Ciszę w pomieszczeniu przerywały tylko pojedyńcze, żałosne jęki i pusty odgłos uderzania pięściami w czyjeś ciało. Naokoło było zupełnie ciemno, jedynie nikłe światło włączonego telewizora, który ustawiony na tryb cichy emitował kolejny odcinek Family Guy dawało możliwość zobaczenia czegokolwiek. Skulona w kącie osoba zawodziła żałośnie, ukrywając przed ciosami swoją głowę. Spuchniętą twarz zakrywała firaną włosów, brudnych i posklejanych przez czerwonego koloru substancję wypływającą z rany na skroni. Jej prześladowca nachylał się nad nią z drwiącym uśmiechem na ustach i świecącymi oczami, złapał w pięść garść jej pukli i pociągnął do góry, czemu towarzyszył głośny, gardłowy szloch. Gdy była już na kolanach, rozpoczął rozpinanie skórzanego paska, który trzymał mu spodnie na biodrach, a gdy wysunął go z ostatniej szlówki, opadły wokół jego kostek. Spojrzał prosto w oczy klęczącej przed nim i lubieżnie oblizał wargi. Chwilę później jedynym odgłosem słyszalnym w tej okrótnej ciszy był jej skrzek,gdy nachylała się nad ziemią, a z jej ust wylatywały resztki wszystkiego, co zjadła przez ostatnie kilka dni. Otarła wargi ręką, gdy poczuła, że to już koniec wymiotów, a on przyglądał się temu z obrzydzeniem. Postawił ją w pionie i odwrócił przodem do ściany, po czym zdarł z niej dolną część ubrania. Uderzania pasa o jej skórę rozchodziło się echem po pomieszczeniu. Krew spływała po jej nogach, tworząc wokół niej kałużę, a ona sama mocno podpierała się o twardą powierzchnię, by po raz kolejny nie upaść. Zawyła żałośnie, gdy jego bielizna wylądowała obok wcześniej zdjetych spodni, a rozrywający ból powoli ją zabijaj, gdy on wdzierał się w jej pośladki swoim członkiem. Wierzgała się żałośnie, coraz słabiej, z trudem opanowując drżenie nóg, a jej biodra raz po raz uderzały o twardy gips. On sapał coraz głośniej, wkładał coraz wiecej siły w pchnięcia i czuł, że był blisko cieńkiej granicy. W momencie, w którym on szczytował, odchylając głowę i klnąc, tracąc na chwilę kontrolę nad sytuacją, ona odepchnęła go mocno, aż zatoczył się do tylu. Potykając się o niską ławę, z hukiem upadł na ziemię, a z rozbitej przez przypadek głowy pociekła krew. Kilka kolejnych uderzeń i leżał martwy, a ona patrzyła z przerażeniem na swoją dłoń, którą zacisnęła wokół długiej, metalowej figurki, splamionej teraz czerwienią. Jego zimne, nieruchome oczy prześwietlały ją na wskroś. To był koniec.