Diamentowy Jednorożec I

14 1 0
                                    


                                                                               Perspektywa Marceli

Byłam ponad dwieście kilometrów od domu. Jechałam do Polski. Do obcego mi kraju, pełnego nieznanych mi ludzi. Jedyne co znałam to język, którym mówiłam biegle od piątego roku życia. Wjechaliśmy do Polski. Krajobraz był uroczy pola uprawne, rzeczki i piękny widok na pas gór. Byłam zakochana coraz bardziej przypominało mi to Austrię.

- Wow! - powiedziała moja siostra.

- Podoba ci się? - zagadnęłam do Tośki

- Jest cudownie, prawie jak w Austrii. - powiedziała

- Najpierw pojedziemy zobaczyć stajnię, a potem do domu. - powiedziała moja mama.

Po kilku minutach jazdy dojechaliśmy do stajni. Z pozoru nie wyglądała jak stajnia. Na początku była kostka brukowa, a na słupie ohydny napis ,,Jazda Konna Antoniówka". Brama była otwarta więc wjechaliśmy do środka. Wokół nas zgromadziło się mnóstwo dzieciaków. Wyszłam z auta wraz z rodzicami o Tośką żeby wyprowadzić konie. Mój tato przyszedł przywitać się z właścicielem stajni. Moja mama wzięła Livię, a ja Espresso. Konie początkowo były zdezorientowane ale kiedy wyszliśmy z głównej stajni na kostkę brukową zaczęły się przyzwyczajać. Wprowadziłam Espresso do boksu i poszłam z Tośką oraz mamą porozmawiać z właścicielem stajni. Właściciel był bardzo miły. Spodobało mu się że jak to powiedział ,,będę prowadziła trening grupie woltyżerskiej". Niezły wizjoner. Kiedy już wszystko było ogarnięte poszłam do siodlarni dać swoje pasy woltyżerskie i ogłowia. Natomiast derki, podkładki, ochraniacze i inne potrzebne mi rzeczy dałam do swojej niebieskiej paki. Kiedy ogarnęłam się zobaczyłam że największą furorę zrobił Chupa Chups, który szybko wzbudził zainteresowanie. Moja siostra stała przy jego boksie i rozmawiała z kilkoma dziewczynami. Stwierdziłam że nie będę się wtrącać i napisałam do Mai.

Ja: Hejka. My już w stajni jak u was?

Maja: Wszystko git, tylko bez was pusto.

Ja: Wiem też mi przykro. Chups zrobił furorę, a właściciel stajni powiedział że będę prowadzić treningi dla grupy woltyżerskiej!

Maja: Wow to mega.

Ja: NO właśnie nie! Te dzieci nie będą mnie słuchać!

Maja: Weź przestań będzie fajnie. Kiedy jedziesz do Wrocławia?

Ja: Jutro. Będę miała trening.

Włożyłam telefon do kieszeni różowych bryczesów i poszłam do mojej siostry.

- Jak tam? - zapytałam głaskając Espresso. Espresso, Livia i Chups mieli boksy obok siebie.

- Jest git. Kucyk się zaaklimatyzował. Jeszcze jutro Wrocław. - odpowiedziała Tosia - Kogo jutro bierzemy? - zapytała

- Z tego co wiem mamy zabrać Espresso. Chcą zobaczyć jak koń po mistrzostwach stajni w crossie chodzi pod woltyżerką. - powiedziałam - Jutro wyjeżdżamy o piętnastej. -

Jeszcze chwilę porozmawiałam z Tośką, a następnie pojechałyśmy z rodzicami do domu. Dom był szary, wokół niego był płot z ,,kamienia". Na tyle była weranda i ogród. Miałam pokój z Tośką! Tak bardzo się cieszyłam. Nasz pokój był biały, miał dwa duże łóżka jedno pod oknem, a drugie pod ścianą. Były tam też dwa biurka, półka na książki, huśtawka i co najważniejsze mnóstwo okien z widokiem na góry. Wybrałam łóżko pod ścianą. Przywlokłam swoje kartony i zaczęłam rozpakowywać ubrania do naszej wspólnej garderoby. Pierwszy raz od dłuższego czasu czułam się jak w domu. Było pięknie. Rozpakowanie zajęło mi jakieś trzydzieści minut, a po nim poszłam na kolację do salonu. Z salonu mieliśmy widok na góry i pola. Po kolacji poszłam zadzwonić do Mai.

- Hej! - powiedziałam kiedy odebrała sygnał.

- Cześć Marcela. Na razie nie mogę rozmawiać jestem na sorze spadłam z Palmana. -

- Okej zadzwoń kiedy będzie wszystko dobrze. - odpowiedziałam i się rozłączyłam. Tęskniłam za takimi rzeczami. Za wspólnymi wypadami na sor, za wspólnymi przejażdżkami i za wspólnym jedzeniem mcdonalda na obozie nocą gdy kolacja była nie dobra.

- Hej Marcela. - powiedziała Tosia wchodząc.

- Hej. Ty już wykąpana. Pokażesz mi gdzie jest łazienka? - zapytałam na co Tośka skinęła głową i poszłam z nią.

                                                                                        ***

Rano obudził mnie budzik. Wyskoczyłam z łóżka i udałam się do garderoby wybrać jakieś ,,zwykłe" rzeczy. W końcu po długich wyborach zdecydowałam się na zielony top i czarne kolarki.

- Tośka! Wstawaj. - powiedziałam do mojej siostry, która w najlepsze sobie spała.

- Już, wybierz mi rzeczy tylko. Proszę. - powiedziała zaspanym głosem. \

- Spoko. - odpowiedziałam i udałam się do garderoby. Wybieranie ubrań mojej siostrze było łatwiejsze niż samej sobie. Wybrałam Tośce zwiewną różową sukienkę i do tego białe adidasy.

Powinna być zadowolona. - pomyślałam i poszłam do łazienki się pomalować.

Po śniadaniu poszłam z Tośką do sklepu. W sklepie było pusto miałyśmy kupić ser, jajka i budyń.

- Tośka patrzy. - powiedziałam wskazując na jedną dziewczynkę.

- Ej, to jest ta od tych ćwiczeń woltyżerskich. - powiedziała moja siostra.

- Wiem właśnie wow. - powiedziałam - Myślałam że ona nie mieszka w Polsce. - dodałam

- Ja też może zagadamy? - zapytałam

- Jasne ale ty bo ja się wstydzę. - powiedziała Tośka

Podeszłam do dziewczynki i zaczęłam mówić:

- Hej. Ja jestem Marcela kojarzę cię z tik toka. Uprawiasz woltyżerkę? -

- Cześć ja akurat też jestem Marcela. Tak wraz z siostrą uprawiamy woltyżerkę. Zaraz, ty jesteś z reprezentacji Austrii. Marzyłam żeby dostać twój autograf! - powiedziała

- Naprawdę wow, nie spodziewałam się. - odpowiedziałam - Zawsze mogę sobie zrobić zdjęcie. - dodałam, a w oczach dziewczynki zapaliły się iskierki.

- Naprawdę możesz? - zapytała

- Oczywiście. -  odpowiedziałam i wyciągnęłam telefon

                                                                                              ***

- Chodź Espresso. - mówiłam do swojego konia, który nie chciał wyjść z koniowozu. Byliśmy we Wrocławiu na torze wyścigów konnych partynice. Za godzinę miałam trening, a mój koń nie chciał wyjść.

- Może zachęć go marchewką. - powiedziała Tosia dając mi marchewkę. To również nie poskutkowało.

- No proszę Espresso. - powiedziałam błagalnym tonem. Espresso tylko parsknął.

- Espuś! Masz tu bananka. Espuś. - powiedziała Tosia co poskutkowało. Po prawie trzydziestu minutach spędzonych w koniowozie na wyciąganiu Espresso koń ruszył.

- Dobra idziemy do tej stajni i zaczniemy go siodłać. - powiedziałam i wskazałam na budynek.

 Przywiązałam Espresso, wyczyściłam go szybko i osiodłała. Następnie wprowadziłam na halę i dała trenerowi, a sama poszłam się rozgrzać. Rozgrzewka trwała pół godziny. Nie wyobrażam sobie krótszej nigdy. Po rozgrzewce zaczęłam ćwiczyć na sztucznym koniu. Tu nie było movie horse, był tylko jeden sztuczny koń! Po przećwiczeniu podstawy i swojego programu dowolnego (kir) poszłam na Espresso.

- Nagrasz mnie Tosia? - zapytałam na co moja siostra pokiwała znacząco głową. 


Diamentowy Jednorożec #3 | + 13 |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz