XIII: Wróciłem, choć mi to odradzałeś.

305 45 53
                                    

|Sebastian – teraźniejszość|

Mój nastrój był niezmienny od paru dni. Czyli od powrotu. Hannah zauważyła odgrywanie wesołego przed Sherry jako pierwsza. Następny był Howard, który dotknął mojego czoła swoją pijacką łapą, którą mało brakowało, a bym mu złamał z nerwów. Tylko V i Sherry poprawiali mi optycznie humor. Pies merdał swoim puchatym ogonem i z wywalonym jęzorem przynosił mi sznur do ciągania. Na komendzie współpracownicy tylko posyłali w moją stronę ciekawskie spojrzenia, ale pierwszy śmiałek, który to odważył się odezwać, dostał ode mnie taką burę, że żaden po nim się już nie kłopotał.

– Potrzebujesz izolatki? – spytał Howard.

– Potrzebuję, żebyś się odpierdolił – mruknąłem, bawiąc się z psem przy biurku. – Odgryź mu jaja, proszę.

V sapnął, jakby mnie zrozumiał i odpowiedział, ale niestety nie spełnił prośby. Szkoda.

– Jakiś eks ci się pokazał na oczy z nowym gachem?

– Puść – nakazałem psu, który usłużnie wypuścił sznur i usiadł na dupsku, podczas gdy ja ciężką zabawkę cisnąłem w głowę mężczyzny. Nie zdążył się zakryć i dostał związanym kłębem idealnie w skroń, co skończyło się kwiknięciem z bólu.

– Te, młody, bo cię, kurwa, zaraz skuję!

– Panowie, takie fetysze poza pracą.

Unieśliśmy spojrzenie na Starą, która stała w drzwiach. Patrzyła na nas z politowaniem, a w dłoniach trzymała grube akta. Howard podniósł zabawkę i rzucił psu pod łapy, więc V odzyskawszy własność, poszedł z nią dumnie na swoje legowisko. Stara weszła i niedelikatnie przekazała dokumentację na biurko Howarda z głośny plaśnięciem. Uśmiechnąłem się zgryźliwie na ten widok.

– Co to znowu jest?

– Takie raporty to ty możesz swojej zmarłej matce na grobie sporządzać. Ja tu oczekuję rzetelności. Co mam zrobić z informacją „goniłem i zgubiłem"? – Prychnąłem niepohamowanie, ale na szczęście tylko Howard na mnie łypnął. – Wysil się. Komisarzem jesteś i ja mam cię uczyć? Do końca zmiany masz mi to poprawić i przynieść albo psa przydzielę Sebastianowi.

Wyszła, zamknąwszy za sobą drzwi. V dyszał ciężko na legowisku, a gdy Howard oznajmił, jaka ze Starej jest zgryźliwa wdowa, to przechylił ciekawsko łeb.

– Co goniłeś i zgubiłeś? – zaciekawiłem się, bujając na krześle. Pokazał mi środkowy palec. – No weź, partnerze, chcę wiedzieć, co zawaliłeś.

– Jebaniec zaatakował sąsiadkę, a gdy chciałem go zgarnąć, to uderzył mnie z łokcia w przeponę i popędził. No to wziąłem V spuściłem. Stara znieść nie może, byłem kontuzjowany!

– Co z motywem zgubienia?

– Zgubiłem kajdanki...

Wybuchnąłem gromkim śmiechem. Howard nie krył rozdrażnienia. Nie sądziłem, że coś będzie w stanie mnie aż tak rozbawić, ale jak widać, przy tym facecie wszystko było możliwe.

Wracaliśmy do domów razem. V leżał grzecznie na kanapie z tyłu z głową ułożoną na przednich łapach. Pamiętałem Leslie, która w samochodzie zachowywała się jak istny szatan, biegając od okna do okna, wciskając łeb to na jedno ramię – kierowcy – to na drugie – pasażera. Wszystko ją ciekawiło, a przy jej sporym gabarycie, siedząca z nią osoba z tyłu miała poważny problem. Nic też dziwnego, skoro pies pochodził ze schroniska i mógł mieć złe wspomnienia z wywozem. V to z kolei pies rasowy i szkolony od maleńkości do pracy w policji. Stanowili z Howardem idealnych partnerów, chociaż współpracowali dopiero kilka lat.

Basta//mxm//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz