Rozdział 11.

42 4 4
                                    

Nie, nie, nie, nie..

To się nie dzieje, ta kobieta nie mogła tu tak po prostu przyjechać. Nie mogła mnie znów zabić.

- Miło cię tu gościć Eleonoro. - odezwała się Rita, ratując mnie z obiec tego potwora. - Jestem Rita, żona Thomasa. - wyciągnęła do niej rękę, przez krótką sekundę widziałam irytację malującą się na twarzy mojej rodzicielki, jednak ta szybko się zrefleksowała i uścisnęła jej dłoń.

- Oh jak miło cię poznać Rito! - wykrzyknęła w udawanym zachwycie, wiedziałam że wewnętrznie czeka tylko na moment by wytknąć jej błędy lub zrobić coś co zniszczy ich małżeństwo. Mimo upływu lat, ta kobieta wciąż żyje zemstą. - To co? Może wspólna kawa, chętnie się dowiem co dzieje się u mojej córeczki.

Przewróciłam oczami na jej słowa, wszyscy zgodnie udaliśmy się do salonu gdzie już po chwili popijaliśmy kawę. Eleonora nie zapomniała mi jednak wytknąć, że w moim stanie kawa nie jest wskazana, zrobi wszystko by uznali ją za idealną matkę. Rodzice zaczęli wymieniać się między sobą informacjami na mój temat, a ja byłam szczęśliwa, że w momencie rozmawiania o moich studniach zadzwonił dzwonek do drzwi. Prędko się podniosłam jednak zatrzymała mnie ręka Rity, kobieta delikatnie się uśmiechnęła i dała znać, że to ona otworzy. Widziałam po niej, że tak samo jak ja ma dość brunetki, szczerze to jej sie nie dziwiłam. Eleonora już kilka razy zaczęła flirtować z byłym mężem, który jednak ni jak nie reagował na zaczepki. Na powrót zajęłam swoje na burej kanapie, chociaż wpatrywałam się w ojca to nie słuchałam na żadne jego słowo, odpłynęłam myślami do czasu gdy znienawidzona przezemnie kobieta opuści ten dom. Jednak moje rozmyślanie przerwał, niestety dobrze mi znany głęboki męski głos.

- Dzień dobry. Przepraszam, że przeszkadzam, nie miałem pojęcia, że masz gości Thomasie, zapomniałem cię wcześniej poinformować o nowych zadaniach na egzaminach. - Jak sparaliżowana przeniosłam wzrok na ubranego w czarną koszulę wysokiego mężczyznę. Mój ojciec jakby się ożywił i wstał z kanapy by przywitać się z przyjacielem. Tuż za nim wzrokiem podążyła Eleonora, która chyba tylko cudem powstrzymywała się by nie zrobić awantury, o to że ktoś śmiał jej przerwać gdy mówiła.
Kobieta podniosła się po czym otrzepała ramię z niewidzialnego kurzu. Podeszła do mojego profesora wyciągając w jego stronę swoją zadbaną dłoń.

- Eleonora Arnne. - uśmiechnęła się wyuczonym uśmiechem. Mężczyzna bez zawahania przyjął jej dłoń i ucałował jej czubek.

- Miło mi. - odwzajemnił jej uśmiech, jednak zauważyłam, że nie bardzo miał na to ochotę. Jego twarz była jak wykuta z kamienia, a mięśnie widocznej napięte. - Michael Costa.

- Oh! - kobieta ułożyła ręce przykładając je do policzków. Już wiedziałam co zamierza zrobić. Idealny teatrzyk, a wszyscy znajdujący się na około niej, będą jej kukiełkami. - Jest Pan profesorem mojej cudownej córki. - zdecydowanie zszokowała tymi słowami mojego wykładowcę, ten przyjrzał się jej nieco bardziej niż wcześniej, później przeniósł wzrok na mnie analizując moją twarz, jakby coś sprawdzał. - Ah proszę tak nie patrzeć, córka wdała się w ojca. - zachichotała.

- Przepraszam Panią. - uśmiechnął się szarmancko w stronę Eleonory, z niewiadomego powodu coś mnie ukuło w klatce piersiowej, przecież nie mogło mi przeszkadzać, że tak się do niej uśmiecha, co nie?

- Ależ nic się nie stało. - dalej szeroko się uśmiechała, ostatnio ją taką wiedziałam gdy odbierała statuetkę za przysłużenie się mojemu rodzinnemu miastu. - Skoro już się spotkaliśmy, może Pan mi opowiedzieć jak idzie moje córce na studiach. Prawo to wymagający kierunek.

- Tak właściwie..- wstrzymałam oddech, jeśli tylko powie, że spóźniłam się na zajęcia i to ile z nich opuściłam, to mogę kopać sobie dół w pobliskim lesie. - Pani córka świetnie sobie radzi, jest ambitna i ma najlepsze wyniki. Bynajmniej z prowadzonych przeze mnie zajęć.

- Oh.. - Eleonora wypuściła z siebie ciche zawiedzione westchnienie, jednak po chwili się ożywiła dalej udając dobrą mamusie. - Jak dobrze, zawsze wiedziałam, że moja córka jest zdolna.

Rozmowa pomiędzy rodzicami i profesorem trwała jeszcze jakiś czas, więc w połowie postanowiłam się niezauważenie wymknąć.

Nie długą chwilę później znajdowałam się w niedalekim od mojego miejsca zamieszkania parku. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie się dzieje, nie mogłam uwierzyć, że ta kobieta znów zaśmieca moje życie. Nie rozumiem po co tu przyleciała, nie posadziła bym jej o troskę nade mną przez to że ostatnio trafiłam do szpitala, pewnie gdy tylko się o tym dowiedziała zaczęła świętować z czerwonym wytrawnym winem w ręku. Znając ją wypiła nawet dwie butelki, a zaraz po tym przypomniała sobie, że jeszcze żyje.

Usiadłam na ławce pod pewnym wielkim drzewem próbując się uspokoić. Podkuliłam nogi na ławce obejmując je ramionami, wzrok utkwiłam w niedalekiej rzeczce, wokół niej latało sporo motyli a w środku pływały dzikie kaczki.

- Twoja matka nie jest dobrą kobietą, prawda? - niemal podskoczyłam na ławce gdy z prawej strony doszedł do mnie niski tręb męskiego głosu. Odwróciłam głowę w jego stronę zauważając dobrze znajomą mi twarz, przecież nie mógł być to nikt inny niż Profesor Costa.

- Nie wiem o czym Pan mówi. - uśmiechnęłam się nerowowo, tylko jego mi tu brakowało, po co tu przylazł. - Śledzi mnie Pan, czy to przypadek? - uniosłam brwi, mężczyzna zaśmiał się jednak nie brzmiało to tak jakbym go rozbawiła. Przysiadł na ławce obok mnie.

- Wyobraźnie masz niesamowicie wielką, jednak po prostu tędy przechodziłem. - odrzekł, jednak dało się wyczuć nerową atmosferę, musiał kłamać. Tylko, dlaczego?

- I zatrzymał się Pan specjalnie przy mnie po to by porozmawiać o mojej matce? - prychnęłam i wstałam odchodząc kilka kroków od niego. - Jeśli tak to nie mamy o czym rozmawiać.

- Mam inne zdanie na ten temat. - przybliżył się na tyle, że dzieliło nas jedynie kilka centymetrów. Uniosłam głowę by móc nadal patrzeć mu w oczy, nie wycofałam się ani o krok, byłam na to zbyt dumna.

- Z całym szacunkiem ale Pana zdanie nie leży w moich interesach. - oparłam ręce na jego klatce piersiowej gdy znów się przysunął. Czułam jak moje ciało zaczyna drżeć w wyniku nadmiernych emocji, musiałam pobyć sama, chciałam odzyskać spokój.

- Z całym szacunkiem, jednak sądzę że nasza rozmowa jest ci teraz potrzebna. - zatrzymałam się nie patrząc mu już w oczy, nachylił się do mnie by objąć mnie jednym ramieniem. Z początku niechętnie przyłożyłam czoło do torsu mężczyzny, po chwili jednak odczułam jakąś ulgę. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś przytulił mnie z taką mocą, jeśli kiedykolwiek coś takiego miało miejsce.

H.

Przepraszam za tak krótki rozdział, w ostatnim czasie mam zbyt wiele na głowie, dodatkowo zasypały mnie przygotowania do matury i praca.
Dziękuję, że jesteście.
Wasza

H.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 30 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Hideous Creature Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz