Rozdział 2

2 0 0
                                    

Ranek był zupełnie inny niż zawsze. Niebo było pomarańczowo-żółte a słońce ślicznie świeciło na moją białą pościel. Było wcześnie dokładnie nie wiedziałam, która była godzina. Wiem tylko to,że słyszałam całą noc płacz dochodzący za ścianą , który prawdopodobnie należał do Mily.
Też bardzo przeżywam sytuację, ale umiem kontrolować nad swoimi emocjami i próbowałam nie wypuścić z siebie żadnych łez.
Zeszłam na dół po szklanych schodach gdy ujrzałam naszego opiekuna i naszą opiekunkę
- Witaj Dakota. Jestem Ted. Mów na mnie tata.
Powiedział poważnym głosem przy czym pokiwnełam głową.
-Ja wychodzę, narazie
Uśmiechnęłam się ciepło i odwróciłam.
-Gdzie idziesz młoda panno? Masz szkołę dopiero o 9:50 a jest 7:00 rano!
Wykrzyczał niezapokojony Ted.
- Idę się spotkać z znajomymi na polu.
Powiedziałam spokojnie.
- Jasne Dakota idź uważaj na siebie
Uśmiechnęła się Tracy po czym odwróciła swój morderczy wzrok na Teda , który nie był zadowolony z mojej odpowiedzi.
- Nie, marsz do pokoju, nigdzie nie wychodzisz.
Powiedział stanowczo Ted. Po czym pojawiły mi się łzy w oczach.
- po co tam wogule idziesz? Masz zostać w domu.

***

Już nie znosiłam Teda. Tu jest zbyt luksusowo ja bardzo chcę wrócić do domu..
Spojrzałam na mój telefon, na którym na tapecie byłam ja i Moi szczęśliwi przyjaciele.
Zobaczyłam wiadomość od Chase'a.
C: Siema , idziesz?
D: Niestety dziś nie mogę, ciężka sytuacja.. przekaż Holly I Damien'u.
Wyłączyłam telefon i poszłam rozpakowywać swoje rzeczy dalej.
W pewnej chwili zawibrował mi telefon. Podniosłam go z ziemi
I odczytałam wiadomość.
C: dawaj no, stoję pod twoim domem.
D: Domem...?
C: Tak wychodź, czemu nie chcesz się z nami spotkać , zawsze mogłaś.
D: tylko , że ja tam nie mieszkam już...
C: jak to..? Coś się stało?
D: Nie, musimy pogadać.
Po czym odłożyłam telefon i poszłam do łazienki szykować do szkoły. Już nie długo studia , a ja nie zamierzam na nie iść. No chyba że Ted wymyśli coś nowego i wyślę mnie do Londynu. Wolę mieszkać tu , w Stanach
Gdy myłam twarz usłyszałam pukanie do drzwi  z dołu więc szybko pobiegłam je otworzyć.
Był to Chase. Skontaktował się z moją siostrą przez social media.
Odrazu go uścisnełam.
- Dakota kto to jest?
Powiedział Ted z niesmaczonym głosem.
- Jestem przyjacielem tej pana yy... przyjacielem pana córki zastępczej? Wyszeptał Cicho Chase. Po tym się zaśmiałam głośno a on tuż za mną.
- Przyszłeś ją zawieźć do szkoły?
- Tak proszę pana.
Powiedział chase po czym położyłam swoje ramię na jego.
- dobra. W domu Masz być przed 5 po południu. Zero spóźnień albo kara.
Po słowach Teda razem z  Chase'm wybiegliśmy z domu i wsiadłam na jego rower.
Jechaliśmy długo i zatrzymał się na polu gdzie nie było naszych przyjaciół.
- Nie przyszli dzisiaj.
Westchnął Chase i skrzyżował ręce a jego wzrok uniósł się na mur gdzie były taśmy zabezpieczające. Okazywało to , że burzą Mur. Mur gdzie ja , Chase , Holly I Damien spędzaliśmy większość życia. Od 1 klasy podstawówki tu chodziliśmy ,a teraz każdy z nas wyjeżdża na studia. W 1 klasie poszliśmy na dwór , gdzie był ten Mur. Od tamtego dnia chodziliśmy tam codziennie.
Moje oczy łzawiły a chase stał z twardą miną, jakby nie było mu przykro. W tym momencie przyjechała Holly autobusem.
-Dakota! , Chase! Szybko Damien zemdlał w autobusie!
Wykrzyknęła Holly I zaczęła biec w kierunku autobusu , który stał na środku ulicy. Gdy weszłam do autobusu zobaczyłam na ziemi leżącego damiena , nie przytomnego. Ludzie stali wokół i sprawdzali czy żyje. Chase stał a na jego ramieniu leżała głowa Holly. Jego ramię bluzy było już całe mokre z płaczu Holly. Damien był dla niej bardzo ważny, jak i każdy z nas.
Nawet się nie obejrzałam kiedy przyjechała karetka Słońce dalej błyszczało i świeciło gdy Damien był zabierany do karetki. Mi nawet łezka poleciała.
Mur był burzony , a Damien jedzie do szpitala. Na dodatek jeszcze jutro jest pogrzeb moich rodziców. Za dużo się dzieje nie wyrabiam. Jeszcze muszę opowiedzieć dla moich przyjaciół o tym , że nie mam rodziców.

Nowy MurOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz