Prolog

424 26 4
                                    

  Kiedy twoje życie jest nic nie watrę, a własny ojciec wyrzuca cię z domu za próg drzwi z pełną walizką tragicznych wspomnień. Postanawiasz sobie jedno, że już nigdy nikt nie potraktuje cię jak zwykłego śmiecia oraz w twoim życiu będzie taki moment, w którym znajdziesz swój wymarzony, wręcz upragniony spokój. Lecz to nigdy nie nadejdzie.

 Jedną z przyczyn braku mojego spokoju była śmierć mamy. Podczas porodu doszło do komplikacji dzięki czemu moja matka zmarła, a dla mnie była mała szansa przeżycia kilku godzin jednak tak się nie stało, a ja żyję i nie zamierzam tego stracić.

  Nagle z chwilowego zamyślenia wyrwał mnie cichy odgłos uderzenia w drzwi, po chwili bez chrzty zawahania zaprosiłam do biura osobę, która pukała. Mimo to wiedziałam, że tą osobą była rudowłosa Adeline moja prywatna sekretarka, która umawiała większość moich spotkań w grafiku oraz moja najlepsza przyjaciółka, z którą znam się można powiedzieć, że od czasów studiów.

-Eden jest sprawa, mogę ci przeszkodzić, czy jesteś zajęta? - zmarszczyła brwi po czym szybko dodała - Chodzi o Kancelarie Prawniczą Clinton.

Zamarłam. Gdyż Kancelaria ta, to jedna z moich większych przeciwników w branży, w której pracuję. Tym bardziej że na jej czele stał Lucas Clinton. Mężczyzna, który jest chłodny jak lud i twardy niczym skała oraz osoba, z którą rywalizuję od dłuższego czasu na większości rozprawach.

Adeline przystąpiła z nogi na nogę, co oznaczało dwie rzeczy, że albo jest znudzona czekaniem na moją odpowiedz lub zaraz się zdenerwuje. Obstawiam to pierwsze, choć ciężko stwierdzić.

-Więc, co związku z tym? - odezwałam się po kilku dłuższych sekundach, niemniej jednak wydawały się niczym minuty, a wręcz godziny.

-Związku z tym, dostaliśmy... Znaczy ty dostałaś propozycje współpracy z Kancelarią Prawniczą Clinton. - wzięła głęboki oddech – Oraz jest prośba spotkania na omówienie wszystkich szczegółów. Co o tym sądzisz Edi?

Chyba żarty. Mój największy wróg chce współpracy, to musi być jakiś kawał, bo jak nie to nie wieże w ludzkość.

-Na kiedy to spotkanie? - zapytałam, nie zastanawiając się co mówię. Patrzyłam jak rudowłosa dziewczyna ubrana w ciemno zielony, garniturowy kombinezon, podchodzi do przodu dwa kroki po czym znowu przystaje, tym razem bliżej biurka.

-Mogę zadzwonić i umówić spotkanie jutro o czternastej w nowej restauracji za rogiem. Co ty na to?

Co ja na to? No kurde pomyślmy mój największy wróg chce współpracy, jakiś obłęd.

Jednak, czy czternasta będzie dobrą godziną? Bo choć jutro mam trzy spotkania w tym jedno ostanie się przedłuży, z uwagi na fakt, iż to większa sprawa. Trudno raz się żyje, dam rade przecież to nie takie trudne zwinąć się szybciej.

-Mi pasuje. Zadzwoń i spytaj się czy Panu Lucasowi odpowiada.

Tym razem nawet nie spojrzałam na Adeline, która wychodziła. Odwróciłam się kręconym skurzanym krzesłem w stronę panoramy miasta za oknem, które mogłoby się wydawać piękne, lecz banalne jak wszystko wokół. Tym bardziej nietypowym wydawać by się mogła oferta współpracy z Kancelarią Clinton, jednak mimo to jutro wszystko wyjdzie na jaw. 

One DreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz