Rozdzial 4.

99 4 0
                                    

Po zjedzonym wspólnym śniadaniu i zapłaceniu za niego kwotę, po której Naomi zrobiło się aż słabo, zaczęli wracać do Villi. Nie wiedziała, co miał na myśli Nathaniel, mówiący o spędzeniu wspólnie czasu i co będą robić w Villi, ale dopóki z nim była, było wszystko w jak najlepszy porządku. Coraz rzadziej spędzali we dwójkę ze sobą czas, a codzienne późne wieczory dziewczynie nie wystarczyły.

Na ulicy nie było żadnego samochodu, a jedynie wiele drzew, krzaków i niedaleko morze, które obijało się o skały. Dzień, jak co dzień taki sam - słoneczny i zbyt gorący, gdzie najchętniej wzięłoby się zimną kąpiel.

Nathaniel jedną ręką trzymał kierownicę, gdy drugą miał zgiętą przy otwartym oknie. Jego wzrok był skupiony na jeździe, ale było widać też, że nad czymś intensywnie myślał. Z radia natomiast leciała jakaś wakacyjna muzyka, która i tak nie była obydwojgu znana.

Dziewczyna zwilżyła językiem swoje usta, zastanawiając się na moment, czy to, co przyszło jej do głowy w tej sytuacji, będzie odpowiednie. Spojrzała na Walkera, a następnie na jego krocze. Zaryzykuje.

- Mogę coś zrobić?

- Co? - Spytał się, spoglądając na nią.

- Zobaczysz.

Skierowała swoją dłoń do rozporka ciemnowłosego, zaczynając go zwinnie swoimi zadbanymi palcami rozpinać, cały czas patrząc na mimikę twarzy mężczyzny, który jedynie złapał mocniej kierownice, nie odrywając wzroku od jezdni.

- Nao, ja kieruje. - Powiedział szybko, chociaż młodsza już zdążył zobaczyć w oczach tę jego iskrę pożądania.

- Ty się skup na drodze. Chyba nie chcesz, aby stało mi się coś złego? - Zapytała, pogłębiając swój głos, jednocześnie rozpinając swoje pasy, które jedynie jej przeszkadzały.

Starszego penis już dawno stanął na baczność, pulsując na, co dziewczyna uśmiechnęła się nikle, widząc jak na niego działa. Niby nic wielkiego jeszcze nie zrobiła, ale mężczyzna podniecił się do granic możliwości pod samym jej delikatnym dotykiem. Masując delikatnie główkę, schyliła się tak, aby mogła go wziąć całego do swoich ust.

Nathaniel czując ciepło otulające jego przyrodzenie, gdzie Naomi specjalnie zahaczała delikatnie - tak aby go nie zranić - zębami. Westchnął, przyciskając mocniej swoje dłonie na kierownicy. Ta młodsza dziewczyna sama prosiła się o to, by zaraz wjechali w jakiś nieszczęsny rów.

Naomi lekko drażniła jego główkę, co chwilę biorąc go najgłębiej, jak tylko potrafiła, chociaż momentami zanosiło jej się na wymioty. Nic dziwnego. W końcu, co dopiero zjadła, a chciała zrobić to jak najlepiej. To zawsze Nathaniel dawał jej niesamowitą dawkę przyjemności, więc dlaczego ona sama nie mogła też, to dla niego zrobić. Momentami się wstydziła cokolwiek zaproponować czy jako pierwsza przejąć inicjatywę, ale widząc, jak mężczyźnie to odpowiadało, dawała z siebie sto procent.

Ruchy dziewczyny były powolne, czując jak za każdą pieszczotą twardniał jeszcze bardziej w jej ustach. Ostrożnie wsuwała i wysuwała główkę, pozostawiając niekiedy drobne pocałunki i przyglądając się z dołu na mimikę mężczyzny, który z całej siły próbował skupić się na drodze, ale to było zbyt za ciężkie nawet dla niego. Miał wrażenie, jakby zapominał, jak się prowadzi maszynę, mając ochotę zatrzymać się na środku autostrady.

Ułożył rękę na włosach młodszej, zatapiając się w jej kosmykach.

Kurwa.

Naomi dla niego była perfekcyjna we wszystkim. Dosłownie we wszystkim i nie wiedział, czym sobie zasłużył, mogąc ją mieć przy sobie. Mogąc ją całować, dotykać, patrzeć na nią, pieścić i po prostu ją przytulać. Była wręcz stworzona dla niego.

Teach me to smile cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz