ROZDZIAŁ PIERWSZY

22 4 0
                                    

Leila

Cztery lata wcześniej.


Za oknem świeciło słońce, które rozgrzewało swymi promieniami, całą Nicee. Miałam na sobie swoją ulubioną, bawełnianą sukienkę w kolorze błękitu morskiego i jak zwykle przyszyty uśmiech na twarzy. Tego dnia czułam się szczególnie dobrze i nie chciałam, żeby coś lub ktoś mi to zepsuł.

Właśnie wtedy z trzaskiem otworzyły się drzwi mojego mieszkania, a do pokoju wtargnęła moja siostra, Eveline, jak zwykle bez pukania.

-Leila, musisz mi pomóc! - zawołała, trzymając w ręku stertę papierów.

Uniosłam brwi, zastanawiając się, co znowu wymyśliła, a potem patrząc wprost na dziewczynę, zagadałam:

-Co się stało, Eveline?

-Wywiad! Przegapiłam termin na złożenie artykułu i teraz mam kłopoty. Potrzebuję twojej pomocy, żeby to naprawić - wyjaśniła, podchodząc bliżej, bym mogła przyjrzeć się jej zdezorientowanemu wyrazowi twarzy.

-Widziałam, że nadążasz z terminami... - zaczęłam, ale przerwała mi nerwowo machając rękami.

-Tym razem się pospieszyłam i teraz mam bałagan. Proszę, Leila, jestem w kropce! - Eveline wyglądała na skrajnie zestresowaną, co było niecodzienne, biorąc pod uwagę jej zwykłą pewność siebie.

Chociaż początkowo miałam ochotę ją zbesztać, nie mogłam odmówić pomocy siostrze.

-Dobra, pokaż mi, co masz, a zobaczymy, co da się zrobić.

Siostra odetchnęła z ulgą i przekazała mi plik papierów. Siadając razem przy stole w kuchni, zaczęłyśmy rozkładać dokumenty i planować, jak naprawić sytuację.

W tle słyszałam śpiew ptaków i odgłosy miasta, ale mimo wszystko czułam, że ten dzień, który miał być tak beztroski, właśnie zmienił swój kierunek.

*

Wszystko poszło zgodnie z planem jak powinno. Pomogłam jej ze wszystkim, a tuż po tym, poszła sobie do swego pokoju.

Ja za to wróciłam z powrotem na swoje łóżko i wzięłam się za czytanie nowej powieści. Książka miała ponad czterysta stron, lecz ja i tak wiedziałam, że zdołam ją jeszcze dzisiaj przeczytać. To było moje ulubione zajęcie - zanurzanie się w świat innych, odmiennych od rzeczywistości opowieści, której bohaterowie stawiali czoła wyzwaniom, których sama nigdy nie doświadczyłam. Ale tam, między kartkami książki, odnajdywałam emocje, których w moim życiu codziennym brakowało.

Po długiej chwili spoglądnęłam na zegarek. Była już późna noc, ale światła uliczne wciąż przenikały przez zasłony, malując na ścianie cienie. W książce właśnie bohaterowie zmierzyli się z niebezpieczeństwem, a ja czułam się jakby byłam tam razem z nimi, przeżywając ich losy na własnej skórze.

Nagle, gdzieniegdzie w domu rozległ się cichy stukot. W pierwszej chwili myślałam, że to tylko efekt mojej wyobraźni, ale gdy stukot powtórzył się, wiedziałam, że muszę zbadać, co go wywołuje. Powoli wstałam z łóżka, kładąc książkę obok. Teraz toczyła się walka między moją ciekawością a uczuciem bezpieczeństwa, które chciało trzymać mnie w łóżku, w ramionach bezpiecznego świata literatury.

Po kilku chwilach postanowiłam odnaleźć źródło hałasu. Zaczęłam zbliżać się do drzwi, kiedy nagle usłyszałam szelest zza firanki. Serce zaczęło mi bić szybciej. W ciszy domu każdy dźwięk brzmiał jakby był potencjalnym zagrożeniem. Odsunęłam firankę i spojrzałam na ulicę pustego przedmieścia. Nikogo nie było widać. Jednak coś przyciągnęło moją uwagę - na chodniku leżała staroświecka pocztówka. Zdezorientowana sięgnęłam po nią. Była pokryta kurzem i miała na sobie stare znaczki pocztowe.

Niestety, czytanie tej tajemniczej pocztówki nie odbyło się tak szybko jak książki. To było jak odkrywanie zagadki z zamkniętymi oczami. W końcu zdałam sobie sprawę, że nie jest to zwykła kartka - była to zapowiedź czegoś, co mogło całkowicie zmienić moje życie.

Jestem z tyłu.

Nie wiedziałam co miałam zrobić. Czy pójść przed siebie. Czy jednak się odwrócić.

Ja jednak byłam zbyt głupia i wybrałam tę drugą opcję. Odwróciłam się i w pierwszej chwili, dostrzegłam wysoką i wysportowaną posturę, szatyna. Był to nikt inny jak, Zack Hayes. Mój najlepszy przyjaciel od czasów, gdy chodziliśmy jeszcze na czworaka.

-Zack! Czemu ty musisz mnie tak ciągle straszyć! - krzyknęłam, patrząc na chłopaka ze złością widoczną, w moich pięknych jasnoniebieskich oczach.

-Bać to możesz się diabła, Lilio - powiedział, a bicie serca, zaczęło powoli i stosownie zwalniać.

-A tym diabłem, to jesteś ty, Zygzaku? - odparłam ironicznie wciąż spoglądając na jego oczy koloru, ciemnego brązu.

-Zawsze, pijawko.

-Dobra skończ już. Przejdźmy do rzeczy - Spoglądnęłam ponownie na Zack'a, a tuż po tym dokończyłam: - Po co tutaj tak właściwie przyszedłeś?

Otarłam swoje dłonie i cicho westchnęłam.

Po krótszej chwili zobaczyłam, jak to jego ręce, które od momentu, kiedy tutaj się zjawił, przybliżają się do mojej postury. W nich nie było, żadnego węża, żaby, płomienia czy nawet i pająka. Były w nich białe róże, które były moimi ulubionymi.

Co tu kurwa się odpierdalało, ja się pytam?

-D-Dlaczego? - zapytałam, patrząc to na kwiaty to na szatyna.

-Leila... J-Ja...

-Ty?

-Ja się w tobie od dłuższego czasu kocham. - Nie wiedziałam co tak właściwie się teraz działo. Znów zaczęło bić mi serce, aż tak strasznie, że chciało mi chyba wyskoczyć. Nie wiedziałam co miałam na to odpowiedzieć, dlatego przytuliłam chłopaka do siebie i popatrzyłam na niego z pełną szczerością.

-Ja chyba, też...

Zack pochylił się do mnie i wymierzył do mnie pocałunek w mój policzek. To było strasznie słodkie z jego strony, dlatego ja odwzajemniłam to w jeszcze mocniejszym uścisku.

-Dobra chłopaki możecie już wychodzić - wypowiedział, a ja do końca nie wiedziałam o co mu chodziło.

Jakie chłopaki?

Tuż zaraz po wypowiedzeniu przez chłopaka, tego zdania zobaczyłam, jak przyjaciele Zack'a wychodzą z jakiegoś ogromnego krzaka, który znajdował się w moim ogrodzie.

O co do cholery chodziło?!

Usłyszałam śmiechy wszystkich osób wraz z zielonookim.

-Jesteś taka słaba, Leila. Nawet nie masz pojęcia co z tobą robiłem przez te wszystkie lata, a ty jeszcze się kurwa zgadzasz na związek? Jesteś jebaną suką, Leila! Nic wartą. - Słowa, które wypowiedział zaczęły mnie boleć. Czułam jak coś wilogtnego wylatuje z mych oczu. Były to jak nic innego, gorzkawe łzy. Spływały powoli. Cienko. Płytko. Wolno.

Chłopak rzucił mną tak, że potknęłam się o kamień i opadłam na trawnik. Szedł to swoich kolegów mówiąc jaki to jest on fajny, przy okazji depcząc białe róże, które mi kupił.

Nie mogłam wypowiedzieć, żadnego słowa. Jednak to udało mi się wypowiedzieć:

-Dlaczego?

Zamknęłam oczy. Widziałam pustkę. Mroczki oplatały mnie, jak jakaś dzika ulewa. Chciałam umrzeć. Chciałam zostać martwa. Chciałam zniknąć, aż tak, żeby nikt mnie nigdy nie odnalazł.

A to wszystko przez tego głupiego, Zack'a Hayes'a. 

Love me, againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz