|Sebastian – przeszłość|
Sherry na początku była marudna i sprawiała nam małe problemy, ale jej babcia okazała się aniołem. Pomagała mi, chociaż w sumie bardziej to ja pomagałem jej. Mimo swojego wieku przy dziecku zachowywała się jak matka, a nie babcia. Faktycznie, kontrastowała z własną córką w kwestii zajmowania się małą. Była zawsze i wszędzie obok niej. Wracałem z miasta i wystarczyło odnaleźć jedną, aby znaleźć drugą. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy to nie przysporzy nam problemów już po powrocie rodziców dziecka, bo Mona mimo upływającego czasu, wcale nie bywała przy małej częściej niż z początku. To ona wciąż ją karmiła, mimo że już z butelki. Jednak jakbym musiał porównywać pierwsze tygodnie życia Sherry a miesiące, to Mona nieznacznie się odsunęła. Nie z winy nieakceptowania własnego dziecka, raczej motywacji wrócenia do formy sprzed ciąży. Przeszła na dietę pod okiem specjalisty, rozpoczęła serie ćwiczeń i więcej jej w domu nie było, niż było. Doszło planowanie ślubu – do którego Hugo oddał jej w pełni władzę – a potem sam ślub.
Planowanie miesiąca miodowego to także jej robota, a my dwaj nie narzekaliśmy. Czuła się jak ryba w wodzie i nadała swojemu życiu jakiś nowy cel. Gdy go osiągnęła, wróciła kobieta, którą poznałem lata temu.
– Może odsapniesz? – zasugerowałem kobiecie, gdy niemal zasypiała z wnuczką na kolanach.
– Nic mi nie jest, dziękuję – odparła, przecierając oczy. – Dzwonili dzisiaj?
– Hugo dzwonił – potwierdziłem, kucając przed małą, która od razu się uśmiechnęła i mamrocząc swoje, wystawiła rączki. Odebrałem ją z nóg Hannah, co skomentowała cmoknięciem dezaprobaty. Wyprostowaliśmy się. – Opowiadał, że chyba przeprowadzimy się na Bali.
– Słucham? – spytała, niemal blednąc z obawy.
Posłałem jej uśmiech, który zaraz Sherry zakryła i się roześmiała. Zabrałem jej rączki z moich ust.
– Nawet jeśli, to byśmy tu wracali.
– Żeś mnie uspokoił – mruknęła i wstała. – Czasami bycie matką waszej bandy to jakieś skaranie boskie.
– Skaranie boskie to moi rodzice – odbiłem. Kobieta zatrzymała się w pół kroku do wyjścia i popatrzyła na mnie jawnie zaskoczona. – Nieważne...
– Wydaje mi się, że jednak ważne – skontrowała.
Nie było obok Huga ani Mony, żeby wstawili się za mną i pomogli mi przegonić drążącą zawsze do sedna problemu Hannah. Sam sobie byłem winien, że rozpocząłem temat mojej rodziny, o której nie rozmawiałem nawet z przyjaciółmi. Wiedzieli tylko tyle, ile musieli i nic ponad to.
– Sobie pogadamy, tylko nastawię na jakąś kawę. Zasypiam na stojąco, a Sherry i tak nam nie zaśnie do wieczora.
– Mhm – mruknąłem, znów mając jej rączki na ustach.
Dumna była z siebie, że mnie zabrania rozmawiać z kimś innym niż ona. Jakie miałem prawo nie poświęcać królewnie uwagi? A więc poświęciłem, udając, że pożeram ją. Zaśmiała się jeszcze głośniej, piszcząc. Cieszyłem się, że z każdym dniem jej smutek za nieobecnością mamy i taty przemija. Nie dawaliśmy jej z babcią odczuć, że traci na naszej uwadze. Zawsze któreś kręciło się w pobliżu i reagowało na jej głosik. To jej chyba wystarczało do poczucia bezpieczeństwa i miłości. Wciąż miała w jakimś stopniu oboje rodziców we mnie i babci. Dla takiej małej istotki pewnie to nawet niewielka różnica.
Hannah dopięła swego i zaciągnęła mnie na kanapę. Usadziliśmy Sherry w kojcu, gdzie bawiła bez obaw, że nam się oddali. Dla tego wielkiego wybiegu dla psa – zdaniem Mony – musieliśmy przemeblować salon, ale przynajmniej dziewczyna mogła ją tam wsadzać i oglądać we względnym spokoju swój tasiemiec na ekranie.
CZYTASZ
Basta//mxm//✔
Romance„Pogoń za odnalezieniem siebie w tak ogromnym świecie przyniosła mu tylko cierpienie i oddech niebezpieczeństwa na karku. Sebastian Bennett nadal goni, ale już nie za szukaniem dla siebie miejsca, a schwytaniem winnego jego rozpaczy. Z dziecka nieum...