35. Bez powrotu

423 21 40
                                    

Nie usnęłam, na choćby minutę.
Wyglądałam pewnie, jak wrak człowieka, zresztą tak też się czułam.
Coś we mnie nadal nie dowierzało, że to koniec, że to moje ostatnie chwile tutaj.

Był poranek, słońce dopiero wzeszło.
Do rytuału było jeszcze trochę czasu.
Postanowiłam ukrywać się aż do ostatecznego pożegnania.
Nie potrafiłam na nich patrzeć.
Tchórzowskie zachowanie, ale na inne nie mogłam się zdobyć.

Poleciałam do ogrodu.
Smocze Lilie od razu, przypomniały Lucyfera, wręczającego mi bukiet właśnie z nich.
Było mi żal- żal jego, nas.

Usiadłam na ławeczce, patrząc w wodę, była jakaś niespokojna, niestabilna, a to nie było normalne.
Zaniepokojona, postanowiłam to sprawdzić.
Wskoczyłam tak jak stałam, nie przejmując się niczym.
Rybki od razu mnie przywitały, prowadząc w jedną stronę, zupełnie jakby na mnie czekały, jakby mnie potrzebowały.

Po chwili, wszelkie wątpliwości się rozpłynęły.
Zobaczyłam rybę, która zdecydowanie wyróżniała się na tle innych.
Jako jedyna była czarna i sporo większa od reszty.
Ganiała czerwone rybki, co jakiś czas, którąś pochłaniając.
Jakim cudem się tu dostała?
Podpłynęłam do niej bliżej, ale ta zaatakowała również i mnie.
Zdążyłam uchylić się w ostatnim momencie przed ogromną paszczą.

Wystrzeliłam kulę energii w jej stronę.
Tyle wystarczyło, by ją zabić, opadła na samo dno.
Nie znałam tego stworzenia, ale nie było miłe.
Czerwone rybki, radośnie mnie okrążyły, okazując wdzięczność.

~Nałożę tarczę ochronną, nikt więcej nie będzie ich niepokoił.~

Ostatnią tarczę ochronną w moim życiu.
Cieszyłam się, że byłam w stanie pomóc ten ostatni raz.
Tylko kto będzie chronił te wszystkie stworzenia, jak odejdę?
Tylko mi ufały, tylko do mnie się zbliżały..
Tylko ja, potrafiłam je zrozumieć.
Będzie, jak dawniej, wszystkie zdziczeją.

Zaczęłam się wynurzać, czując już brak tlenu.
Domownicy wody, odprowadzili mnie aż na samą górę.
Zatrzymałam się, ostatni raz podziwiając ich piękno.
Rybki pływały przy mojej twarzy, czasami delikatnie się o nią ocierając.
Było to przyjemne uczucie, dotyk czegoś nowego, czegoś, czego więcej nie uświadczę.
Zamknęłam oczy.
Było mi tak błogo.
Błogo, bo nie słyszałam własnych myśli.

Błogo, bo nie słyszałam własnych myśli

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~Będzie mi tego brakowało.~

Niesamowite, jak szybko przyzwyczaiłam się do tego wszystkiego, jak bardzo się przywiązałam.
Traktowałam Piekło, jak dom, a wszystkie zwierzęta, jak swoje..

Wynurzyłam się, wracając na ławkę.
Potok myśli, znów zalał moją głowę.
Zastanawiałam się, co robił Lucyfer, gdzie był..
Chciałam go przytulić, objąć, pocałować, powiedzieć, jak bardzo go kocham.
Ale nie mogłam, nie chciał mnie.
Znienawidził mnie.

Jeden, szalony pomysł przyszedł mi do głowy..
Wahałam się, nie będąc pewna, czy będzie to w porządku wobec niego.
Pomyślałam, że może przebiję się do jego głowy, by posłuchać myśli, by pożegnać się z nim na odległość..
W końcu on sam, nauczył mnie porozumiewania się w myślach.
W sumie..
Nie miałam nic do stracenia, więc czemu nie?

Diabelska droga [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz