Przez labirynt

2 0 0
                                    

Słońce rzucało ostre, ciepłe promienie, ale piękna pogoda nie sprawiała, że mniej się denerwowałam. Wręcz przeciwnie, żołądek był skręcony w porządny węzeł, a głowa tylko bardziej bolała.

Służki ubierały mnie w prosty, ale jakże piękny stój. Zielona sukienka sięgająca kostek przewiązana była czarnym pasem pełnym zdobień, a na biodrze czułam ciężar pochwy z nożem. Włosy miałam upięte w skomplikowaną fryzurę

Rozległo się pukanie do drzwi, a ja nakazałam je otworzyć.

– Mości pani, do koronacji zostało dziesięć minut – powiedział mój prywatny sekretarz, kłaniając się nisko.

– Dziękuję, możesz odejść – powiedziałam, martwiąc się, że nie zdołam nic więcej dodać. Prędko ujarzmiłam zdenerwowanie, nie mogłam sobie pozwolić, żeby ktokolwiek mógł nawet podejrzewać mnie o jakikolwiek niepokój. Byłam jedynym dzieckiem pary królewskiej i rodzice przeznaczyli wiele środków na moje przygotowania do koronacji

i przejścia przez labirynt. Nie mogłam ich teraz zawieść.

Po raz ostatni spojrzałam w lustro, odwróciłam się i zdecydowanie wyszłam z namiotu. Gdy tylko znalazłam się na zewnątrz, straż otoczyła mnie. Czułam na sobie wzrok setek par oczu, słyszałam radosny, anielsko piękny śpiew zgromadzonych. Uśmiechałam się, lecz nie rozglądałam.

Mimo, że namiot i wejście labiryntu dzieliło jakieś pięćdziesiąt kroków, zdawało mi się, że równie dobrze mogłoby być i pięćset. Moje nogi z każdym kolejnym krokiem stawały się cięższe, jakby ktoś doczepiał do nich coraz więcej ciężarków.

W końcu stanęłam przed wejściem do cierniowego labiryntu, miękka szmaragdowa trawa kończyła się równo przed nim, jakby nic żywego nie chciało się tam znaleźć. Mimo jasnego słońca, korytarz ginął w mroku i widziałam zaledwie krótki jego odcinek.

Odwróciłam się przodem do tłumu i odczekałam, aż wybrzmi uroczysta pieśń, zgodnie z tradycją wykonywana przed każdą koronacją. Dopiero po jej zakończeniu mogłam wejść do wnętrza i znaleźć drogę do serca, by zostać koronowaną na znak przymierza elfów i las. Ma to znaczenie symboliczne, oficjalnie zostanę królową elfów dopiero, kiedy wyjdę z labiryntu.

Wiedziałam w którym miejscu znajdują się rodzice, ale na nich nie patrzyłam. Łatwiej mi było zachować spokój, kiedy nie widziałam ich twarzy. Zdawałam sobie sprawę, że parze królewskiej bardzo zależy, aby się udało, zresztą nic dziwnego. Głęboko wierzyli, że mi się powiedzie i gdybym teraz zobaczyła tę pewność w postawie ojca

i matki, uciekłabym stąd w strachu, że ich zawiodę.

Mimo, że mój ojciec miał przed sobą jeszcze bardzo wiele czasu życia, to osiągnęłam wiek koronacyjny 123 lat, każdy władca przejmował władzę w tym momencie życia. To tradycja, która została zapoczątkowana przez pierwszego władcę Magnum Regnum, czyli króla Antoniego I. Nakazał, by wszyscy jego następcy byli koronowani w samym wieku.

Orkiestra królewska grała, a ja czekałam, z trudem zachowując spokój. Co, jeśli nie dam rady odnaleźć drogi, jeśli nie podołam niebezpieczeństwom, które mogły na mnie tam czekać? Koronowanym nie wolno mówić – o tym co działo się wewnątrz wiedzieli tylko oni. Jedyne fakty, które znał następca tronu wchodząc do labiryntu, to to, że ma zostać koronowany i że musi odnaleźć środek. Jak dotąd wszyscy wyszli stąd cali i zdrowi, ale przecież zawsze musi być ten pierwszy raz, kiedy komuś się nie uda, prawda?

Orkiestra skończyła grać, oznaczało to jedno – już czas, by wejść i pokazać, czy jestem godna korony. Zmusiłam się, by unieść nogę, zrobić pierwszy krok, później drugi; z pewnością wyglądałam komicznie. W końcu weszłam; bez setek par oczu łatwiej było iść. Szłam, dopóki nie doszłam do skrzyżowania. Mogłam iść w prawo, lewo lub dalej prosto. Postanowiłam, że po prostu będę zaznaczać, którą drogą już poszłam i jeśli wrócę z powrotem w to samo miejsce, będę wybierać inną ścieżkę.

Krótkie opowiadaniaWhere stories live. Discover now