Rozdział 2

18 2 3
                                    

*Kilka dni wcześniej*

- Calum. - Słyszę głos matki, który wyrywa mnie z objęć Morfeusza.

Zamykam oczy, mając nadzieję, że mama da mi spokój.

Wczoraj zbyt długo grałem z chłopakami i poszedłem spać grubo po drugiej. Cztery godziny snu to zdecydowanie za mało.

Niestety moja matka nie odpuszcza, czuję jak dotyka mojego ramienia, którym następnie potrząsa:

- Calum do cholery. Wstawaj, bo spóźnisz się do szkoły!

Otwieram ociężałe powieki, a w półmroku mojego pokoju dostrzegłem postać matki. Miała na sobie swój pielęgniarski mundurek - symbol ciężkiej pracy i poświęcenia dla nas: dla mnie i mojej młodszej siostry. Odkąd tata nas opuścił, mama musiała radzić sobie sama. Zawsze podejmowała dodatkowe dyżury, aby zarobić trochę więcej pieniędzy.

Kiedyś byłem na nią wściekły za to, że nie mogła być ze mną w ważnych chwilach - na pasowaniu na ucznia, zakończeniu pierwszej klasy, czy konkursach talentów. Razem z Sophia zazdrościliśmy naszym rówieśnikom, którzy mogli liczyć na wsparcie swoim rodziców w tak szczególnych dla nich momentach. Dopiero z wiekiem zacząłem doceniać i rozumieć poświecenie mojej rodzicielki.

Do tej pory jest mi głupio z tego powodu, jednak by zadośćuczynić jej moją chwilę słabości, obiecałem sobie, że skończę szkołę z wyróżnieniem, by dostać się na wymarzone studia, które z kolei miałyby dać mi pracę, dzięki której moja mama nie musiałabym już tak ciężko harować każdego dnia.

- Mamo, błagam, jeszcze chociaż pięć minut! - Załamałem się pod ciężarem zmęczenia, próbując schować głowę z powrotem pod poduszkę.

- Do drugiej grał z chłopakami przed kompem! - Jak na zawołanie, w drzwiach pokoju pojawia się postać mojej siostry, która jest ogromną skarżypytą. Niech tylko poczeka - prawdopodobnie w ten weekend nasza mama ma nocną zmianę, więc razem z Marcusem i Liamem damy młodej popalić. Przygotujemy jej horror życia, po którym przemyśli dwa razy zanim na mnie doniesie...

- O nie. Calum Martinus Brooks, wstawaj natychmiast! - Niestety z moją mamą nie ma żartów.

Jej słowa są jak wyrok, a kiedy ściąga mi kołdrę, odczuwam przyjemny chłód - mamy październik, a co za tym idzie, noce i dnie nie należą już do najcieplejszych.

W rezygnacji podnoszę się z łóżka, ocierając zaspaną twarz.

Z rezygnacją siadam na łóżku i pocieram moją zaspaną twarz:

- Zadowolone? Wstałem. - Odwracam się w stronę obu kobiet. Sophia wystawia w moją stronę język, na co odpowiadam jej środkowym palcem. Mama tylko przewraca oczami i jak najszybciej wychodzi z mojego pokoju, by dokończyć przygotować dla nas śniadanie.

Rozciągam się leniwie, wstając z łóżka i kierując się w stronę komody, by wyciągnąć pierwsze lepsze ubrania. Dzisiaj wybieram czarne, porwane na kolanach spodnie oraz czarny podkoszulek. Na szafie wisi koszula w kratkę. Niezbyt oryginalny look, ale czuję się w nim wyjątkowo dobrze.

Z całym „dobytkiem" ruszam do łazienki, by ogarnąć się do porządku.

Ubieram swoje ubranie. W momencie, w którym przeczesuję grzebieniem moje czarne włosy, na udzie czuję wibrację. Wyciągam mój telefon z kieszeni spodni, by zobaczyć, kto do mnie napisał.

Kiedy odkrywam nadawcę, uśmiecham się do urządzenia jak głupi do sera.

To nowa wiadomość od mojej kochanej Kelly, która napisała do mnie, by się ze mną przywitać oraz życzyć mi miłego dnia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 01 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mirror ManOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz