12. Nie łatwo mnie zabić.

1.6K 63 95
                                    

~HEJ CZEŚĆ MALEŃSTWA!!~

PRZEPRASZAM WAS ZA TAK DŁUGĄ NIEOBECNOŚĆ, MAM NADZIEJĘ ŻE NIE JESTEŚCIE NA MNIE ŹLI...

DOSC DŁUGO NIE BYŁO ROZSZIALU ALE TO ZE WZGLĘDU NA TO ŻE DUŻA UWAGĘ POŚWIĘCAM SWOJEJ DRUGIEJ KSIĄŻCE ALE POSTARAM SIĘ NIE ZANIEDBYWAĆ TEŻ NATI I LORENZO ❤️‍🩹😭

nie ukrywam, że za nimi tęskniłam...

w każdym razie zostawcie gwiazdkę żeby wam nie umknęło i komentarz, bo zawsze wszystkie czytam!

i miłego!

Lorenzo

Panika to jest uczucie, którego nie doświadczyłem chyba nigdy w  życiu. Ja pierdolę, nie potrafiłem zliczyć ile razy ktoś przykładał mi jebany spust do łba, ile razy odliczałem z myślą, że to moje ostatnie sekundy życia, a to nie sprawiło we mnie paniki. Byłem sadystą.

Lubiłem sprawiać ludziom ból, a jednocześnie sam nie miałem nic przeciwko, gdy ktoś zadawał ten ból mi. Byłem wychowany na bólu. Towarzyszył mi i był nieodłącznym elementem mojego życia, więc nawet jakbym bardzo chciał nie byłem w stanie z tego powodu siać paniki. Ale jednak. W życiu każdego człowieka nastaje ten moment kulminacyjny. Udowadniający, że jesteśmy w stanie poczuć coś, czego nigdy nie czuliśmy. Na własnej pieprzonej skórze.

(leaving tonight - the nbh)

– Anastasia, kurwa, odezwij się!- ryknąłem na całe gardło z bezsilności,
kiedy po drugiej stronie zapanowała cisza. Oddech zaczął mi niebezpiecznie szeleścić, a jakby tego było, kurwa, mało na ostatnim skrzyżowaniu zapaliło się czerwone światło, a przede mną zatrzymał się jakiś pierdolony zjeb.

– Kurwa, kurwa... - z każdym rzucanym przekleństwem uderzałem pięścią w kierownicę. - Nati! Nie zasypiaj, słyszysz?!- wrzeszczałem do telefonu z pieprzoną nadzieją, że naprawdę nie pozwolę jej zasnąć.

Po głośnym łoskocie i pisku opon miałem świadomość tego, co się stało.

Nie zdążyłem.

Kurwa, nie udało mi się ją ochronić. Znowu.

Miałem już wyjebane na ten samochód, który śmignął mi przed oczami i chociaż
mogłem wywołać zamieszanie i strzelić mu w szybę z nadzieją że trafiłbym w łeb tego skurwysyna, ale w tamtym momencie liczyła się tylko ona.

Ona była ważniejsza niż zemsta. Ważniejsza, jeśli mógłbym ją stracić raz na zawsze. Zgrzytałem zębami jak pojebany naciskając na klakson, żeby jakoś wyminąć czerwonego opla, który wjebał mi się swoją dupą, chociaż światło przeskoczyło na zielone.

– Wypierdalaj, fiucie!- wydarłem się, gwałtownie wyjeżdżając ze skrzyżowania i przy okazji obcierając mu bok samochodu, gdy próbowałem go zepchnąć z drogi.

Gwałtownie przyspieszyłem podjeżdżając w umówione miejsce, gdzie miała na mnie zaczekać. Oddech mi świstał do momentu aż nie spostrzegłem rozgrywającego się zamieszania na chodniku, gdzie zebrał się tłum ciekawskich ludzi. Zahamowałem z piskiem opon na środku drogi, mając kompletnie wyjebane jeśli ktoś nie zdąży wyhamować i przypierdoli mi w dupę. To nie miało pieprzonego znaczenia. Wyskoczyłem z samochodu, natychmiast podbiegając do pieprzonej pielgrzymki, która zaczęła obskakiwać naokoło
chodnik.

– Rozejść się, kurwa!- wrzasnąłem, przepychając się między jakąś starą
babą i jej towarzystwem, które postanowiło z szokiem przyglądać się rozgrywającej się scenie. – Bo was wszystkich porozstrzelam jak kaczki!

Burned LayoutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz