1

35 2 40
                                    

ADRIEN

- Mamo możemy już iść? - spojrzałem w stronę tylnej kanapy na której siedziała razem z Grace.
- nudzi mi się - załkałem

Matka zmierzyła mnie nienawistnym wzrokiem nic nie odpowiadając. Siedziała z nogami podkulonymi pod brodę i otulona kocem. Grace za to wstała i podeszła do mnie. Jako że opierałem się brzuchem o materiał kanapy miała łatwiejszy dostęp by nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Kucnęła i poklepała mnie po nierozczesanych włosach.

- Adrien oglądaj bajki - powiedziała a gdy chciała coś dodać ja jej przerwałem

- Oglądam bajki od sześciu dni! - krzyknąłem - Bez przerwy. Ja mam dość. Chce wyjść na dwór. Do kolegów. Nie chcę tu być przez humory mamy. - burknąłem. No cóż szybko tego pożałowałem bo w ciągu chwili obok siostry stała matka.

- Adrien - powiedziała wypranym z emocji głosem.

Ten chłód który się w nim ukrywał był czymś nie do zniesienia. Odrazu poczułem jak gęsia skórka opanowywuje moje ciało. Centymetr po centymetrze. Nie lubiłem kiedy tak mówiła. Była wtedy inną osobą. Nie miała swojego ciepłego pięknego i miłego głosu. Miała żądze mordu wymalowaną na twarzy i zakorzenioną głęboko w spojrzeniu. Odwróciłem głowę szukając wsparcia w starszej siostrze, jednak ona sama nie wiedziała co zrobić

- spójrz na mnie - powiedziała jednak ja wolałem tego nie robić - spójrz na mnie - powtórzyła dobitnie.

Niechętnie wróciłem na nią spojrzeniem. Uśmiechnąłem się lekko jednak ona dalej była rozpalona jak ogień w kominku w zimowy wieczór. Tylko ona płonęła szałem. Uśmiech odrazu znikną mi w twarzy gdy podniosła rękę wskazując na mnie palcem.

- Adrianie - zaczęła - Nie chce widzieć jak giniecie. Wasz ojciec - powiedziała jeżdżąc palcem to na mnie to na Starszą siostrę, z którą siedziałem na kanapie. - jest zbyt zajęty pracą by się o was troszczyć. Organizacja jest dla niego ważniejsza. Śmierć obcej kobiety jest ważniejsza niż jego dzieci i żona.

- Mamo...

- Nie przerywaj mi - krzyknęła na mnie przez co się skrzywiłem.

Miałem wrażenie że zaraz się popłaczę. Nie. Nie mogę. Jestem silny. Nie będę płakać. Vincent nie płakał na pogrzebie mamy. Czemu ja mam płakać. Nie jestem słaby. Spojrzałem na nią z odwagą. Nie wiem skąd ona się tam znalazła ale teraz mi nie przeszkadzała

- Skąd wiesz gdzie jest tata? - zacząłem - zabraniasz nam wyściubić nos za drzwi. Nie wiemy czy już nie wrócił. Nic nie wiemy. Za drzwiami stoją ochroniarze i tylko tymi od kina przed wejściem do domu też - mówiłem szybko.
- Skąd wiesz gdzie jest tata? - powtórzyłem pytanie

Kobieta zamiast odpowiedzieć odwróciła się na pięcie i wróciła na czerwoną kanapę. Usiadła w jej rogu i znów podkuliła nogi pod brodę. Okryła się kocem i oparła bokiem o ścianę.

Patrzyłem na nią wkurzony. Nie chciałem tu być. Oglądanie bajek już mi się nudziło. A przekąski po które chodziłem z Keirą były jedynym powodem do poruszania się. Jednak i one mi się znudziły. Nie miałem tu zabawek z pokoju. Nie miałem tu nic po za dużym ekranem, telefonu i sióstr. Na matkę nie było co liczyć. Ona była w swoim świecie. I nic jej innego nie interesowało.

-spokojnie - zaczęła moja siostra zapewne zauważając moje spięcie - wyjdziemy stąd - powiedziała łagodnie i wyciągnęła ręce by mnie objąć.

Wstałem wkurzony z kanapy i minąłem siostrę. Nie miałem ochoty na przytulasy.

- ja idę stąd teraz - powiedziałem idąc po schodach w stronę drzwi.

Jedna decyzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz