Rozdział 4

1.9K 60 20
                                    

Laura

Resztę drogi do willi wracałyśmy w milczeniu. Nasze kroki były ciężkie, a atmosfera napięta. Po tym incydencie czułam się jakbym została pozbawiona kontroli nad własnym losem. Starałam się zachować spokój, lecz nie wychodziło mi to za dobrze. 

Kiedy dotarłyśmy do willi, czułam jak zatrzymała mnie fala mdłości. Zamknęłam na chwilę oczy, starając się skupić na płynnym oddechu, tak by powstrzymać falę niepokoju i mdłości. Nie chciałam, aby ktokolwiek zauważył moje złe samopoczucie, dlatego starałam się zachować pozory spokoju i opanowania. 

— Czekaj - Charlotte chwyciła mnie za ramię, by zatrzymać na chwilę. Zerknęłam na nią, obserwując, jak kuca przy ziemi, by nikt jej nie zauważył i chowa wcześniej kupione słodycze, do dość dużej torebki. 

— Już, możemy iść - poinformowała mnie, a ja w odpowiedzi kiwnęłam głową. 

Otworzyłam drzwi, które prowadziły do głównej sali, gdzie byli wszyscy goście. Jasne światło od razu nas oślepiło. Przez chwilę musiałyśmy przyzwyczaić się do nagłej jasności. 

Kiedy nasze oczy w końcu przystosowały się do światła, od razu zauważyłyśmy naszych ojców stojących w kącie sali, wśród innych gości. Ich wyraz twarzy od razu się zmienił, gdy nas zauważyli. Niemal, że natychmiast zaczęli do nas iść, a wręcz biec. 

— No to mamy problem, kochana... - dziewczyna jedynie zdążyła mi wyszeptać do ucha, a dwójka mężczyzn już stała przed nami. 

— Laura, Charlotte! Gdzie byłyście?! - krzyknęli niemal, że w tym samym czasie, dodatkowo próbując złapać oddech, no bliźniacy normalnie. 

— Oj macie kłopoty - tata Charlotte kiwał głową, a mój tata oczywiście, bo jakże by inaczej, zgodził się z nim. 

— Poważne - dodał

Wraz z Charlotte spojrzałyśmy na siebie, aby wymienić spojrzenia. Zastanawiałyśmy się, jak wybrnąć z tej sytuacji. 

— Tato, przepraszamy - odezwałam się po chwili z fałszywym uśmiechem, by trochę ich uspokoić - był tu taki hałas, że rozbolała nas głowa, więc postanowiłyśmy się przejść. 

Tata spojrzał na nas podejrzliwie. Przełknęłam ślinę i czułam jak zimny pot zalewa mnie od dołu do góry. W myślach chyba odmówiłam wszystkie możliwe modlitwy. Błagam, niech tylko uwierzy. 

Przejechał dłonią po podbródku, marszcząc coraz bardziej oczy. Dziewczyna obok mnie chyba domyśliła się, że zaraz nasze kłamstwa wyjdą na jaw, więc położyła swoją dłoń na moim ramieniu, a ja poskoczyłam lekko

— Tak, Laura mówi prawdę. Poszłyśmy na spacer wokół willi, nic więcej - potwierdziła Charlotte, starając się mnie wesprzeć, za co byłam jej wdzięczna. 

— W porządku - wyszło z usta taty, a ja w duszy odetchnęłam z ulgą - ale następnym razem nas informujcie. 

— Dokładnie. Martwiliśmy się. Na ulicy jest ogromny ruch, jeszcze miałybyście jakiś wypadek 

Po tych słowach zaśmiałam się nerwowo, a brunetka do mnie dołączyła. Czułam ciężar napiętej sytuacji. 

— Oj tak, tego by jeszcze brakowało! 

— Pff, wypadek? Nie. No coś wy - machnęłam rękę, próbując ich jakoś zbyć. 

Dwójka mężczyzna jeszcze przez chwilę się w nas wpatrywała po czym przytaknęli. Tata spojrzał na nas z lekkim niepokojem w oczach, a potem skinął głową.

Bezsenność marzeńKde žijí příběhy. Začni objevovat