Rozdział 5

1.7K 54 22
                                    

Laura

Podeszłam kilka kroków do przodu, by lepiej przyjrzeć się temu chłopakowi. Te same oczy, które jeszcze niedawno wpatrywały się w moje, teraz wpatrują się w bijących brawa ludzi.

Uśmiech z jego twarzy nie schodził, ani na sekundę. Tajemniczy niedoszły mój morderca był dość wysoki. Jak na moje oko miał dobrze powyżej metra osiemdziesiąt. Jego włosy były czarne jak smoła i lekko rozczochrane, widać, że nie lubił się za bardzo z grzebieniem. Ale taka fryzura dodawała mu uroku. Niebieskie oczy, które były wręcz bławatkowe rozglądały się po całej sali. W jego oczach było widać błysk fascynacji. Twarz chłopaka była okrągła, lecz szczupła. Wyraziste kości policzkowe sprawiały, że wyglądał jak jeden z modeli amerykańskich do kosmetyków. Jedyne co mi w nim nie pasowało, to to, że był blady. Jego cera była śnieżno biała. Zmarszczyłam lekko brwi. Każdy na sali wypadał jakby spędził tydzień w solarium, a on...

Zdecydowanie to go odróżniało na tle wszystkich. Nie chciałam tego przyznawać, ale Boże. On był cudowny. Mimo tego, że inteligencją nie błyszczał, tylko byciem zadufanym dupkiem.

Kiedy oklaski ucichły, mój tata ponownie przyłożył mikrofon do ust.

— Z przyjemnością przedstawiam Wam Nicolása Cordero. Naszego nowego rozgrywającego! - po tych słowach na sali ponownie pojawiały się oklaski i wiwaty. Nicolás, skoro miał tak na imię, zaczął machać do dziewczyn w pierwszej linii, a do jednej z nich puścił oczko. Przewróciłam oczami.

Mój tata podał mu mikrofon, a po chwili w głośnikach było słychać jego głos.

— Dobry wieczór. Chciałbym podziękować trenerowi za to, że dał mi tę wielką szansę, aby być częścią tej drużyny. To wiele dla mnie znaczy i obiecuje, że zrobię wszystko, aby zdobyć najważniejsze puchary w kraju dla tego klubu. Aby wybić ten klub ponad przestworza! - zaczął krzyczeć na cały głos, a niektóre dziewczyny zaczęły wręcz piszczeć.

Wyglądał na pewnego siebie. Zbyt pewnego siebie. Założę się, że spędził wiele godzin planując to przemówienie.

— To ten ku... - przerwałam jej zanim skończyła

— Tak, to on. Co on tu do cholery robi?!

— Nie wiem, ale teraz możemy mieć kłopoty...

— Kłopoty to będzie miał on, jeśli się do mnie odezwie! - chwyciłam swoją małą torebkę. 

— Spokojnie, spokojnie - uciszał zafascynowany jego osobą tłum - Cieszę się, że mogę grać w tym klubie, tylko proszę pamiętać, że ja tu nie przybyłem, aby być gwiazdą. Ja tylko chcę grać w piłkę - Kiedy Nicolás kontynuował swoje przemówienie, zacieśniłam chwyt na mojej torebce, czując rosnące napięcie w powietrzu. Po tych słowach chłopak oddał mikrofon mojemu tacie i stał obok niego cały dumny jak paw. 

— To tyle, moi kochani, dziękuję za uwagę 

Po tych słowach zakończyli swoje przemówienie i zeszli z sceny. Tłum piłkarzy od razu otoczył nową gwiazdę klubu, aby się z nim przywitać. Wymieniłam spojrzenia z Charlotte. Miałam jakieś złe przeczucia, a moje serce cały czas waliło. Zaciśnięcie torebki w mojej dłoni było jak desperacka próba utrzymania się na powierzchni.

— Gdzie oni idą? - zapytała, wskazując na Nicolása i mojego ojca, którzy skręcali w naszą stronę.

Przeklęłam w myślach, gdy zorientowałam się, że idą w naszą stronę. 

Bezsenność marzeńKde žijí příběhy. Začni objevovat