°koniec beztroski°

188 6 7
                                    

Właśnie wyciągałam ciepły chleb z pieca oczami wyobraźni już widzalam jak robię z niego pyszne kanapki, kiedy przez moje okno wleciało stadko malutkich motyli przyglądałam się im stawiając chleb na blacie kiedy moi mali przyjaciele odlatywali z powrotem na łąke zobaczyła coś czego miałam nadzje już nigdy nie zobaczyć,

Nie tak daleko od swojego domku, dostrzegłam klan wilkusow zbliżający się w moją stronę. Instynktownie wiedziałam, że nie powinna pozostawać w pobliżu, dlatego szybko udałam się do tylnych drzwi, próbując uciec przed niebezpieczeństwem. Mimo tego że byłam najsłabsza z miotu zawsze byłam najszybsza i zwinna, ale czy tym razem uda mi się uciec?

Szybko narzuciłam na siebie pelerynę z kapturem i wybiegłam z mojej przytulnej chatki, z nadają że uda mi się tam kiedy wrócić

Biegłam ile sił w nogach co jakiś czas oglądając się za sobie, przed oczami stanoł mi obraz tego jak wiele lat temu uciekałam przed wilkusami,

Mimo wszystkich starań tym razem jeden z wilkusów był szybszy odemnie złapał mnie i przygniutł do najbliższego drzewa.

Byłam przerażona odruchowo zamknęłam oczy, czekając na nieunikniony koniec. Wiedziała, że wilki nigdy nie wybaczają zawsze szukają zemsty,

"będę musiała ponieść karę za moją ucieczkę z przed lat"- pomyślałam

Mój oprawca zaczol się nade mną pochylać słyszałam już tylko swoje własne duszne przerażenie.

Kiedy jednak wilk zbliżył się do mojego lewego ucha zaczął zaciągać się moim zapachem.

-Zawsze pachniesz tak samo, Vivian ~ strachem i goździkami - powiedział po chwili wilkus.Otworzyłam powoli oczy rozpoznając tą charakterystyczną chrypkę w głosie. Nie myliłam się dostrzegła księcia wilków, Vincenta -mojego dawnego przyjaciela i zabujce moje matki

-Vincent?.-Wyszeptalam tak cicho że sama ledwo słyszałam swój głos Książę wilków tylko skinął głową, potwierdzając swoją tożsamość.

Cały czas stalam przytulona plecami do drzewa, przez cały czas trzęsłam się ze strachu, ale teraz ujrzałam w wilku coś innego - wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to Vincent był dla mnie oparciem i wsparciem.

-Po co mnie na chodzisz?- zapytałam niepewnie. Domyślam się że przybył żebym poniosła karę za moje czyny z przeszłości ale sama przed sobą bałam się do tego przyznać

-Droga Vivian, pozwól że coś ci opowiem.-powiedzal jednocześnie lekko luzując uścisk na drzewie.-Czy pamiętasz, jak pierwszy raz nas spotkaliśmy?-pokiwałam przecząco głową, na co on zrzucił kaptur z mojej głowy-Był to taki dziwny, moment. Byłaś wtedy taka...przestraszona byłaś taka...-Po tych słowach zamknoł oczy i pokiwał głową- W każdym razie moi ludzie szukali cię wszędzie w każdej możliwej bajce, przez te wszystkie lata żyłaś sobie tutaj bajecznym życiem, więc teraz czas na moją bajkę- po tych słowach buchnol mi jakimś proszkiem w twarz, momentalnie poczułam się senna po mału zaczęłam tracić kontrolę nad własnym ciałem czułam że odpływam aż nagle nastała ciemność

🦋Kocham🦋
[O.K]

Jutro dodam kolejny rozdział 🎀

Forest of love ~vincentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz