawidzi i pewnie rozerwie mnie na strzępy bo to ja namówiłam jej syna, aby od niej uciekł? Mamo, proszę powiedz, że to żart.
- Nie, to nie jest żart, Charlotte. - oho pełnym imieniem, no to grubo-pomyślałam.
- A tak poza tym masz rację. - spojrzała na mnie wymownie- Pani Black cię nienawidzi.
- I vice versa- bąknęłam.
- Właśnie z tego powodu musimy to naprawić- powiedziała matka stanowczo.
- Od kiedy ci zależy. Bodajże miesiąc temu wyklinałaś tą kobietą, że jest straszna i okropna.
- Charlotte - licznik pełnego imienia :2- sytuacja tego wymaga. A jeśli nie ruszysz tyłka to obiecuję, że nie pojedziesz do Remusa pod koniec wakacji.
- Co? Czemu? Jaka sytuacja? - zalałam ją pytaniami, ale zobaczyłam, że nie mogę z nią dyskutować więc posłusznie wstałam i poszłam do pokoju. Na odchodne powiedziałam- A poza tym to jest szantaż !
- Nie pyskuj młoda damo! - krzyknęła mama z tarasu kiedy ja byłam już na schodach. Prychnęłam na jej słowa. O co jej chodziło? Czemu nagle chciała się zaprzyjaźnić z Blackami? Tata by na to nie pozwolił! Lecz bardzo możliwe, że sam się z nimi zadawał, bo siedzi teraz w Azkabanie. Twierdzi, że jest niewinny i ja mu wierzyłam, ale teraz zaczynam się zastanawiać. Może nie był, aż taki niewinny. Może był śmierciożercą. Słowa matki zaszyły w moim sercu wiele niepewności. Ale nadal to był mój tata. Ten sam, który robił mi kurczakowe nuggets od kiedy miałam okres, ten sam, który czytał mi na dobranoc. Ten sam co bawił się ze mną lalkami i ten sam, który przebierał się za księżniczkę, kiedy go o to prosiłam. Ten sam człowiek, który kochał moją matkę całym swoim sercem, a ona i tak się go wyparła jak przyszło co do czego. Matka od kiedy go aresztowali zachowywała się dziwnie. Mało jadła, mało piła, prawie cały czas siedziała u siebie w pokoju i pisała listy. W sumie mogłam się tego spodziewać. Pewnie matka stwierdziła, że skoro nasza reputacja jest już do reszty przesrana to trzeba to wykorzystać i iść na dno. Jej.Otworzyłam drzwi do pokoju i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to sukienka wisząca na szafie. Była długa, czarna, na ramiączka oraz miała złote zdobienia. Jak ją zobaczyłam dech zamarł mi w piersiach. Taka była piękna. Wydawało mi się, że zbyt gustowna na bankiet. Pewnie mama chciał zrobić dobre wrażenie. Przełknęłam gule, która tkwiła mi w gardle. Aż tak dobrze chciała wypaść przed Blackami? Potem zaczęłam się przygotowywać. Umyłam się, nawinęłam włosy na wałki, zrobiłam lekki makijaż. Następnie mama pomogła mi założyć sukienkę. Sukienka miała w sobie wbudowany gorset, który moja mama pomogła mi zawiązać. Po 2 godzinach przygotowań byłam już gotowa. Strasznie się stresowałam. Nie chciałam jechać do Blacków. Jak już mówiłam Walburga mnie nienawidziła całym sercem, a Orion to nie mam pojęcia, ale pewnie darzył mnie podobnym uczuciem. Nie wspominając o Regulusie. Ten to nienawidził mnie najbardziej. Po pierwsze jego brat wolał mnie, po drugie od zawsze ścigaliśmy się po oceny, po trzecie kilka lat wcześniej wywinął mi kawał, za który ja i Hunctwoci odpłaciliśmy mu porządnie.
- Charlotte - zawołała mama z dołu- Chodź już do auta !!
Zeszłam na dół i wyszłam z domu. Stanęłam obok matki, mierząc ją wzrokiem. Miała na sobie czarną sukienkę. Bardzo podobną do mojej tylko z większym dekoltem i zamiast ramiączek, miała długie rękawy. Blond włosy spięte w wysokiego koka. Przez to, że miała szpilki była jeszcze wyższa ode mnie. Moje buty, były na dość niskim obcasie pewnie z powodu tego abym się w nich nie zabiła. Stałyśmy tak chwilę do momentu, aż moja mama pokazała, abym wsiadłam do auta. Usiadłam na siedzeniu z tyłu, gdzie czekała mnie kolejna niespodzianka. Kwadratowe pudełko. Otworzyłam je. W środku znajdowała się czarno- złota maska. Przeczytałam karteczkę, dołączoną do maski i okazało się, że ta maska jest magiczna i nie trzeba jej wiązać tylko przyłożyć do twarzy i zostanie na niej do momentu zjęcia jej przez właściciela. Lily miała rację, naprawdę byliśmy leniami. Kto coś takiego wymyślał? Do Noble House of Black droga zajmowała około 45 minut. Chociaż wtedy moim jedynym marzeniem było aby nikt ze szkoły się nie dowiedział. Nie dość, że mój ojciec był podejrzany o morderstwo nastolatki oraz za służenie czarnemu panu, to jeszcze ja na bankiecie u Blacków. Przecież w szkole wszyscy będą mnie nienawidzić, najbardziej Syriusz i James. Miałam ochotę walić głową w stół, w okno, w drzwi, we wszystko co stanęło mi na drodze.
Mama zatrzymała auto na podjeździe, pod Black Mannor, a mnie zrobiło się duszno. Na Merlina, czym sobie na to zasłużyłam? Wyszłam z auta i pospieszana przez matkę założyłam maskę. Może w tym nikt mnie nie rozpozna. Weszłyśmy do domu. Przy drzwiach przywitał nas skrzat domowy. Matka pokazało mu zaproszenie i skrzat otworzył nam drzwi do innej części domu. Naszym oczom ukazała się piękna sala balowa. Czarna posadzka, ściany z brązowego kamienia i diamentowy żyrandol- wszystko się komponowało idealnie. Jednak był tu wyczuwalny niepokój- przynajmniej dla mnie. Na sali była już masa ludzi oraz kolejna masa ludzi na parkiecie. Dziewczęta i chłopcy tańczący razem do walca. Zaczęłam się rozglądać po całym pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiejś znajomej duszy, lecz przez te maski nie mogłam poznać nikogo. Może to dobrze, jeśli ja nikogo nie poznam, nikt nie pozna mnie.
CZYTASZ
From love to ashes
Fanfiction- You told me to buy a pony, but all I wanted was you- Charlotte Greenwood pochodzi z rodziny czystej krwi. Jest na 6 roku w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Ma najlepszych przyjaciół jakich można by sobie wyobrazić, a mianowicie- Huctwotó...