Rozdział 3 Poznanie

277 16 3
                                    


Z pogrzebu nie pamiętałam za dużo. Wiem, tylko że płakałam. Płakałam tak głośno, z takim żalem. Dławiłam się łzami. Nikt mnie nie próbował uspokoić. Stałam tam sama. Gdzie był nam wszystkim znany ojciec, który może mnie i nie znał, ale mógłby mnie wesprzeć. W końcu jestem jego córką. Wiedziałam, że tu jest, ponieważ opieka społeczna mi powiedziała. Nagle pani z opieki odezwała się:
- To już czas, żebyś poznała ojca...
- Już teraz? -zapytałam z dziwnym lękiem w głosie.
Nigdy nie widziałam jego twarzy. Nie wiem jak wygląda. Czy powinno mi być wstyd? Każdy podchodził do mnie i składał mi szczere kondolencje. Nagle zobaczyłam jak zbliża się do mnie chłopak. Był starszy. Nigdy go nie widziałam. Miał blond włosy i niebieskie oczy, zupełnie tak jak ja. Dziwne. Podszedł do mnie i podał mi rękę:
-William Anderson -przedstawił się.
Zamarłam. Anderson? William? Nie mogłam uwierzyć, że przede mną stał mój prawdziwy brat. Jeśli on tu jest, to ojciec też musi gdzieś tu być. Miał miły, delikatnie zachrypnięty i zdecydowany głos. Powoli uścisnęłam jego dłoń. Miał miękkie zadbane ręce. Paznokcie też niczego sobie. Ubrany był w białą koszulę oraz eleganckie granatowe spodnie.
-Klara Anderson. -odpowiedziałam po chwili.
Nagle zobaczyłam stojącego za nim mężczyznę. Był wysoki i mniej wysportowany niż William. Od razu domyśliłam się, że musi być to ojciec.
Dziwnie się na mnie patrzył, ale w sumie nie dziwie mu się. W końcu widział mnie pierwszy raz.
-Witaj Klaro, jestem Charles. -przywitał się i tak jak mój brat podał mi dłoń, a ja również ją uścisnęłam. Mój tata miał piwne oczy i ciemne włosy. Ubrany był identycznie jak Will.
-Dzień dobry. -powiedziałam ledwo słyszalnie.
-To ja pójdę do busa po rzeczy Klary, będę tam czekała. -wtrąciła się pani z opieki. Tylko na nią popatrzeliśmy i odprowadziliśmy wzrokiem do bramy cmentarza. Staliśmy w ciszy, nikt się nie odzywał. Nawet ja, która za dużo gadała. Tak mi zawsze mama mówiła. Nagle ojciec ruszył, a Will wskazał dłonią abym poszła za nim. Więc to zrobiłam. Zatrzymaliśmy się przy czarnym Jeepie. Auto było wypożyczone, tak powiedział mi ojciec. Usiadłam z tyłu tak jak mi kazano, a mój brat pakował moje rzeczy do bagażnika. Pojechaliśmy na lotnisko do Krakowa, a stamtąd mieliśmy lot do Anglii. Mój angielski był słaby, ale powiedziano mi, że wszyscy mówią po polsku tylko mieszkają za granicą. Po około trzydziestu minutach byliśmy już na lotnisku. Gdy dowiedziałam się, że lecimy samolotem, który należy do naszej rodziny, zatkało mnie i nie wiedziałam co powiedzieć, dlatego milczałam. Mój brat zobaczył moją reakcję i delikatnie się zaśmiał. W środku było elegancko. Zdecydowanie przeważał tam kolor biały, chociaż takie rzeczy jak np. klamki były pozłacane. Ojciec powiedział mi, że mogę usiąść gdzie chce. Usiadłam na skurzanym fotelu. Lot trwał prawie trzy godziny, a ja nawet oka nie zmrużyłam, rozmyślając o nowym miejscu oraz rodzinie. Próbowałam też trochę poczytać, ale na marne. Czy się stresowałam? Nie. Nie wiedziałam nawet jak dom, w którym będę mieszkać wygląda. Próbowałam go sobie wyobrazić, ale jedyne co o nim wiedziałam to to, że był duży i szaro-biały. Nagle przyszła do nas stewardesa i powiedziała, że za 5 minut lądujemy. Po wylądowaniu od razu poszliśmy na parking. Wsiedliśmy do dużego szarego busa i pojechaliśmy do jak się okazało willi. Czy się stresowałam? Tak.

Wstałam późnym rankiem. Bardzo bolała mnie głowa. Musiałam wziąć tabletkę, chociaż byłam na nie wyczulona. W wieku dziewięciu lat przeziębiłam nerki. Lekarz przepisał mi jakieś dziwne tabletki, po których wymiotowałam i miewałam ataki paniki. Okazało się, że przepisał mi jakieś dopalacze. Moja rodzinka zadbała o to, żeby do tej pory siedział w więzieniu.
Z trudem przełknęłam tabletkę. Zeszłam na dół i na szczęście nikogo tam nie było. Po ostatniej imprezie mam traumę, ponieważ znalazłam wtedy jakiegoś typka leżącego na podłodze całego obrzyganego. Na moje szczęście jakąś minutę później na dół zszedł Nicolas i coś z nim zrobił, ale dokładnie nie wiem co. Na śniadanie zrobiłam sobie owsiankę z owocami. Szybko ją zjadłam i poszłam do stajni. Specjalnie założyłam bryczesy, czyli specjalne spodnie jeździeckie. Planowałam sobie dzisiaj pojeździć. Była przepiękna pogoda. O dziwo miałam dzisiaj bardzo dobry dzień. W ogóle nie stresowałam się przyjazdem Klary.

Klara AndersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz