Rozdział 6

89 1 1
                                    

ANDREW

- Przyjadę po ciebie za 10 minut masz być gotowy ale może przebierz się z koszuli.- popełniłem ten cholerny błąd i odebrałem telefon od przyjaciela który powitał mnie tymi słowami
- O czym ty pieprzysz? Jestem zawalony robotą. Przełóżmy  to.
- Nie. - powiedział poważnie mój przyjaciel co nie było do niego podobne.- przyjadę po ciebie bo muszę ci coś pokazać. Chociaż raz się nie kłóć. - i się rozłączył.
Wstałem od biurka i podszedłem do szafy. Oczywiście założyłem koszule. Uważam ze w koszulach wyglada sie znacznie przystojniej a do tego ludzie mają do ciebie dystans. Poszedłem do kuchni wziąłem jabłko i wyszedłem na podjazd przed domem. Po kilku minutach podjechał przyjaciel.
- Zabiorę cię w pewne miejsce ale proszę nie oceniaj. Musisz pamiętać że czasami nie mamy wpływu na swoje życie bo cały czas demony z przeszłości cię dopadają. - powiedział przyjaciel z uśmiechem ale w jego głosie czaiła się nutka smutku.
Nie miałem pojęcia czy mówił prawdę czy może robił sobie ze mnie żarty, nie pierwszy raz by tak było. Jechaliśmy w ciszy gdy usłyszałem dzwonek telefonu. Chłopak odebrał i przełączył na głośnomówiący.
- Gdzie jesteś do jasnej cholery? Zaraz zaczynam - odezwała się jego siostra a ja byłem zdziwiony i to tak jak jeszcze nigdy. Co ona miała wspólnego z tą tajemniczością johnego
- Nie czekaj na mnie trochę się spóźnię - powiedział spokojnie chłopak
- O czym ty mówisz nie możesz sie spóźnić. Nie wyjdę na tor bez ciebie rozumiesz ?- dziewczyna wydawała się na skraju wytrzymania. O jaki tor chodziło. Przysięgam ze jeżeli chłopak zabierze mnie na kręgle kiedy robota wali mi się na głowę to go zamorduje.
- Emma wiem ze się boisz ale to co zdarzyło się 3 lata temu nie wydarzy sie ponownie. Postaram się być jak najszybciej. - chłopak się rozłączył a ja starałem się zrozumieć o co chodziło
Chłopak przyspieszył. Jechał ponad 300km/h. W zasadzie to zawsze tak jeździł wiec się przyzwyczaiłem. Wjechaliśmy do jakiegoś lasu i zatrzymaliśmy się chłopak wypadł z auta jak rakieta a ja za nim. Gdy dotarliśmy na miejsce zrozumiałem co chłopak miał na myśli. To były pieprzone wyścigi motocyklowe. Tylko gdzie była dziewczyna. Z ich rozmowy wywnioskowałem że pewnie będzie rozpoczynała wyścig. Wyobraziłem ja sobie z pistoletem w miniówce i topie który więcej odkrywa niż zakrywa. Wkurwiłem się. Chłopak wybił mnie z moich myśli poprzez pociągnięcie za rękaw. Przepychaliśmy się przez tłum. Jeszcze nigdy nie widziałem tak pijanych ludzi. To było wręcz obrzydliwe.
- Dasz radę !- krzyczał Johny do jakiegoś typa na starcie. A ten kiwnął do niego głową.
Szukałem dziewczyny w tłumie ale nie mogłem jej znaleźć. Może coś jej się stało. Nie byłem pewny czy komukolwiek można było tam zaufać. Chłopak odwrócił się do mnie i krzyknął:
- To Emma - wskazał palcem na dziewczynę. Byłem w szoku. Wiedziałem ze dziewczyna jeździ na motorze ale nigdy nie sądziłem ze jest na tyle nieodpowiedzialna aby brać udział w czymś takim. Na tor weszła dziewczyna rozpoczynająca wyścig a ja nie odrywałem wzroku od Emmy.
- Gotowi?- zapytała
Nikt nie wie jak dużo wysiłku kosztowało mnie aby nie pokazać mojego zaskoczenia. Jednak nie poczułem tylko tego. Coś w środku ścisnęło mnie a ja nie wiedziałem jak się zachować. Nigdy nie czułem czegoś takiego. To było nieprzyjemne. Chciałem aby zniknęło i to natychmiast. Czułem się jakbym tracił kontrole a to był pierwszy stopień do mojego upadku. Usłyszałem strzał i warkot silników. Emma ruszyła jako pierwsza. Była szybka ale nie sądziłem ze to jest jej pełna moc. Było widać ze to nie pierwszy raz gdy bierze udział w takim czymś. Nie podobało mi się to. Jak można być na tyle głupim żeby ścigać się w takim czymś. Nie odrywałem od niej wzroku. O dziwo nie wyglądała jakby się stresowała a jakby dzięki temu czuła się wolna. Za każdym razem gdy przejeżdżała koło nas delikatnie zwalniała i delikatnie wystawiała prawą nogę. Był to gest podziękowania u motocyklistów. Nie sądziłem ze był do mnie. Byłem pełen podziwu do dziewczyny. Znałem ją od 10 lat i chyba jeszcze nigdy nie byłem z niej tak dumny i zmartwiony jednocześnie. Oczywiście nawet nie dałem tego po sobie poznać. Emocje to cecha słabych ludzi. Dziewczyna przejechała przez metę i zatrzymała się prawie natychmiast. Wszyscy rzucili się w jej stronę. Dziewczyna zdjęła kask i wyglądała na przytłoczoną tymi ludźmi. Ostatnie co udało mi się zauważyć na jej twarzy to oczy. Szare jak niebo gdy zrywa się ulewa, które zawsze pozbawione blasku teraz świecą jak nadmorska latarnia. Jej oczy są latarnią dla tych którzy zbłądzili. Ja napewno zbłądziłem. Podszedłem do niej akurat gdy Johny stał naburmuszony obok niej a dziewczyna rozmawia z jakimiś ludźmi. W zasadzie to z jednym chłopakiem do którego za szeroko się uśmiecha. Stanąłem obok przyjaciela
- wyglądasz jakby zabiła ci kota - mówię beznamiętnym głosem.
- Zagroziła ze nie upiecze ciastek czekoladowych jak jeszcze raz zrobię jej wykład o jeździe w tym czymś.- pokazał na tor. - może ty przemówisz jej do rozsądku. Chodź- oczywiście ze miałem zamiar tak zrobić. Zapamięta raz na zawsze moje zdanie w tej sprawie.
- Jeszcze raz dziękuje- dziewczyna się uśmiecha do jakiegoś chłopaka o brązowych włosach. Za którym stało dwóch chłopaków i dwie dziewczyny które próbowały zwrócić moją uwagę.- Mam nadzieje ze następnym razem będziemy razem się ścigać i nie skończy się to wizytą w szpitalu- chłopak się zaśmiał a ja podszedłem jeszcze bliżej do dziewczyny która stała do mnie tyłem. Chłopak zbladł delikatnie.- coś się stało?- zapytała dziewczyna za bardzo kurwa zmartwionym głosem
- Nie, wszystko w jak najlepszym porządku. - powiedział chłopak i delikatnie się zarumienił- a tak w zasadzie to może chciałabyś iść ze mną do klubu ale nie musi być klub możemy tez iść na spacer jak chcesz albo nie wiem. Możesz wybrać gdzie i kiedy. - wkurwiał mnie. Popatrzyłem na dziewczynę ale przez to ze była tyłem nie mogłem zobaczyć jej miny. - No więc... chciałabyś może ?- podszedłem do dziewczyny jeszcze bliżej. Przyjaciel mnie przytrzymał z głupim uśmiechem na twarzy
- To bardzo miłe z twojej strony Conor- powiedziała uprzejmie. Po tonie jej głosu wiedziałem ze mu odmówi.- Niestety mam już chłopaka.- ze co kurwa?! Od kiedy niby- Jeżeli wysyłałam ci jakieś sygnały to naprawdę cię przepraszam. Chce żebyś wiedział ze nie miałam takiego zamiaru.- chłopak uśmiechnął się lekko przybity
- Dzięki za szczerość ale wiesz jakbyś zmieniła zdanie...
- Nie zmieni- powiedziałem groźnie ale po chwili się opanowałem. Dziewczyna odwróciła się w moja stronę zszokowana - słyszałeś jest zajęta wiec nie trać czasu i idź poszukać jakiejś farbowanej blondynki która zrobi dla ciebie wszystko i odpierdol się od niej.
- Conor tak bardzo cię za niego przepraszam- powiedziała i odwróciła się do mnie z groźną miną co wyglądało komicznie.- on jest trochę nie stabilny.- owszem jestem jezeli ktoś nie przyjmuje słowa nie. Chłopak zaśmiał się
- Nie przejmuj się nie pierwszy raz to słyszę i pewnie nie ostatni. Pa Emma. - powiedział i zaczął się wycofywać ale zanim zniknął w tłumie krzyknął- widzimy się w klubie.- puścił jej oczko i poszedł dalej.
- Co to było Demonio?!- zwróciła się do mnie i było widać ze jest zła. Nie odpowiedziałem zamiast tego podszedłem blisko niej i nachyliłem się. Patrzyłem prosto w jej oczy. Te piękne oczy które teraz aż płonęły ze złości. Jedyna cześć jej ciała która zdradzała co tak naprawdę czuła.
- Co sobie kurwa myślałaś gdy zaczęłaś brać udział w tym popieprzonym gównie. Co ?- podniosłem trochę głos. Dalej patrzyłem w jej oczy a następnie na usta. Różowe i pełne usta które były idealne.
- Nie zachowuj się jakby ci zależało. Robię to co robię. W tym momencie jestem prawie przekonana ze to mój braciszek kazał ci ze mną gadać bo sam nie umie mi wyperswadować swojego zdania. - zabrzmiało to dosyć wrednie ale dziewczyna się uśmiechała wiec nie sądziłem ze tak miało to zabrzmieć. Dziewczyna odeszła. Odwróciłem się do przyjaciela który uśmiechał się jak głupi do sera.
- Nic nie mów- warknąłem i przeszedłem koło niego szturchając go w ramie
Miałem wielką ochotę pobiec za nią i ją zatrzymać. Nikt się tak do mnie nie zwracał. Ci którzy tak robili nie kończyli dobrze. Na ten jeden dzień miałem już dosyć atrakcji. Wsiadłem do auta przyjaciela. Popatrzyłem przez przednią szybę i zobaczyłem johnego który obściskiwał się z jakąś laską. Stwierdziłem ze raczej nie wróci na noc. Szukałem kluczyka ale nie mogłem go znaleźć. Co za pieprzony kretyn. Wysiadłem z auta i ruszyłem w jego stronę. Stanąłem przed nimi i chrząknąłem. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę kompletnie olewając przyjaciela.
- Hej skarbie- powiedziała uwodzicielskim głosem w którym było słychać ze już dużo wypiła. - chcesz się przyłączyć? - zapytała i starała się podejść do mnie. Nie było to łatwe biorąc pod uwagę ze była pijana i chodziła na jakiś jebanych szczudłach
- Nie dzisiaj.- odpowiedziałem jej chłodno i wyciągnąłem rękę do chłopaka który ledwo powstrzymywał wybuch śmiechu. - Kluczyki- zażądałem
- Nie mam. Zostawiłem w przebieralni. To tam- wskazał palcem jakiś wychodek - wejdź do środka. Pierwsze drzwi po lewej na umywalce
- Kurwa. Po co w ogóle tu jechałem?- zapytałem sam siebie
- Bo mnie kochasz tak jak wszyscy. Jestem  po prostu cudowny- chyba próbował zrobić słodką minę ale wyszło coś na kształt obrzydzenia, złości i rozmarzenia. Chciałem jak najszybciej wrócić do domu.
Odwróciłem się od niego. Dziewczyna z którą był znalazła już innego. Nie zdziwiło mnie to. Poszedłem prosto do tzw przebieralni. Wszedłem do środka i wyglądało tam jeszcze gorzej. Wnętrze było większe niż się spodziewałem. Byłem ciekawy kto wpadł na pomysł zbudowania toalety praktycznie w środku lasu. Było widać ze dawno nikt tam nie sprzątał. Z ścian odpadał tynk i farba a w niektórych miejscach było nawet widać grzyba. Szedłem przez korytarz. Nadepnąłem na coś. Spojrzałem w dół i zobaczyłem martwego szczura. Zajebiście kurwa. Nie miałem zamiaru drugi raz zakładać tych butów. Doszedłem do drzwi nacisnąłem na klamkę i wszedłem do środka. Zaświeciłem światło które o dziwo działało.Podszedłem do umywalki na wprost i wziąłem kluczyki. Odwróciłem się i wyszedłem z pomieszczenia. Szedłem korytarzem i dotarł do mnie głos który od razu rozpoznałem ukryłem się w rogu gdzie było ciemno.
- słuchaj. Nie mam więcej. Naprawdę się staram. - dziewczyna była na skraju rozpaczy- wiem. Ja...- głos jej zadrżał- ja naprawdę nie mam więcej. - powiedziała. Nie wiedziałem z kim rozmawia ani o co dokładnie chodzi ale było widać ze nie jest to zwykła sprawa- przestań! - krzyknęła  ale od razu ściszyła głos -mam tyle ile mam. A ile ty zarobiłeś co? Ile kurwa!- znowu krzyknęła- czemu zawsze traktujesz mnie jak najgorszy śmieć. Ja chce tylko żebyś mnie kochał nie rozumiesz!!!- to musiał być jej chłopak. Chuj z niego. - muszę kończyć. Pa - powiedziała i rozłączyła się. Oparła się o ścianę przy której stała i osunęła się na podłogę. Nawet nie popatrzyła czy jest brudna a na pewno tak było.
Siedziała przez chwile ze zwieszoną głową po czym podniosła ją i złapała telefon którym rzuciła o ścianę prawie trafiając we mnie. Telefon roztrzaskał się na kawałki a ja nie drgnąłem. Dziewczyna znów spuściła głowę i usłyszałem szloch. Stałem w miejscu nie wiedząc co miałem zrobić. Mogłem iść do niej i ja pocieszyć ale nie potrafiłem pocieszać ludzi wiec nie wiele by to pomogło. Stałem wiec tam gdzie wcześniej i patrzyłem jak dziewczyna wyciera swoje słone łzy w koszulkę. Nie wiem ile czasu minęło gdy tak na nią patrzyłem. Usłyszałem śmiech jakiego chłopaka dziewczyna tak samo. Podniosła się szybko na nogi. Stanęła nad umywalką poprawiła włosy i uśmiechnęła się do siebie. Chwile później do środka wszedł jakis facet na oko 72 lata
- Hej emma świetnie ci poszło - dziewczyna uśmiechnęła się promiennie a po wcześniejszym załamaniu nie było śladu. No może tylko oczy zdradzały co się stało ale mężczyzna nic nie zauważył
- Dzięki. Mam nadziej ze następnym razem pójdzie jeszcze lepiej
- Na pewno. Wiesz jestem z ciebie dumny.
- Dzięki trenerze- Uśmiechnęła się jak mała dziewczynka której rodzice powiedzieli ze jej ludzik z kasztanów jest najpiękniejszy na świecie i wcale nie wyglada jak dżdżownica. - wybacz ale jestem zmęczona wiec pojadę już do domu. Napisz mi kiedy następny wyścig. Dobranoc
Dziewczyna wyszła a staruszek poszedł wzdłuż korytarza. Wyszedłem ze swojego ukrycia i byłem oszołomiony. Przez całe życie myślałem ze nikt nie umie ukrywać emocji tak jak ja ale myliłem się.  Dziewczyna zrobiła to perfekcyjne. Bez najmniejszego zawahania. Zacząłem się zastanawiać nad kilkoma sprawami. Po pierwsze: od kiedy to robi. Po drugie : w co wplatał się jej chłopak i dlaczego to ona musiała spłacać jego długi. I po trzecie : dlaczego nie poprosiła swojego brata o pomoc?

Gwiazdy zapisane w oczach diabła Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz