rozdział 4

57 4 1
                                    

LAYLA

-Czy możesz mnie w końcu puścić? - szarpnęłam ręka wyrażając swoje niezadowolenie. Ciągnął mnie już tak dobre pięć minut. To stawało się coraz bardziej irytujące, zwłaszcza, że nie raczył odpowiedzieć na żadne z moich pytań na przykład: Dokąd idziemy? Co tu robi? I moje ulubione - Czy możesz mi odpowiedzieć? Wystarczy ruszyć językiem i odpowiedzieć najprostszymi słowami. - Zayn do cholery - puść mnie w końcu.

Zadziałało jak płachta na byka . Stanął jak wryty i popatrzył na mnie z czystą furią w oczach . Nie bałam się go , co dla mnie samej było dziwne. Chociaż czy chłopak,który zadbał o moje bezpieczeństwo w tamtą zimną noc i położył do łóżka mógłby mnie skrzywdzić? Z całą pewnością tak ,ale bardziej zepsuć się mnie już nie da .

- Nie mów do mnie po imieniu. - szepnął rozwścieczonym głosem. - nie tutaj i nie gdy nie jesteśmy sami Lay, nigdy . - mówił cicho wyraźnie starając się nie podnosić głosu.

- A niby dlaczego Ty możesz mówić do mnie po imieniu,bo co ? Ja niby jestem gorsza? Wielki pan mafiozo się znalazł. A jak będę mówić to co zabijesz mnie? Właściwie możemy to sprawdzić .- i to mówiąc zaczęłam biec i drzeć się po drodze - ZAYN , ZAYN no chodź mafiozo, zabijesz mnie ? ZAYNNN - nie miałam czasu patrzeć czy za mną biegnie, ale chyba nawet wolałam tego nie wiedzieć.

Biegłam krzycząc dalej na cały głos aż nagle poczułam, że zderzam się się z czymś lub raczej kimś twardym. Podniosłam głowę zauważając dokładnie tego bruneta przed którym dopiero uciekałam. Uśmiechał się chytrze,ale w oczach nadal lśnił mu promień grozy. Zamarłam czując zaciskające się wokół mojej tali umięśnione, męskie ramiona.

- I co blondyneczko,czy to już jakaś nasza tradycja, że ciągle na mnie wpadasz? - popatrzył na mnie z iskrą niebezpiecznego rozbawienia w oczach.

- To już jakaś nasza tradycja, że ciągle we mnie wchodzisz? - odparłam zła.

- Jeszcze nie zacząłem,ale jeśli zaraz nie przestaniesz się wiercić to ten stan rzeczy może się szybko zmienić. - wypowiedział te słowa z taką pewnością siebie , że język utknął mi w ustach.

Jebany padalec . - pomyślałam , od razu przestając się wiercić . Takie ego ,a tak mało do zaoferowania. Odsunęłam się od niego na tyle ile mogłam i spiorunowałam go wzrokiem.

Znowu zaczęliśmy iść w nieznanym mi kierunku,ale dla własnego zdrowia psychicznego wolałam już nie zadawać pytań. Cisza była tak niezręczna , że marzyłam o tym by już znaleźć się w miejscu do którego mnie ciągnął. Po jakichś pięciu bardzo niezręcznych minutach spędzonych w bardzo napiętej atmosferze znaleźliśmy się przy aucie. Chyba nie jego,bo te co miał ostatnio wyglądało inaczej.

Nic nie mówiąc otworzył mi drzwi po stronie kierowcy i cierpliwie czekał aż zajmę miejsce i zapnę pasy . Zamknął drzwi i udał się na miejsce kierowcy. Zaczęłam się zastanawiać jakie mam szanse na ucieczkę,ale raczej marne patrząc na ostatnie podejścia, więc niechętnie zdecydowałam się siedzieć na tyłku.

Kierowca zajął miejsce i również zapiął pasy nawet na mnie nie spoglądając.
W środku czułam coraz większy niepokój kiedy odpalił silnik i wrzucił bieg. Nadal nic nie mówił co stawało się lekko niepokojące. Auto ruszyło,a ja oparłam głowę o szybę. Jechaliśmy już jakiś czas, kiedy dotarł do mnie dźwięk jego głosu.

- Lubisz adrenalinę? - spojrzałam na niego nie pewnie. Takiego pytania się nie spodziewałam.

- Nie jestem pewna czy myślimy o tym samym, więc Ci nie odpowiem. - mruknęłam w jego stronę ponownie opierając głowę o szybę. Dla mnie adrenaliną było stanie na rękach, więc jak miałam na to odpowiedzieć skoro jego definicja to zapewne zupełnie co innego?

- No to zaraz się dowiemy. - powiedział bardziej sam do siebie niż do mnie , więc postanowiłam to zignorować.

