2.

2 0 0
                                    

Wróciłam do domu cała spocona. Te jedno spotkanie, które wydarzyło się dzisiaj zrujnowało mi cały dzień. Bardzo możliwe, że cały tydzień. Nie zwracałam uwagi na osoby stojące w kuchni, tylko z pośpiechem wspięłam się po schodach na pierwsze piętro i zatrzasnęłam drzwi do mojego pokoju.

Spojrzałam na swe odbicie w lustrze. Wyglądałam okropnie. Wielkie, ciemne wory pod oczami od małej ilości przespanych godzin, sine usta od zimna, blada skóra od braku słońca. Zastanawiałam się co przygotować jako pierwsze. Zdecydowałam się jednak podejść do szafy i wybrać mój ubiór na dziś. Rzuciłam na łóżko szare, lekko za duże dresy, a do tego dopasowałam czarny top na cienkich ramiączkach. Stwierdziłam, że jeśli nie obchodzimy dziś żadnego ważnego święta, mogę ubrać się w taki sposób.

Weszłam do łazienki, by wziąć szybki prysznic po porannym biegu. Po dziesięciu minutach wyszłam z pomieszczenia z jeszcze mokrymi włosami. Stwierdziłam, że zdążę wysuszyć je jeszcze przed wyjściem.

Podeszłam do toaletki, by moja twarz wyglądała chociaż znośnie. Nałożyłam niewielką ilość korektora na nieliczne przebarwienia i pod oczy. Delikatnym różem ozdobiłam policzki, na których po chwili świecił się rozświetlacz. Ostatnim etapem było nałożenie tuszu do rzęs, co nie zajęło mi zbyt dużo czasu. Po chwili byłam już gotowa, by przygotować jeszcze tylko włosy. Suszenie ich także nie zajęło mi dużo czasu, bo pomimo faktu, że były dość długie, to ich objętość zostawiała wiele do życzenia. Wieczorami wręcz modliłam się, by kiedyś jakimś magicznym cudem moje kłaki zamieniły się z cienkich jak piórko, na gęste włosy. Spięłam je w niesfornego koka, bo mimo wszystko nie udało mi się ich dzisiaj idealnie ułożyć. Na szczęście ta fryzura pożegnała ten problem.

Po raz kolejny brałam torbę z uśmiechem na twarzy, bo spakowałam ją już poprzedniego wieczoru. Zanim zeszłam na parter, upewniłam się, że drzwi zostały dokładnie zamknięte, by żaden z domowników nawet nie próbował się tam dobijać. Opuściłam dom w towarzystwie głośnego śmiechu brata, po rzuceniu jakimś sucharem w moją stronę. Przewróciłam oczami, ale jeden z kącików ust lekko zadrżał w górę, ponieważ rzucanie przez niego najbardziej nieśmiesznych żartów podczas, gdy ja wychodziłam do szkoły, to była już rutyna. A ja uwielbiałam to, pomimo, że często mnie to wkurzało.

Wsiadłam do samochodu i rzuciłam torbę na siedzenie pasażera. Od dawna wyczekiwałam na zrobienie prawa jazdy, a kiedy udało mi się tego dokonać byłam z siebie ogromnie dumna. Ukończenie szesnastki było dla mnie zbawieniem. Rodzice od dawna mówili mi, że na te urodziny kupią mi mój wymarzony samochód i dotrzymali obietnicy. Właśnie teraz, pół roku po zdaniu prawka, siedzę w swoim Mercedesie i kieruje nim. Właśnie to było moim marzeniem i dokonanie tego było dla mnie dowodem na to, że wszystko jest możliwe.

Byłam skupiona na drodze i kiedy zobaczyłam, że przede mną jedzie pajac na motocyklu, zacisnęłam mocniej dłonie na kierownicy. Moje usta ułożyły się w wąską linie. Oczy się lekko zmrużyły i skupiły na jego osobie. Kiedy zatrzymaliśmy się, ponieważ na sygnalizacji pojawiło się czerwone światło, odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się sarkastycznie. Mimo, że nie słyszałam co mówi, z jego warg odczytałam słowo, którego jak zwykle używał w moim kierunku, a którego ja osobiście nienawidziłam. ,,Wiewióra!". Miał szczęście, że przed potrąceniem go powstrzymała mnie myśl, że wylądowałabym na długo w pace. Patrzyłam na niego z mordem w oczach, bo mimo, że nie mogłam go zamordować, to mogłam chociaż zrobić to wzrokiem.

Gdy dojechałam na miejsce, wysiadłam i wzięłam książki. Ruszyłam w stronę głównego wejścia, by zjawić się na korytarzu pełnym uczniów. Drogę do szafki pokonałam dość szybko i gdy wyciągałam potrzebne mi na dzisiaj rzeczy, zauważyłam idącą w moją stronę Lottie.

This will unite usWhere stories live. Discover now