Sala balowa

8 1 0
                                    


Piękna sala balowa, zalana światłem dnia, ściany ozdobione kunsztownymi ornamentami, płaskorzeźbami przedstawiającymi pojedyncze sceny, jaki i całe historie, dawno już zapomniane. Była pusta, a rzec się powinno, że prawie pusta, jeśli chciałoby się być wiernym temu, co widać. Pośrodku sali stoi piękna dziewczyna, a raczej już kobieta, choć nie potrzeba się zbyt długo jej przyglądać, by wiedzieć, że z wieku dziewczęcego wyrosła niezbyt dawno temu. Miała granatowe włosy upięte w niedbałego koka, kilka kosmyków opadało jej na czoło sięgając poważnych srebrnych oczu. Ma łagodne rysy twarzy, bladą, porcelanową wręcz skórę. Na plecach ma skrzydła, granatowe ze srebrnymi i niebieskimi wzorami. Lekko, z gracją kołysze się na boki, w przód i w tył.

Delikatnie unosi się w powietrze, by po chwili znowu opaść i znów wzlecieć, i znów opaść. Zaczyna tańczyć, rozbrzmiewa muzyka, której źródłem wydaje się sama dziewczyna. Jej ruchy wyrażają tak wiele emocji, pragnień, że gdy się na nią patrzy, czuje się to, co ona.

Najpierw tęsknota za wolnością, za otwarciem swojego serca, myśli, za możliwością, by bez strachu opowiedzieć, co skrywa w sobie. Choć całe ciało i umysł, krzyczy, by wyrazić to wyrazić, pokazać, co przeżywa, to strach przed zaufaniem innym jest silniejszy. Zupełnie jak więzienie, które tworzy dla samej siebie, jednak tu więźniami nie są przestępcy, jednostki zbyt niebezpieczne, by je wypuścić, lecz postacie nadto kruche, podatne na zranienie, aby pozwolić im krążyć po świecie. Potrzeba ich wypuszczenia jest tak silna, że nie wytrzymała, dlatego przyszła tu, żeby w końcu je pokazać i pozwolić im na bycie usłyszanymi.

Ruchy zaczynają wyrażać smutek - wie, że zawiodła, że nie postarała się wystarczająco i teraz ona może odejść. Smutek zamienia się w żal, później w głęboką rozpacz, bo nie jest pewna, czy jej wybaczy, czy ich związek jest na tyle silny, by przetrwać. Każdy skrawek ciała ją boli, serce chce przestać odczuwać, a oczy pragną wylać litry słonych łez, które w końcu lecą.

W tańcu ujście odnajduje także wstyd, za to kim jest, za to co mówi i robi. Jest tak głęboki, że chce się po prostu schować, skulić w sobie, by nikt nie musiał już na nią więcej patrzeć. Policzki płoną, myśli ją atakują pociskami takimi jak to, że nie jest niczego warta i jak zawsze wszystko zepsuła, bo nie potrafi się postarać.

Zmęczenie, które dopada tancerkę, zmusza ją, by opadła na ziemie, ale nie jest na tyle silne, by przestała tańczyć. Jej ruchy oddają stan serca, wyczerpanego doświadczaniem całej gamy emocji i uczuć, ono także pragnie zostać wyrażone. Każdy ruch staje się słabszy, wolniejszy, aż w końcu dziewczyna się zatrzymuje, wzdycha głęboko, opada na kolana i zaczyna płakać.

Wtedy wielkie drzwi do sali otwierają się, wbiega do środka inna dziewczyna. Biegnie tak szybko, że jej fioletowe włosy rozwiewają się w pędzie, w świetle dnia fiołkowe oczy lśnią, a skrzydła koloru obsydianu i lilii sprawiają porażające wrażenie.

Dociera do tancerki i klęka naprzeciwko jej. Wyjmuje chustkę, ujmuje twarz, aby otrzeć łzy, a gdy są już otarte, całuje prosto w usta. Ta, która jeszcze przed chwilą płakała patrzy na nią zaskoczona, można nawet powiedzieć, że zszokowana; nie spodziewała się, że jej wybaczy.

- Nie wracajmy do tego, wiem, że nie chciałaś mnie skrzywdzić - szepcze - Kocham cię.

Dziewczyna wystrzeliła w górę, jej ruchy nabrały siły, mocy, by walczyć dalej o to, kim jest i kim się stanie. Chce pokazać światu, że może tak wiele, że nie powtrzyma jej nic. Serce jest gorące i gotowe do walki, nie chce się poddać, zwłaszcza, kiedy wie, że ma ją. Wsparcie i miłość, tak wielką i bezwarunkową, nie dającą się opisać ani słowami, ani tańcem, ani muzyką.

Nadzieja, która ją opuściła, wraca na nowo. Wierzy, że jej przyszłość wcale nie jest tak marna i mroczna, jak jej się wydawało. Serce chce się wyrwać, tym razem nic go nie powstrzymuje, wręcz przeciwnie, klatka piersiowa usiłuje się otworzyć, żeby je wypuścić.

Krótkie opowiadaniaWhere stories live. Discover now