Po jakimś czasie krajobraz zmienił się na ten dobrze mi znany. Wyścigi to jedna z najlepszych rzeczy jakie było mi dane oglądać. Tylko po co my się tu znaleźliśmy? Jechaliśmy przez tłum z prędkością żółwia,bo jakieś napalone małolaty zachodziły drogę.

Serce mi się zatrzymało kiedy zobaczyłam linie startu,a na niej ustawione samochody i jedno wolne miejsce,w które najwyraźniej się kierowaliśmy. To się nie działo. To tylko mój jebany sen . Tylko głupi sen.

Zayn ? - zapytałam bardzo nie pewnie jakby nagle cała pewność siebie jaką w sobie miałam wyparowała. - Czy my ? Czy Ty ?

- Czy będziemy się ścigać? Owszem. - odparł kompletnie zrelaksowany jakby był pewny przyszłości. Czy on nie ma żadnego instynktu samozachowawczego? Stracił rozum. Jasne uwielbiałam na nie patrzeć,ale sama nigdy nie chciałam w nich uczestniczyć.

- My nie możemy, wypuść mnie. - zaczynałam panikować widząc, że nadal nie ubłaganie zbliżamy się do startu.

On jednak jedynie zaśmiał się krótko i zajął miejsce pośród innych aut. Przeżegnałam się w myślach i odmówiłam wszystkie paciorki jakie tylko przyszły mi na myśli.

- Ja pierdole. Zginę. - panikowałam coraz bardziej kiedy bardzo skąpo ubrana kobieta wyszła na ulicę.

- Nie dziś. - odparł,a wtedy kobieta opuściła rękę z chustą w dół i auto ruszyło z piskiem opon. Krzyk uwiązł mi w gardle kiedy ciało wbiło się w fotel . Zakryłam oczy czując zawrotną prędkość z jaką jechaliśmy. Całe życie przeleciało mi przed oczami. Spojrzałam na Zayna kątem oka i zobaczyłam, że ten debil po prostu się uśmiechał. Jak zaraz nie zginę przez rozpierdolenie się na poboczu to na pewno umrę na zawał serca. Poczułam dotyk na udzie i z prędkością światła opuściłam ręce i otworzyłam oczy. Na mojej nodze spoczywała ręką tego bezmózga .

- Ręka na kierownice ! - pisnełam spanikowanym głosem,a ten jedynie zaśmiał się pod nosem i uszczypnął mnie . Zabrał rękę,a ja zdecydowałam się zerknąć na drogę. Właśnie wchodziliśmy w ostry zakręt, więc szybko zamknęłam powieki czując jak mną rzuca. Otworzyłam je ponownie kiedy poczułam , że zakręt dobiegł końca. Prędkość przestała mi przeszkadzać jakiś czas temu i lekko się rozluźniłam .

Zayn nadal cicho się ze mnie śmiał,ale postanowiłam na to nie reagować.

- Już? - zapytał cicho nie spuszczając wzroku z ulicy. Zignorowałam to trochę bardziej się rozluźniając . Uczucie, które towarzyszyło mi podczas jazdy zaczęło mi się podobać ,a ja sama poczułam się dziwnie bezpieczna . Linia mety stała się widoczna,a mnie nieco zadziwił fakt , że jeszcze nikogo tam nie ma . Przekroczyliśmy ją zakręcając półkole i gwałtownie hamując. Potem działo się wiele rzeczy,a kiedy Zayn wrócił do samochodu stać było mnie tylko na jedną rzecz.

- Wygraliśmy? - zapytałam szeptem, bo z jakiegoś powodu nie mogłam się zdobyć na żaden głośniejszy dźwięk.

- Innej opcji nie było blondyneczko. - uśmiechnął się pod nosem i auto zaczęło jechać. Emocje nadal mną targały ,a wszystko było dla mnie jak przez gęstą mgłę. Zatrzymaliśmy się przed moim pustym domem ,bo rodzice postanowili się zatrzymać u dobrych znajomych na noc.

- Kamery? - zapytałam szeptem .

- Wyłączone. - odpowiedział poczym opuścił samochód kierując się do drzwi od strony pasażera. Otworzył je ,a ja jak w jakimś transie odpięłam pasy i powoli wysiadłam.

Stanęłam na przeciwko niego i zachwiałam się na nogach.

-Nienawidzę cię - szepnęłam patrząc w jego klatkę piersiową.

- I nigdy o tym nie zapomnij. - również szepnął,a mnie jak za dotknięciem magicznej różdżki opuściły wszystkie emocje i poczułam jak po prostu spadam w krainę nieświadomości.

***

- Dobranoc - szepnął i zaraz po tym moje ciało otuliła ciepła kołdra,a ja sama po prostu odpłynęłam .

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 13 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dark Roses ( zawieszone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz