Kolejny rozdział pojawi się 8 maja :D dla @NieSpermNaMnie.- Nie mogę.
- No weź, przecież to nic takiego. - upierał się chłopak, bawiąc się włosami Harry'ego.
- Mój tato nie wie, że jestem gejem.
- Harry, nikt nie każe ci wychodzić z szafy. Przecież możesz przyprowadzić do domu kolegę?
Chłopak zagryzł wargi. To nie było takie proste, jak się Dominicowi wydawało. Wyjawienie prawdy Syriuszowi było tylko ułamkiem góry lodowej. Gdy tylko przekroczą próg jego domu, nie będzie w stanie ukryć tego, że jest czarodziejem. Niby jak miałby się wytłumaczyć z poruszających się obrazów? Albo z obecności skrzata domowego? Spotykali się dopiero dwa tygodnie, a to za wcześnie, aby się ujawniać.
- Poza tym... - przekonywał Dominic, przybliżając wargi do szyi Harry'ego. - Zawsze mogę wpaść jak twojego taty nie będzie. Jak będzie w pracy... Moglibyśmy się wtedy... lepiej... poznać... - w każdej przerwie między słowami następował mokry całus.
- Przykro mi. Nie. - odpowiedział drżącym głosem, bo pocałunki sprawiły, że zaczynał czuć podniecenie.
Dominic oderwał się od niego gwałtownie i zmarszczył brwi.
- Wstydzisz się mnie?
- Co? Nie! Dlaczego miałbym się wstydzić?!
- Kolejny raz mi odmawiasz. Byłeś u mnie w domu kilkanaście razy do tej pory, zanim jeszcze zaczęliśmy się spotykać, a ja u ciebie nie mogę się pojawić nawet pod nieobecność ojca! Dla mnie to brzmi tak, jakbyś się mnie wstydził! - warknął, wstając z rozgrzanego słońcem murka.
- To nie tak! Proszę... Dominic...
- To jak?! Powiedz mi prawdę!
Harry patrzył przez kilka chwil chłopakowi w oczy, próbując znaleźć logiczne wytłumaczenie. Tylko że go nie miał. Nie przygotował się na tę chwilę. Nigdy nie myślał, że zakocha się w mugolu. Nie miał nic przeciwko mugolom, po prostu rzadko kiedy nadarzyła się okazja by jakiegoś poznać.
Jego przedłużające się milczenie dało Dominicowi odpowiedź, której potrzebował. Pokiwał zrezygnowany głową. Złapał za leżący kask i ruszył w stronę zaparkowanego niedaleko motoru.
- Wiesz co, rób jak chcesz. Mam to w nosie. - warknął.
- Dominic, poczekaj! - zawołał za nim Harry zeskakując z murka i biegnąc za nim. Próbował znaleźć cokolwiek co mogłoby go zatrzymać. Jakiekolwiek odpowiednie słowa, ale miał pustkę w głowie.
- Dominic, zostań, proszę! Nie gniewaj się na mnie! To nie tak... to...
Odgłos odpalanego motoru zagłuszył jego próbę wytłumaczenia się. Dominic włączył się do ruchu nie obracając się w stronę Harry'ego. Łzy cisnęły się do oczu bruneta. Czy to już koniec? Czy zaprzepaścił to co udało im się powoli stworzyć? Nawet nie miał telefonu, aby móc do niego zadzwonić. Spróbował ostatni raz. Zaczął biec po chodniku ile miał sił w nogach.
- Dominic!
Jego krzyk rozniósł się po skrzydle szpitalnym, gdy on zerwał się do pozycji siedzącej. Nie był na wąskich ulicach Londynu. Jego ciało nie było rozgrzane słońcem, nie miał na czole czapki z daszkiem, chroniącej przed światłem. Wokół było ciemno, przez wielkie okna wpadała łuna poświaty księzyca, oświetlając swoim blaskiem sąsiednie łóżka. Od Londynu dzieliły go setki kilometrów. A od Dominica jeszcze więcej.

CZYTASZ
Sentire tuum gustum #drarry ✅
FanfictionAkcja opowiadania dzieje się głównie piątym roku. Rodzice Harry'ego nie żyją, ale Lord Voldemort nie przetrwał tamtej nocy. Od piętnastu lat świat zapominał o Czarnym Panu, a Harry jest wychowywany przez Syriusza. Jego życie było prawdziwą sielanką...