Rozdział 1
Nie zatrzymuj się! – Krzyknęłam, równocześnie zaczerpując lodowatego powietrza do płuc. Wokoło panowała ciemność, jedynie księżyc czasem przebijał się przez chmury, rzucając blade światło na śnieg. Moje włosy lepiły się do spoconej twarzy, a dłonie były tak zmarznięte, że ledwo czułam nadgarstek Hanny, który ściskałam kurczowo.
Moje nogi dygotały z wysiłku, ale nie mogłam pozwolić, by strach mnie pokonał. Za nami czaiła się bestia, której sam widok mroził krew w żyłach. To coś poruszało się jak cień – szybko, cicho i nieuchwytnie. Wiedziałam, że musimy biec. Jeśli się zatrzymamy, to koniec.
– Adeline, naprawdę, nie mogę dłużej! – Głos Hanny był przerywany łkaniem. Spoglądała na mnie błękitnymi oczami, w których odbijały się łzy, ale zignorowałam jej błagania.
– Już niedaleko – powiedziałam, bardziej do siebie niż do niej. Wiedziałam, że Hanna nie da rady długo biec. Jej oddech był ciężki, nogi ciągnęły się po ziemi, a mimo to musiała walczyć dalej. Jej blond loki były posklejane od potu, a na policzkach miała rozmazany tusz do rzęs.
W końcu zatrzymałyśmy się przed opuszczonym budynkiem. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak zwykła ruina – ściany były pokryte graffiti, a okna pozabijane deskami. Złapałam za zardzewiałą klamkę i zaczęłam nią szarpać, ale drzwi nie ustępowały.
– I co teraz? Nie otwierają się? – Zapytała drżącym głosem Hanna, wycierając rękawem łzy z policzków. Jej głos drżał, a ja czułam, jak zaczynała się trząść.
Ponownie położyłam dłoń na klamce, tym razem z całych sił kopnęłam drzwi. Zaskrzypiały i w końcu się uchyliły, wpuszczając nas do środka. Lodowate powietrze wypełniło wnętrze.
– Na co czekasz? Idziemy! – rzuciłam, ciągnąc Hannę za sobą. Jej ciało było jak z waty – sztywne i oporne, ale musiałam ją zmusić do ruchu.
W środku czuć było stęchliznę i kurz. Światło księżyca wpadało przez dziury w dachu, oświetlając zrujnowaną halę. Ściany pokrywały pajęczyny, a gdzieś w kącie słyszałam kroki szczurów. Metalowe schody prowadziły na górę, a w oddali widniała drabina prowadząca na dach.
Nagle usłyszałam dźwięk skrobanego drewna. Hanna spojrzała na mnie spod swoich długich, wytuszowanych rzęs.
– Te drzwi długo nie wytrzymają – powiedziała. Jej głos był zimny i pozbawiony nadziei.
– Dziękuję, Hanna, za tę złotą radę – wycedziłam przez zęby, nie mogąc ukryć frustracji. To właśnie ona wpakowała nas w tę sytuację.
Wskazałam na metalowe schody.
– Tędy – powiedziałam, nie czekając na odpowiedź.
Ruszyłyśmy biegiem, a chwilę później drzwi za nami runęły, a bestia wtargnęła do środka. Na ułamek sekundy nasze spojrzenia się spotkały. Jej oczy były puste, jakby należały do szmacianej lalki. To coś nie czuło strachu, bólu ani litości. Jego ciało – amorficzne, czarne jak smoła – poruszało się jak cień, niemal płynąc po ziemi. Wyglądało jak ożywiona noc.
Zatrzymałyśmy się przy drabinie. Rdzewiała konstrukcja nie wyglądała na stabilną, ale nie miałyśmy wyboru.
– Musimy wejść na dach – powiedziałam. – Stamtąd wezwę pomoc.
Hanna spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Jej twarz wyrażała mieszankę strachu i obrzydzenia.
– Mam kurwa lęk wysokości! – syknęła, chwytając drabinę drżącymi rękami.
– To całkiem tak, jakbyś wchodziła na trasę w parku linowym – rzuciłam, próbując ją uspokoić.
– Jeśli przeżyję, to cię zabiję! – odparła z desperacją w głosie. Jej słowa brzmiały jak absurdalny żart, ale miały w sobie ziarnko prawdy.
Kiedy weszłam za nią, każdy szczebel drabiny wydawał z siebie przeraźliwy jęk, a ja miałam wrażenie, że zaraz pęknie. Na szczęście dotarłyśmy na dach. Bez zastanowienia kopnęłam drabinę, która runęła z hukiem.
Hanna oparła się o komin, ledwo łapiąc oddech. Spojrzała na mnie z ukosa.
– I co teraz, geniuszu? – zapytała, przeczesując włosy. Zacisnęłam pięści. To ona nas w to wpakowała, a teraz jeszcze mnie prowokuje?
– Czekamy – odpowiedziałam chłodno. Wiedziałam, że nie mamy innej opcji. Światła miasta migotały w oddali, ale nie było widać żadnej żywej duszy. Moje myśli galopowały – jak długo uda nam się wytrzymać na dachu? Co, jeśli Pożeracz zdecyduje się nas ścigać?
- Mówiłam, by uciekać do mojego domu ojciec na pewno od razu by wezwał Świat, a oni rozprawili by się z tym pożeraczem - Ścisnęło mnie w żołądku słysząc jak głupia jest ta dziewczyna, wiedziałam o tym wcześniej, ale dziś znów nieszczęśliwie się o tym przekonałam.
- Myślisz, że byś dobiegła do swojego domu? - Zapytałam marszcząc czoło. Przysięgam ta dziewczyna mnie postarzała o dobre pięć lat! Tyle nerwów z nią jest, jakby nie było wystarczające to, że uciekamy przed istotą, która chcę nas zabić...
- Tak. Wątpisz w moje umiejętności? – Spojrzałam w jej błękitne jak niebo oczy, które miały w sobie tyle naiwności. Postanowiłam jednak, że nie będę wyprowadzać jej z błędu.
- Nie wątpię – Odparłam najbardziej spokojnie jak umiałam. Kłótnia z Hanną to ostatnie czego w tej chwili potrzebowałam.
Wtem coś huknęło. Zerwałam się na równe nogi i podeszłam do krawędzi dachu.
– Dziewczyna... – wymamrotałam, widząc szczupłą, zamaskowaną postać w dole. Poruszała się z gracją tancerki i z precyzją wojownika. Jej ciosy dosięgały bestii, zmuszając ją do odwrotu.
Hanna wyjrzała przez krawędź.
– Kim ona jest? – zapytała, ale nie miałam odpowiedzi. Obserwowałam tę tajemniczą postać z fascynacją. W pewnym momencie spojrzała w górę, jakby dostrzegła nas na dachu, i pokazała znak pokoju. Było coś niesamowitego w tym geście – jednocześnie dziwnego i uspokajającego.
Kiedy ponownie spojrzałam w dół, dziewczyny już nie było. Zniknęła tak nagle, jak się pojawiła.
– Musimy stąd zejść – powiedziałam, próbując opanować drżenie głosu. Jednak zanim zdążyłyśmy się ruszyć, usłyszałyśmy trzask drzwi.
– Halo, ktoś tu jest? – Rozległ się głęboki, zachrypnięty głos mężczyzny. Miał na sobie czarną kurtkę, która była idealnie do niego dopasowana na obydwu ramionach miał naszytą naszywkę w postaci nie równej kuli ziemskiej było to charakterystyczne logo Świata, rękawy kurtki były akcentowane kolorem fioletowym. Na nogach spoczywały czarne ciężkie buty, które przy każdym kroku hałasowały.
– Nawet nie wiecie, ile miałyście szczęścia – powiedział, gdy w końcu zeszłyśmy na dół. Jego ton był ciepły, ale coś w jego spojrzeniu budziło mój niepokój.
– Nic wam nie jest? – zapytał troskliwie.
– Skąd Pan wiedział, że tu jesteśmy? – wykrztusiłam.
– Dostaliśmy anonimowe zgłoszenie – odparł, marszcząc brwi. – Byłyście tu same? Ktoś jeszcze mógł nas powiadomić?
- Długa historia - Odpowiedziałam wymijająco. Byłam zmęczona i jakoś nie specjalnie miałam ochotę o tym opowiadać.
- Mamy czas - Mężczyzna ponownie się ciepło uśmiechnął. Wywróciłam oczami.
- Nie mam ochoty, jestem zmęczona – Odparłam możliwie uprzejmie, chociaż coraz bardziej działał mi na nerwy. Usiadłam na zardzewiałym schodku odwracając wzrok od mężczyzny. Nagle Hanna wyjęła z kieszeni mój telefon i mi go oddała.
- Masz, do tamtej rozmowy jeszcze wrócimy – Powiedziała jadowicie. Zignorowałam jej słowa i byłam skupiona na patrzeniu w rozładowany ciemny ekran telefonu.
- Nie pytałem czy chcesz, opowiesz mi cały dzisiejszy dzień aż do tego momentu – Zagrzmiał a jego oczy zobojętniały. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Jeszcze przed sekundą wydawał się najmilszym człowiekiem na tej planecie.
- Albo będziesz to robiła w centrali Świata - Ponownie się uśmiechnął. Powoli przestawałam nadążać za jego zmianami nastroju....
![](https://img.wattpad.com/cover/366077657-288-k915495.jpg)
CZYTASZ
Fortis Przeznaczenie |ZAKOŃCZONE|
Teen FictionRok 2067 na ziemie przybyły nikomu nie znane istoty, zwane Pożeraczami. Jednak organizacja Świat wspaniałomyślnie wprowadziła program ochrony obywateli, od tej pory każdy kto ukończył osiemnaście lat musiał się stawić na ceremonii ,,Przywołania stra...