°Demony przeszłości°

152 7 0
                                    

°Vincent Pov°

---

Siedziałem na starej, wyblakłej ławce, starając się nie zauważać starego, gniącego drzewa przed sobą. Słońce zachodziło, wyrzucając ciepły, pomarańczowy odcień na puste pola przede mną. Natomiast moja głowa była gdzie indziej, zatopiona w słowach, które dręczyły mnie od paru godzin.

"Nie jesteś tym samym Vincentem, którym byłeś kiedyś. Tym, który bronił mnie przed starszymi wilkusami, Teraz jesteś tym przed którym uciekłam"

Te słowa, nie przestawały grać w mojej głowie. Próbowałem je zignorować, powiedzieć sobie, że nie mogła mówić poważnie. Ale głęboko wiedziałem, że widziała we mnie, coś czego ja nie widziałem.

Siedząc tam, utracony we wspomnieniach, nie mogłem pomóc sobie na myśli o wszystkich błędach, które popełniłem w życiu. O wszystkich szansach, które przepadły, o wszystkich okazjach, których nie wykorzystałem. Myślałem o relacjach, które zepsułem, o przyjaźniach, które przestały istnieć. Myślałem o wyborach, których dokonałem, o drogach, które wybrałem, i o drzwiach, które zamknąłem.

Myślałem o tym, jak zawsze byłem tak skupiony na swoich własnych pożądaniach, swoich własnych potrzebach i swoich własnych ambicjach. Myślałem o tym, jak zawsze pomiałem innych ludzi, ich potrzeby i ich nadzieje. A najbardziej myślałem o tym, jak zawsze pominąłem samego siebie, ignorując moją własną duszę i krusząc moje własne marzenia.

Kiedy słońce opadło jeszcze dalej na horyzoncie, wyrzucając długie cienie na spróchniałym drzewie, czułem bezsenność rozpaczy. Jak mogłem pozwolić żeby to wszytko się stało? Jak mogłem być tak blady do tego, co naprawdę jest ważne?

Pamiętałem o wieczorych spędzanych w mojej komnacie, pytałem wtedy siebie

"co by było jeśli... jeśli...sprzeciwił bym się wtedy ciotce i nie skrzywdził mamy Vivi."

Teraz jednak siedząc tam w schyłku dnia, zrozumiałem, że to były tylko puste żałoby. "Co by było", było tylko fantazją, chwilową, chwilą what-ifów, mimo wszystko przyniosło jakieś ukojenie.

A jednak... było coś wewnętrznie w moim sercu, co odmawiało załamania ducha. Światełko nadziei, świeca determinacji. Wyglądało to tak, jakby moja dusza krzyczała do mnie:

"Zasługujesz na coś dużo lepszego niż to"

Wyciągnąłem powietrze i poczułem ciężar mego błędu na sobie jako ciężką kamizelkę. Ale gdy wydechnąłem, coś wewnętrznie w moim sercu zaczęło się ruszać. Czułem nową determinację.

Zacznę od nowa.

Gdy gwiazdy zaczęły świecić w nocy usłyszałem kroki które doskonale znałem, kroki które zawsze wywoływały ciarki na moich plecach

Ciotka.

-Mój książę, słyszałam, że już dowiedziałeś się wielu rzeczy od tej... poł-wilczycy. Co to dokładnie było? - pyta zaciekawiona, ten błysk ekscytacji w jej oczach był wręcz przerażający.

-Tak, cioteczno. Otrzymałem wiele informacji, ale żadna z nich niezbyt przybliża nas do naszego celu - mówię, w głębi duszy wiem że to nie jest "nasz plan zemsty" tylko "jej" mimo to od wielu lat skutecznie oddałam od siebie te myśl

"W świecie wilków obowiązuje prawo zemsty" - powtarzam w głowie jak mantrę słowa którymi za młodu karmiła mnie moja ciotka

- Mimo że od Vivian nie dowiedziałem się za wiele, informacje które mi przekazała pozwoliły złapać mi trop tego ptaszyska - dodaje, patrząc w dal

-Ah, ależ czemu nie mówiłeś o tym wcześniej. Co to było za trop?- dopytuje, jej głos za każdym razem powoduje u mnie dziwne dreszcze

- Widziłaem, jak Mateusz odwiedził zaczarowany las w którym przez te wszystkie lata ukrywała się Viviana. Przypuszczam, że kiedyś musieli się spotkać. - mówię, mój głos jest pozbawiony jakichkolwiek emocji.

- Ah, tą małą jest tak łatwo manipulować - śmieje się, jej śmiech jest przerażający, tak przeszywający że czuje się go nawet w najmniejszej komórce ciała - Wiesz gdzie dokładnie przebywa nasz ptaszyna? - dopytuje

- Gdybym mógł opowiedzieć... - kręcę głową - Wiemy, że Mateusz jest ptakiem, ale to nie jest wszystko. On ma wielkie sekrety, cioteczno.

-Och, książę. Co się stało? Powiedz mi, co dowiedziałeś się.

-Wiem, że Mateusz ukrywał się przed nami gdzieś w okolicach zaczarowanego lasu. Więc musimy przeszukać każda bajkę która jest niedaleko lasu .

-Co planujesz? - słyszę a jej głoście ekscytację

-Ooo... wiele rzeczy. Abyśmy w końcu mogli odebrać to, co nam należy.

-Książę... Moje pragnienie zemsty jest już na skraju wybuchu. Dlaczego nie możemy już złapać tego ptaszyska?

-Musimy znać wszystkie szczegóły, gdzie przebywa, co robi, z kim się zadaje. Wszystko trzeba dokładnie zaplanować bo... bo moglibyśmy popełnić błąd.

-Błąd?! Książę, ja nie potrafię czekać dłużej! Chcemy zemsty!- zaczyna krzyczeć, każdy w tej bajce zdawał sobie sprawę że lepiej trzymać jej nery na wodzy, dla bezpieczeństwa wszystkich. Ostatnia osoba która ją zdenerwowała właśnie wącha kwiatki od spodu... Mama Vivi

- Cioteczno, niech ci tylko coś powiem... wiem, że musimy odebrać to, co nam należy. Teraz nie jest na to najlepszy moment. Kiedy zbierzemy wszystkie potrzebę nam do tego informacje... Zaatakujemy

Widziałem zdenerwowanie na jej twarzy, jej oko wyraźnie mówiło jedno słowo "zemsta"

-Dobrze, poczekam ile będzie trzeba - przemawia po chwili - A co planujesz zrobić z tą małą? - pyta, sam chciałbym znać odpowiedz na to pytanie - W końcu zasłużyła na karę - dopowiada wyrywając mnie z zamyślenia

- Jeszcze nie postanowiłem - odpowiadam zdawkowo poczym wychodzę z pomieszczenia zostawiając ciotkę samą.

🦋Kocham🦋
[O.K]


Forest of love ~vincentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz