-6 rozdział-

90 8 16
                                    

Pov. Kevin

Zaczął się kolejny zimny poranek. Na dworze spadł już pierwszy śnieg! Jeszcze tak niedawno była wiosna.. Wyszedłem z domu zarzucając na siebie kurtkę i poszedłem w stronę szkoły, gdzie miała się odbyć zbiórka drużyny. Chciałem przyjść kilka minut wcześniej, żeby móc jeszcze pogadać sam na sam z Shawnem. Ta sprawa z jego bratem wydaje się poważna... Myślałem całą noc, o tym jakbym mógł mu pomóc. Bo skoro jesteśmy już kolegami z drużyny to powinniśmy sobie pomagać, nie? Chwilę potem byłem już na miejscu 10 minut przed czasem, idealnie. Przez chłopaków w środku piłkobusu chyba już zostałem zauważony, bo kilka sekund później miałem przed sobą bladą buźkę, chociaż teraz troszkę wkurzoną. Trochę śmiesznie to wyglądało.. (i na 100% nie uroczo!)

-Hej Shawn, co dzisiaj taki nie w sosie?

-Scotty mnie wkurza! Jak spałem to grzebał mi w rzeczach i prawie mi zepsuł łyżwy! Ma szczęście, że nic się nie stało.- Jeny taki wkurzony serio jest uroczy.. robi taką słodką minkę no!

-Nie denerwuj się tak, bo się zagotujesz.. jeździsz na łyżwach?

-Tak, a ty nie?

-Nigdy nie próbowałem.

-W takim razie musisz spróbować! Jak tylko nadarzy się okazja to pojeździmy razem.

-Skoro tak mówisz.. właśnie musimy o czymś pogadać.

-Hm? O czym?

-O twoim bracie.- Odrazu twarz szarowłosego z trochę poddenerwowanej zmieniła się w smutną, a jego wzrok powędrował na ziemię.- To po prostu zdaje się niebezpieczne.

-Ale jak przestanę go dopuszczać do kontroli to mnie zostawi! Ja nie chcę go stracić po raz kolejny!

-Ale tobie też to szkodzi!

-Nieważne! Ważne, że tu jest!- Jego oczy zmieniły barwę na żółte. No nie znowu ten Aiden.- Nie czepiaj się nie swoich spraw koleś.- I odszedł. Ehh no pięknie, ja to się jednak nie nadaję do takich rozmów.

Przez cały trening i drogę do kolejnego miejsca się do mnie nie odzywał. Chyba się obraził.. W tym czasie zdążyło się zrobić naprawdę bardzo BARDZO zimno. Uznaliśmy, że najlepiej będzie zrobić mały postój, żeby przeczekać złą pogodę. Wtedy dojrzałem, że Shawn po cichu z swoją torbą gdzieś wychodził. Niby się wkurzył i nie powinienem go śledzić, ale co jeśli coś mu się stanie? Odczekałem chwilę i bez zbędnego myślenia wyszedłem za nim.

Było strasznie zimno, ale śnieg nie padał już aż tak mocno. Chwilę tak za nim szedłem aż doszliśmy do jeziora teraz bardziej przypominającego wielką bryłę lodu. Schowałem się za drzewem i obserwowałem co miał zamiar dalej zrobić. Z torby wyciągnął łyżwy. Chwila no chyba nie. Obserwowałem dalej i tak jak myślałem założył łyżwy i wlazł na jezioro.. cholera! Wiem, że na Hokkaido jest zimniej, ale naprawdę go w szkole nie uczyli, że na jeziora się nie wchodzi?! Ale trzeba przyznać, że jeździł akurat ładnie, ale to nie czas na podziwy! Szybko wybiegłem z mojej trochę banalnej kryjówki i stanąłem przy krawędzi jeziora.

-Shawn! Złaź stamtąd!

-Kevin? Ale co ty tu robisz?

-Nieważne! Po prostu zejdź zaraz wpadniesz do wody!

-O czym ty mówisz? Jeżdżę tak od dziecka i nic mi nie jest!

-Ej śnieżek to nie jest Hokkaido, żeby chodzić po jeziorze!

-Nic mi nie będzie!- i jak na zawołanie lód się załamał, a Shawn wpadł do wody.

Odrazu rzuciłem mu się na pomoc. Wszedłem szybko na lód i wyciągnąłem do niego rękę. Pośpiesznie ją złapał i wyciągnąłem całego roztrzęsionego, przemarźniętego i przestraszonego chłopaka. Po chwili byliśmy już na brzegu i pomogłem mu zmienić przemoknięte łyżwy i skarpetki.

-A nie mówiłem?- musiałem.

-Rzeczywiście...

Dalej się trząsł.. No dobra niech stracę najwyżej sam się przeziębię. Ściągnąłem swoją bluzę i podałem ją Shawnowi. Była na niego trochę za duża, ale przez to wyglądał cholernie uroczo. Dalej było mu zimno, więc chyba ciężko będzie mu iść samodzielnie. Przewiesiłem sobie przez ramie jego torbę, a potem przykucnąłem, żeby mógł mi wejść na plecy. Gdy poczułem ciężar, wstałem i poszedłem w stronę miejsca gdzie staliśmy z drużyną mocno trzymając szarowłosego za nogi żeby przypadkiem nie spadł.

Jak tam dotarliśmy to cała drużyna stała przed piłkobusem, chyba nas wypatrywali (Nathan shiper szczególnie). Na szybko wytłumaczyłem drużynie o co chodzi i wniosłem Shawna do środka. Biedak był przemarźnięty.. Usiadł na swoim miejscu i zaczął się przebierać w suche rzeczy, a ja usiadłem miejsce za nim i czekałem. Bo chyba nie musiałem wychodzić skoro jesteśmy w jednej drużynie, nie? Poza tym i tak nie patrzyłem. Chociaż coś długo mu to zaczęło zajmować, może lepiej sprawdzić czy wszystko okej?

Wychyliłem się zza fotela, a mój zwrok ujrzał jak niższy męczy się z zapięciem bluzy trzęsącymi się rękoma. Wstałem z swojego miejsca i podszedłem, żeby mu pomóc. Spoglądał na mnie zdziwiony kiedy zasuwałem suwak od jego bluzy i zarzuciłem mu po raz kolejny moją która została rzucona gdzieś w kąt podczas zmiany ubrań.

-Zatrzymaj ją sobie będzie ci cieplej.

-Oh, dziękuję to miłe..- chyba dostał gorączki, bo wydaje się cały rozpalony, ale trudno się dziwić skoro przed chwilą wpadł do zamarźniętego jeziora.

Wcisnąłem mu jeszcze koc i chwilę później razem z drużyną jechaliśmy dalej.

———————————————————————————

TAK DOCZEKALIŚCIE SIĘ NARESZCIE ROZDZIAŁ!!! Prawda jest taka że miałam go napisanego od jakiś 2 tygodni ale nie chciało mi się przepisywać, ale who actually cares? Naprawdę będą te rozdziały częściej fr..

O i jakby ktoś by chciał mi przypominać o tym, żeby wzięła swoją wenę w garść to możecie pisać na
Ig: Kiri_3vans
Tt: hikarukageyama_

Miłego ranka/ dnia/ wieczora/ nocy miśki💕

879 słów

~Kiri

Zakochaliśmy się w zimę | Kevin x Shawn | Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz