Rozdział 28

3.6K 150 20
                                    

Następne dni, które spędzałam w domu Christophera, zlewały się w jedną całość. Codziennie rano wstawałam, aby następnie coś zjeść, po czym się uczyłam lub jechałam na uczelnie. Ewentualnie najpierw chodziłam na wykłady, a dopiero później zajmowałam się nauką, której miałam niesamowicie dużo. Uogólniając w moim życiu nie dochodziło do większych zmian, a ja byłam wręcz znudzona.

Często też rozmawiałam z Christopherem i musiałam się przyznać, że zaczynałam powoli go lubić. Nie denerwował mnie już tak bardzo, jak wcześniej. A przynajmniej nie wyprowadzał mnie już z mojej wewnętrznej równowagi, jak to swego czasu miał w zwyczaju. Myślę, że teraz, bez większych rozważań, byłabym go w stanie nazwać swoim znajomym. Oczywiście, nie specjalnie bliskim.

Przez te kilka dni, które zdążyły zamienić się w tydzień nie zamieniłam z Zackiem praktycznie żadnego słowa. Chłopak zadzwonił do mnie raz, dwa dni po moim przyjeździe i szybko zakończył połączenie tłumacząc się natłokiem obowiązków. Nie byłam na niego specjalnie zła czy zawiedziona jego postawą, gdyż sama uczyłam się nie tylko z bieżącego materiału, ale także przygotowywałam się na kolokwium z anatomii. Wszystko miało się zmienić tego dnia, chociaż ja jeszcze o tym nie wiedziałam.

Rano, gdy wygramoliłam się z ciepłej pierzyny i spojrzałam na zegar ogarnęła mnie niewielka panika. Przez ostatnie dni zdążyłam zauważyć, że Christopher zawsze, o tej samej porze przychodzi pod mój pokój i sprowadza mnie na śniadanie, mimo iż wiem, gdzie znajduje się jadalnia. Nie mam pojęcia, czy robił to dlatego, że chciał zwyczajnie być miły, czy dlatego, iż bał się, że coś zniszczę albo ukradnę. Może po prostu czuł taką wewnętrzną potrzebę?

Przynajmniej wiedziałam, kiedy po mnie przyjdzie i nie musiałam więcej doświadczać tak niezręcznej sytuacji, jak ta, która miała miejsce w pierwszy dzień pobytu w tym miejscu. Do tej pory pamiętam wstyd i zażenowanie, które mną wstrząsnęły w momencie, w którym zorientowałam się co mężczyzna mógł zobaczyć przez prześwitujący materiał halki. Pozostaje mi tylko nadzieja, że o tym zapomniał, albo nie zdążył nic zauważyć.

Szybko ubrałam na siebie przygotowane dzień wcześniej ubrania, aby dosłownie kilkanaście sekund później usłyszeć charakterystyczny dźwięk stukania w drewno, nazywany inaczej pukaniem.

- Już idę! - krzyknęłam, kierując się w stronę drzwi.

Przed wejściem, jak się zresztą spodziewałam zastałam Christophera, ponownie ubranego bardzo elegancko. Czasami naprawdę zastanawiałam się, czy garnitury są tak wygodne, czy problem leży w tych, którzy noszą je każdego, cholernego dnia?

- Zapraszam, Jennifer. - powiedział, wskazując dłonią na schody, którymi musieliśmy zejść, aby dostać się do jadalni.

- Nie bój się. - skomentowałam. - Jeszcze wiem, którędy mam iść.

- Jesteś przekonana? - zapytał, najwidoczniej rozbawiony.

- Oczywiście, że tak.

Mężczyzna nie skomentował już moich słów, tylko poprowadził mnie korytarzem do schodów, przy których, zaproponował mi złapanie się swojej dłoni, aby, przynajmniej w mojej ocenie pomóc mi zejść na dół.

- Skąd takie podejście? - zapytałam, po oparciu swoich palców, na jego przedramieniu.

- Może zwyczajnie chcę być miły? - zapytał, jednak ja mu nie odpowiedziałam. Zwyczajnie nie wiedziałam, jakie słowa powinny wydobyć się z moich ust.

Nie miałam czasu długo nad tym rozmyślać, ponieważ brunet udał się ze mną do pomieszczenia, w którym zgromadzili się już wszyscy mieszkańcy domu. Oczywiście nie licząc Anne, w której zwyczaju, jak zauważyłam, było się spóźniać i robić na złość starszemu bratu.

Kobieta Mafii [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz