Rozdział 3

1.9K 71 16
                                    

Laura

Siedziałam wygodnie na przednim siedzeniu, czując lekki powiew wiatru, który przedostawał się przez lekko uchyloną szybę. Wzdychałam cicho, słuchając taty, który opowiadał jakieś śmieszne anegdoty z boiska, podczas gdy prowadził pojazd. Dzisiejszy wieczór miał być wyjątkowy, przynajmniej on tak twierdził.  

Po kilku minutach jazdy tata zatrzymał samochód przed imponującą bramą willi. Wyjrzałam przez okno, a moje usta mimowolnie się otworzyły. Ten budynek zdecydowanie robił wrażenie. Gdy wyszliśmy z auta, dźwięk muzyki i rozmów wypełnił całe powietrze. 

Poczułam jak ktoś uścisnął moją dłoń. 

— Gotowa na trochę zabawy? 

— Tak. Chyba tak. - odparłam z uśmiechem. 

Szarpnęłam klamkę, a drzwi do eleganckiej willi otworzyły się. Przede mną pojawił się widok godny bajki. Wnętrze było oświetlone jasnym światłem, które podkreślało bogactwo detali i wystroju.  

Mój wzrok wędrował po sali pośród, gości, kelnerów, piłkarzy i oczywiście ich partnerek. Wśród tego wiru ujrzałam niską brunetkę stojącą z daleka. Jej wzrok, tak jak i mój, krążył po całej sali analizując wszystko i szukając czegoś niezwykłego. Nagle zatrzymała się wprost na mnie, a jej kącik ust od razu się uniósł. Podniosła prawą rękę i machała mi lekko. Na mojej twarzy także pojawił się lekki uśmiech, kiedy odwzajemniałam gest dziewczyny. 

Bez wahania skierowałam swoje kroki do niej, a kiedy byłam wystarczająco blisko, brunetka rzuciła mi się na szyję. 

— Laura! Tak się cieszę, że cię widzę! - wykrzyczała i owinęła swoje ramiona wokół mojego karku ściskając najmocniej jak może. 

— Też się cieszę, Charlotte, ale puść, bo jeszcze mnie udusisz! - śmiałam się, próbując łapać powietrze. Ta dziewczyna naprawdę ma więcej siły niż sam Eddie Hall. 

Charlotte po chwili mnie puściła, a ja dziękowałam w myślach Bogu, próbując złapać powietrzę. 

— Wybacz, czasem zapominam, ile mam siły... - poprawiła nerwowy włosy

— Nic się nie stało. Przywykłam przez tego pana - zbliżyłam się do jej ucha i dyskretnie wskazałam palcem na tatę, który od razu rozpoczął rozmowę z ojcem Charlotte. 

Dziewczyna chichotała cicho. 

— Tatowie już tak mają

— Oj tak. Zdecydowanie - chichotałam wraz z nią. 

Charlotte miała 15 lat i była córką jednego z zawodników taty. Miała brązowe długie włosy, które zawsze jej lekko się falowały. Znamy się odkąd jej tata dołączył do klubu. Czyli dokładnie już 8 lat. Nie widujemy się często, zazwyczaj trzy lub cztery razy w roku, właśnie przy takich bankietach jak ten, ale zawsze umiałyśmy się razem jakoś zabawić. Nigdy nie nudziło mi się przy Charlotte. Ta dziewczyna niczego się nie bała, kochała wyzwania i robić wszystko, co było niezgodne z zasadami. Trochę mi to imponowało. 

— Ja i Laura idziemy sobie pochodzić tutaj - oznajmiła dziewczyna patrząc na dwóch mężczyzn. 

— Dobrze. Laura tylko uważaj na siebie. Gdyby coś się stało, dzwoń. - mój tata odparł machając swoim palcem, tak by lepiej do mnie trafiły jego słowa. On jest chyba uzależniony od tego palca. 

— Tak, wiem - wywracałam oczami - i oddalać się oczywiście też nie mogę - dodałam

Kiwnął głową - tak, mądra dziewczynka

Bezsenność marzeńKde žijí příběhy. Začni objevovat