1. Forum organizacji.

134 7 26
                                    

Vincent

Ciche odbijanie się kropli deszczu, o okno w mojej sypialni, w której panowała kompletna ciemność. Właśnie to te odgłosy dziś mnie obudziły. Była zaledwie 4:40, a ja zazwyczaj wstawałam o punkt piątej z rana.

Zasypianie na dwadzieścia minut, nie miało jednak sensu, a ja wiedziałem że nawet jakbym tego chciał i tak nie dał bym rady. W ostatnim czasie, zdaję się że cierpiałem na bezsenność. Spędzałem czas w gabinecie, do nocy, a łóżko opuszczałem bardzo wcześnie.

Nie byłem tym zachwycony, tak jak i zdaje się że mój ojciec czy młodszy brat, William. Ubrałem się, w ubrania dosyć wygodne, a następnie odwiedziłem naszą siłownię. Zawsze to robiłem, za nim zdążył by się zalęgnąć tu po wstaniu Dylan.

Po skończonych ćwiczeniach, wziąłem prysznic, a na siebie włożyłem elegancką koszulę, oraz garniturowe spodnie. Włosy zaczesałem do tyłu, a twarz przemyłem letnią wodą.

Z szedłem właśnie na dół, tam był już jeden z moich młodszych braci, a dokładniej nikt inny niż Will który jak co rano, popijał zrobione przez siebie smoothie. Jednocześnie przyrządzał też co na patelni.

- Dzień dobry -
Odezwał się, gdy mnie zauważył. Na jego twarzy, był widoczny delikatny uśmiech, który u niego lubiłem.

- Witaj Will -
Odpowiedziałem mu, jednocześnie podchodząc do ekspersu do kawy, by jak co rano zrobić sobie czarną, gorzką kawę.

- Jajecznicy? -
Zapytał, wyjął dwa talerze, przez co zorientowałem się że i tak został bym do tego zmuszony. William, to był jedyny z braci, który potrafił się czasami mi postawić na dobre. Trójca ulegała, on często też. Aczkolwiek nie zawsze. Znał mnie lepiej od pozostałych co często mnie niepokoiło.

- Tak, dziękuję -
Nie miałem dziś za wiele czasu, miałem dziś spotkanie w organizacji. Will nałożył jedzenie na talerze, a jeden położył przede mną, potem usiadł obok.

- Smacznego -
Życzył gdy sam wziął się za swoje śniadanie. On zawsze miał je, za najważniejszy w dniu posiłek.

- Dziękuję, Will. -
Również wziąłem się za jedzenie. Moment trwaliśmy tak w ciszy, dopóki nie postanowiłem się odezwać.

- Mam dzisiaj spotkanie, dopilnuj proszę, by chłopcy wyszli dziś do szkoły na czas. -
Lub by w ogóle to zrobili, ponieważ nie widzieli nic złego w opuszczaniu swoich zajęć.

- Oczywiście, o której wrócisz? -
Zadał pytanie, na które tak właściwie sam nie znałem dokładnej odpowiedzi.

- Mam nadzieję, że tak szybko jak tylko to będzie możliwe. Mam jeszcze trochę pracy, w gabinecie. -
Oznajmiłem a blondyn skinął głową, biorąc łyka swojego zdrowego napoju.

- Mogę ci z tym pomóc? -
Mruknął, a ja delikatnie pokręciłem głową.

- Dziękuję Will, lecz nie ma takiej potrzeby. Dam sobie radę. -
Stwierdziłem, miałem wrażenie jakby ta odpowiedź nie do końca go usatysfakcjonowała. Nie miałem tylko pojęcia, dlaczego.

- Dobrze. -
Tak brzmiała jego krótka odpowiedź. Już po chwili oboje skończyliśmy nasze jedzenie. To wtedy do kuchni wtargnęła Eugenia. Nasza pomoc domowa.

- Panie Monet, ogromnie przepraszam za spóźnienie, moja córka.. -
Zmarszczyłem brwi i przeniosłem wzrok na kobietę gdy się do mnie zwróciła.

- Witaj Eugenio, spokojnie. Nie musisz nic tłumaczyć. Zdarza się każdemu -
Zdawała się zdziwiona na moją odpowiedz. Jednak po chwili uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową.

Us against the world [Vincent x Grace]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz