Matthew
- Mógłbyś przyjechać do szpitala? - głos mojej matki był pierwszym, który usłyszałem tuż po obudzeniu się.
- Stało się coś? - spytałem, przecierając oczy. Właśnie wybiła jedenasta.
- Chciałabym abyś mi pomógł w pewnej sprawie - zdziwiłem się, bo nigdy nie proponowała mi czegoś takiego. Starała się nie zawracać głowy szpitalem i sprawami związanymi z nim. - Wiem, że szukasz pracy, ale sama nie dam rady.
- Postaram się być za niedługo.
Po skończonej rozmowie postanowiłem wziąć szybki prysznic. Moje myśli krążyły wokół słów mamy. Zawsze, gdy proponowałem jej pomoc, twierdziła, że da sobie radę. Zaniepokoiło mnie, że tym razem było inaczej. Czyżby działo się coś o nim nie wiem?
Podłączony telefon leżał na szafce nocnej. Szybko zgarnąłem go i ruszyłem w stronę szafy. Ubrałem czarną bluzkę i bluzę oraz czarne spodnie. W kuchni znalazłem śniadanie przygotowane przez mamę. Jak zwykle była to jajecznica z bekonem, kanapka z serkiem i pomidorami oraz sok pomarańczowy, którego nienawidziłem. Nie mogłem jednak go wylać. Od zawsze uczono mnie, że jedzenia się nie marnuje, nie ważne czy się je lubi czy nie. Szybko zjadłem posiłek, posprzątałem i wyszedłem z domu. Na parkingu stał czarny mercedes, który dostałem od rodziców na szesnaste urodziny. Szybko odpaliłem wóz i włączyłem się do ruchu. Brak dużego ruchu zdziwił mnie kompletnie. To miasto słynęło z takich rzeczy, a tutaj nagle spokój. Zwaliłem to na brak mojej obecności tutaj przez dwa lata. Mogło się zmienić całkiem sporo. W końcu jakby na to nie patrzeć, życie zawsze idzie do przodu.
Widząc szpitalny budynek coś zakuło mnie w sercu. Jakby uczucie przepowiadające jakieś wydarzenie. Zignorowałem je, nie tracąc czasu na głupie rozważania. Znalazłem wolne miejsce i tam postanowiłem zostawić auto. Było całkiem sporo samochodów na parkingu, ale w końcu to szpital. Ruszyłem w stronę budynku. Ludzie przyglądali mi się z zdziwieniem. Starsze panie przy żegnały się gdy tylko przekroczyłem próg szpitala. Przewróciłem na to oczami. Wiedziałem jak reagują ludzie na wytatuowane osoby. Zacząłem rozglądać się za gabinetem, w którym zawsze przebywała moja matka. Gdy tylko odnalazłem go wzrokiem, ruszyłem w jego kierunku. Gdy byłem już w połowie drogi, ktoś wpadł na mnie. Spojrzałem w dół orientując się, że to była jakaś dziewczyna. Na początku skrzywiła się i pomasowała swoje czoło. Dopiero gdy podniosła głowę, mój oddech gdzieś zaniknął. Jej oczy miały tak piękny kolor, że nie mogłem się od nich oderwać. Nie mogłem opisać słowami, jak bardzo zahipnotyzowały mnie. Przyglądała mi się uważnie przez moment, odchrząkując po chwili. To przywróciło mnie to rzeczywistości. Nie mogłem przestać się jej przyglądać. Dopiero kilka chwil później ominąłem ją. Moje serce biło jak oszalałe, a oddech wracał. Ciągle miałem przed oczami jej twarz, oczy.
Zapukałem do gabinetu, wchodząc. Mama siedziała na środku gabinetu segregując dokumenty. Założyła ręce na piersi, patrząc się na mnie jak naburmuszona dziewczynka. Powoli wstała w podłogi i otrzepała spodnie. Ledwo powstrzymałem śmiech, przez co moja twarz wygięła się w grymasie.
Tak jak jej.
- Czy tutaj przeszło tornado? - spytałem podchodząc bliżej.
- Haha, śmieszne - warknęła. - Nie stój jak idiota i pomóż mi z tym.
- Nie mogłaś zostawić to rezydentom?
- Aby mi je pomieszali lub pogubili? - usiadła przy biurku, wkładając papiery do teczek. Nie czekając dłużej przykucnąłem i zacząłem zbierać pozostałe kartki. Jakieś zapiski prawne, dokumentacja medyczna. - Coś długo ci zajęło pojawienie się tutaj.
CZYTASZ
Pieśń jesiennej nocy
Teen FictionLucy Stone nigdy nie posiadała łatwego życia. Ojciec narkoman, a matka alkoholiczka traktowali dziewczynę gorzej niż psa. Zawsze głodna, zmęczona i niewyspana, dzięki pomocy swojej bogatej babki, wydostaje się z patologicznego domu i wychodzi na pro...