4.Rodzina

180 5 36
                                    

Pov:Lissy

Dziś rano dowiedziałam się od tatusia że mają przyjechać wujkowie i ciocia!

Siedziałam na kanapie myśląc w co się z nimi pobawie, musi to być coś fajnego a nie berek czy chowany. Chociaż?

Jakiś czas później usłyszałam krzyk wujka Dylana, pobieglam do drzwi i przytuliłam się do niego i całej reszty. Po chwili na dół przyszedł też tatuś z mamą i Michiem.

Gadali strasznie długooo ale w końcu przestali-pobawimy się?-usmiechnelam sie słodko.

-jasne księżniczko-zasmiał sie wujek Shane nawiązując do korony na mojej głowie.

Poszliśmy na gore do mojego pokoju, na prawie wszyscy bo tata powiedział że musi porozmawiać z wujkiem Willem.

-a wiec w co sie bawimy piękna?-zapytala ciocia a ja wskazałam na stolik z małymi krzesełkami i zastawą.

-zrobimy podwieczorek!-usmiechnelam się-ale musicie wyglądać jak księżniczki- powiedzialam a wujkowie spojrzeli po sobie zakłopotani.

Cóż nie zmieścili się w moje sukienki wiec poprostu dalam im kolorowe kocyki, ciocia pomogła mi ich w to ubrać a ona sama wygaldala juz jak księżniczka. Miała ładna sukienkę a ja dałam jej jeszcze korone.

Gdy usiedli wyjęłam z szawki herbatniki i wode która nalalam do dzbanuszka.

Pov: Dylan

Gdy młoda na chwilę poszla na dół po wiecej słodyczy patrzyliśmy sie na siebie z rodzeństwem nie wiedząc co robić.

- wyglądacie cudownie- zaśmiała sie Hailie, przez co Tony wystawił jej środkowy palec.

-Nie wkurwiaj mnie-mruknal rozbawiony Tony

-to krzesełko zaraz pierdolnie-mruknał Shane

Cóż wyglądało to pewnie cudownie, trzech dorosłych facetów przebranych za księżniczki siedzących na malych krzesełkach przy jeszcze mniejszmy stoliku.

-Marudzisz, nie ładnie tak narzekać na meble gdy jesteś na tak wystawnym przyjęciu. Gdzie twoje maniery braciszku?- zaśmiała sie nasza siostra

-wlasnie gdzie twoje maniery?-zgodzil sie z Hailie Tony.

-moje maniery? To ty strasznie siorbiesz i mlaszczesz nie wychowana dziwko-mruknal Shane do bliźniaka

-ej nie możesz nazywać Kopciuszka dziwką, pierdolona Pocahontas.Co ty wogóle robisz na naszym przyjęciu?-widzialem jak sie wkurwili cóż przynajmniej jest śmiesznie - wypierdalaj do lasu.

Słyszałem jak Hailie wybuchla śmiechem a bliźniacy wyglądali jakby mieli sie zaraz tu napierdalac. Mam nadzieję ze mlodej się jeszcze zejdzie.

-Kretyni nie umiecie sie bawić-powiedzialem śmiejąc się-porażka

-Zamknij ryj Śnieżko-mruknał do mnie mlodszy z bliźniaków. Shane nagle wylał wode z jego filiżanki.

-zalales wszystko idioto-powiedzialem odsuwając się na krzesełku-sprzataj to

-sam se to kurwa sprzątaj, to twoja robota-zasmial się-ja jestem Pocahontas, śnieżka lubi popierdalac z miotłą co nie?-spojrzal na naszą siostrę a ta skinela głową. Zdrajca.

-wsadze ci te miotłę w dupe jak sie nie zamkniesz- kocham te nasze kłótnie, fajnie tak wrócić do starych dobrych czasów.

-jesteś dziś wyjątkowo niezadowolona- odezwal sie ten młodszy bliźniak- myslalem ze bedziesz szczęśliwsza, bo posuwa cie 7 karłów na raz, ty puszczalska dziwko

-ja mam siedmiu krasnali do bzykania, ale przynajmniej to nie ja gubie obuwie wracajac z imprezy po północy.Jestes poprostu zapijaczona suką-wczulem się-moze przyda ci się jakaś terapia? Odwyk czy coś?

-spierdalaj-mruknal jedząc herbatnika

-nie macie za grosz klasy-wtracila sie Hailie, pijac wode z plastikowej filiżanki.

Gdy juz mialem sie odezwać nasza bratanica weszla do pokoju z jakimiś czekoladkami.

-slabe z was księżniczki-zasmiala sie dziewczynka- Victor już był lepszy- spojrzałem na siostre pytajaco a ta wzruszyła ramionami tez nie wiedząc o kogo chodzi.

-kim jest Victor mloda?-zapytałem a ta spojrzała na mnie jak na idiote.

-moj kolega-powiedziala uśmiechnięta-musicie go poznać jest fajny ale czasem wkurzający

-zdecydowanie musimy go poznać-mruknal Tony.

Ciekawy jestem czy Vincent wie, nie wiem potem i tak z nim pogadam.

Jakiś czas później Lissy zrobila się senna i zaczęła marudzić położyła się do łóżka a Hailie zostala z nią by przeczytać jej bajkę.

Zszedłem z chłopakami na dół wcześniej zdejmując z siebie koce i korony, usiedliśmy na kanapie a bliźniacy włączyli jakąś gre.

-widzicie młoda se znalazła kogoś szybciej od was-zasmialem się otwierając sobie piwo, ich miny byly bezcenne.

-nie spotykam sie z byle kim-mruknal jeden z bliźniaków rzucając we mnie kontrolerem.

-za to ruchasz kogo popadnie-powiedzialm rozbawiony, odstawilem puszke na stolik i dołączyłem do nich do gry.

-zazdrosny?-uniosl brew Shane z tym swoim usmieszkiem.

-uwierz że nie, mi i Martinie dobrze się układa-zabilem go, przegryw-bardzo dobrze nawet bym powiedział

-bedziemy wujkami?-wtracil sie Tony

-nie zapedzaj się, jestem za młody na dziecko zresztą zabezpieczamy się-pokrevilem głową, durnie.

-czy wasz jedyny temat do rozmów to sex?-zapytal z westchnieciem Will który wszedl do salonu, a zaraz za nim Vincent.

-oj tam oj tam-zasmialem się-jeszcze troche i nasz dziadziuś bedzie miał takie rozmowy z swoja córka-puscilem do niego oczko, widzialem jak sie spiął. Kocham go denerwować.

-zamknij się-mruknal chłodno-takie rozmowy to dopiero za przynajmniej z 20 lat, skad ci sie to wzięło?-zmierzyl mnie wzrokiem

-a to ty nie wiesz?-zmarszczylem brwi-to nic jesteś głuchy i nie słyszałeś.

-gadaj-powiedzial juz najwyraźniej zirytowany-chodzi ci o tego dzieciaka z którym sie zadaje?-spoojrzalem na niego, on jest wróżka. Skad on niby to wiedział-mowilem jej by z nim nie gadała-westchnal siadajac obok.

-Vincent spokojnie to sa tylko dzieci-powiedzial Will

-Kurwa, to jest syn Rettera-mruknal Vincent przecierając twarz dłońmi.

Ze co kurwa?










To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 06 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nie tak miało być Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz