Rozdział 2: Biustonosz

10 4 2
                                    

CRYSTAL

Byliśmy już w obiecanej aptece, gdzie miałam znaleźć potrzebne mi produkty przez moją miesiączkę.

A przynajmniej oni myśleli, że są mi potrzebne.

Kiedy oni szukali bliżej wyjścia z apteki różnych leków, ja udałam się cicho do okolic recepcji. Mocno trzymałam nóż od Matta, kiedy weszłam za ladę. Przykucnęłam i zaczęłam przeglądać półki z lekami pod nią wydając jak najmniej odgłosów. Różne leki wrzucałam do swojego plecaka, ale nigdzie nie widziałam niczego przeciwgorączkowego. Westchnęłam cicho.

Zapięłam swój plecak, ale zostawiłam go w miejscu, w którym leżał, czyli za ladą. Wstałam i z myślą o tabletkach przeciwgorączkowych dla Sylvie poszłam w kierunku drzwi, które prowadziły na zaplecze.

Bez większego namysłu, po prostu otworzyłam drzwi i weszłam na zaplecze, przymykając je za sobą, jak gdyby nigdy nic. Kompletnie zapominając, że jest apokalipsa i mogły być na zapleczu zamknięte jakiekolwiek zombie.

Schowałam nóż do kieszeni i zaczęłam cicho szperać po półkach w poszukiwaniu tabletek. W moje oczy rzuciły się jedne z tabletek z napisem "dzień po", ale po chwili namysłu od razu je odrzuciłam. Na kolejnej z półek, która była kawałek dalej, zobaczyłam te tabletki, których szukałam.

Podeszłam do tamtego miejsca i zgarnęłam tabletki z mebla. Wzięłam kilka ich opakowań i wsadziłam do kieszeni moich spodni.

Kiedy już miałam wychodzić zadowolona z zaplecza, usłyszałam charczenie. Odwróciłam się szybko w stronę dźwięku, ale było już za późno.

Zombie rzuciło się na mnie, nim zdążyłam zareagować. Złapałam go za jego zimne barki i próbowałam utrzymać jak najdalej od siebie, ale ten cały czas na mnie napierał, charcząc. Śmierdział obrzydliwie.

W jednej chwili przypomniałam sobie o nożu od Matta, który nadal znajdował się w mojej kieszeni. Kiedy skupiłam uwagę na tym, jak mogłabym go wyciągnąć, zombie naparł na mnie jeszcze mocniej.

Wtedy poślizgnęłam się, przedzierając całą moją koszulkę na plecach oraz raniąc mocno skórę przez wystający metal na ścianie, a potem upadając. Syknęłam cicho, kiedy moje zranione plecy dotknęły zimnej posadzki. Zombie padł zaraz na mnie przewalając przy tym jakieś kartony. Ja nadal trzymałam go daleko od siebie.

Naparłam jeszcze na jego brzuch jednym z kolan, żeby lewą dłonią sięgnąć po nóż z spodni. Chwyciłam go mocno i pchnęłam w głowę umarłego. Z jego głowy zaczęło się coś lać prosto na mnie, a sam padł na ziemię w bezruchu.

- Crystal?!- do pomieszczenia wbiegł Vincent, krzycząc. Za nim oczywiście wbiegł Matt.

Starszy już miał podejść do mnie i mi pomóc, ale ja szybko odrzuciłam od siebie zombie i podbiegłam w kąt pomieszczenia, czując, że jest mi niedobrze. Całą twarz miałam umazaną w "krwi" zombie. Czy mogę to nazwać krwią? Nie wiem, to teraz nieważne.

Czułam jego smród nawet po drugiej stronie pokoju, więc zanim którykolwiek z mężczyzn zdążył do mnie podejść, ja po prostu zwymiotowałam.

Ze stresu, przez smród i przez to, że czułam się tak cholernie słaba. Jeszcze trochę, a mogłabym wąchać kwiatki od spodu.

- Po co tutaj w ogóle przychodziłaś sama? - zaczął Matt po chwili ciszy. Westchnęłam ciężko.

- Musiałam coś wziąć. - usłyszałam jak do mnie podchodzi. Podał mi szmatkę, którą szybko wzięłam i zaczęłam przecierać twarz z pozostałości po zombie.

Crystal | Zombie Apocalypse [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz