Ania obudziła się dość wcześnie nie mogąc już zasnąć. Leżała chwile po czym wstała powoli żeby nie obudzić Enoli i poszła po patyki na ognisko bo już prawie wygasło.
Gry je rozpaliła nabiła ostatni kawałek jakiegoś mięsa na nóż i upiekła go nad ogniskiem. Nie była pewna co to za mięso bo kolorem przypominało wołowine ale smakiem wieprzowinę.
Siedziała tak przeżuwając i patrząc na wschodzące słońce. Gdy już zjadła ugotowała sobie i Enoli kawę i usiadła czekając aż ta się obudzi.
Niedługo później Enola się obudziła. Przeciągnęła się w śpiworze narzekając na ból pleców po czym wstała ze zdeterminowaną miną.
- hejka Ania. Widzę że już wstałaś. Która godzina?
Ania wyjęła ze swojej torby zegarek i spojrzała na niego.
- siódma rano. Kawy? - spytała podając Enoli kubek z kawą.
- chętnie dzięki - Enola wzięła łyk kawy - kończą nam się zapasy musimy coś kupić albo upolować. Umiesz strzelać z łuku?
- Nie za bardzo.
- no dobra nie szkodzi nauczę cię. Ale najpierw musimy jechać do Black Water bo tu już nie jest bezpiecznie.
- jesteś poszukiwana listem gończym?
Spytała się Ania.
- tak. Za moją głowę jest sześć tysięcy dolarów.
Ania wypluła kawę.
- ile?!
Enola zaśmiała się rozbawiona zdziwieniem swojej towarzyszki.
- nie rób takiej miny. Mundurowi szukają mnie już ponad 20 lat. A przy okazji miałam kilka wpadek i ucieczek z więzienia. Brr co za okropne miejsce. - Enola aż się wzdrygneła. - na szczęście byłam tam tylko 2 razy.
- a gdzie cię jeszcze szukają?
- gdzieś na północy. Nie wiem dokładnie ale unikam tych terenów. Dobra zbieramy się - oznajmiła Enola i poszła zwijać obóz. - A tak przy okazji trzeba załatwić tobie jakiegoś konia.
*
Robił się już wieczór kiedy dojechały do Black Water.- dobra ty idziesz kupić sobie konia a ja idę do sklepu jak już kupisz dojdziesz do mnie.
- starczy nam pieniędzy?
Enola popatrzyła na Anie z rozbawieniem.
- przypominam ci że niedawno "nabyłyśmy" pięć tysięcy dolarów szacując, dobry koń kosztuje jakieś 400 dolarów a zapasy wyniosą nas mniej więcej 200 dolarów. A jeszcze trzeba coś kupić dla koni co wyniesie nas 20 dolarów. Razem daje nam to 620 dolarów a mamy pięć tysięcy dolarów. Więc?
Enola zaśmiała się na widok nieco zirytowanej miny Ani.
- dobra rozumiem STARCZY.
Podjechały do stajni zeskakując z kodamy.
- idź wybierz kup sobie konia ja idę do sklepu - oznajmiła Enola i poszła w stronę sklepu.
Ania weszła do stajni i odrazu przywitał ją starszy mężczyzna.
- dzień dobry szuka pani nowego konia?
- tak.
- mamy tutaj kilka ładnych sztuk na zbyciu.
Ania oglądała różnej rasy i maści konie dopóki jej uwagi nie przykuł biały shire.
- wezmę tego - oznajmiła handlarzowi.
- proszę bardzo - powiedział wprowadzając konia z boksu - ma pani siodło?
- nie
- to dorzucę jeszcze w dobrej cenie.
- mogłabym prosić jeszcze kilka zapasów dla konia?
- oczywiscie.
Handlarz podał jej kilka marchewek i kostek cukru po czym poszedł siodłać konia.
Ania zapłaciła za wszystko i wyszła ze stajni prowadząc swojego nowego konia.
Poszła w stronę sklepu gdzie już czekała na nią Enola.
- i jak?
- dobrze kupiłam nam kilka puszek kukurydzy, ciastka owsiane, podroby cięlecę i sarnine. Kupiłam też kilka lekarstw dla nas i dla koni i herbatę. Jak nazwiesz swojego konia?
Ania poklepała białego shire. Koń zarżał zadowolony.
- Artemiz.
- ciekawe imię. A kupiłaś zapasy dla koni?
- tak. Powiedz co my teraz będziemy tutaj robić?
- wszystko ci opowiem tylko chodźmy gdzieś znaleźć nocleg bo robi się coraz zimniej.
Znalazły sobie hotel który nie wyglądał na często odwiedzany ale to im nie przeszkadzało.
- więc - zaczęła Ania siadając na łóżku- masz jakieś plany na przyszłość? Jakiś cel? Marzenia?
Patrzyła na Enole wyczekująco ale ta tylko westchneła i spoważniała.
- zemścić się.
Enola patrzyła niewidzącym wzrokiem na swoje ręce gdy nagle ockneła się i spojrzała na Anie z uśmiechem.
Ułożyła się w łóżku i zdmuchneła świece.
- chcę zemścić się na Mike'u Smith. To on zabił mojego ojca i teraz chce zabić mnie. - Enola zaśmiała się bez rozbawienia - ale zemsta to luksus na który nie możemy sobie pozwolić.
Ania przeanalizowała sobie to wszystko w glowie.
- nienawidzisz go?
Enola popatrzyła w stronę Ani poważna jak nigdy. Jej oczy straciły blask, były ciemne i głębokie.
- Ja pragnę jego śmierci.
Ania patrzyła na nią z lekkim strachem.
Nigdy nie widziała żeby Enola była aż tak poważna.
Ale z drugiej strony.
Wątpie by ktokolwiek lubił osobę która chce wytępić jego rodzinę.
A zwłaszcza kiedy prawie to zrobiła.
Enola ockneła się i popatrzyła na dalej wystraszoną dziewczyne.
Podeszła do niej i pomachała jej ręką przed twarzą ale ta nie zareagowała.
- Anka żyjesz? - spytała stojąc przed ni twarzą w twarz.
Ania wyrwała się z zadumy i popatrzyła na Enole półprzytomnym wzrokiem.
Ale kiedy już ogarnęła że jest na planecie zwanej ziemią w mieście zwanym Blackwater z dziewczyną która uratowała jej życie i z którą teraz podróżuje w różne miejsca, uśmiechneła się lekko widząc że Enola stoi przed nią i prawi jakieś rytuały.
- ZIEMIA DO ANIIIIIIIIIUU
- odbiór odbiór - zaśmiała się Ania.
- Nie odpływaj tak, w tym świecie trzeba być czujnym - zganiła Anie Enola. - a teraz idę spać. Dobranoc Anka.
- Dobranoc Enola.
*