XXXII: Włamano się

226 48 28
                                    

|Kurt – teraźniejszość|

Zostawiałem ich z malutkim bólem serca i wracałem do Londynu sam. Sherry wynagrodziła mi pożegnanie – albo w sumie utrudniła? – mocnym uściskiem i szeptem na ucho, że zadba o ojca, żeby się przede mną nie chował. Rozczuliło mnie to, zwłaszcza gdy posłała mi oczko z palcem na ustach. Bastian patrzył na to z zaintrygowaniem, ale przy mnie o nic córkę nie pytał. Pewnie zrobił to po moim odjechaniu. Nasze pożegnanie nie było intymne, w zasadzie odbyliśmy je, jakbyśmy byli przyjaciółmi, którzy po prostu zbyt długo patrzą sobie w oczy i mają brudne sekrety z sypialni. Wystarczyło, że Olive nas przyłapała, jak wychodziliśmy z jego pokoju i najpierw wyglądała na zaskoczoną, a potem jakby ktoś zaserwował jej gorący news ze świata gejów. Oby tylko nie poleciała z tym do Declana, zanim my sami o tym zdecydujemy. Jednak to Olive. Ona nigdy nie była pierwsza do plotek, a gdy w grę wchodził konflikt Bennettów, to tym bardziej nie bruździłaby w nim bardziej.

Ciekawiło mnie, czy Sebastian poruszy przez te dwa dni temat raka z wujem. Zapewne to go głównie skłoniło do przedłużenia pobytu, aby wesprzeć bliskich w nieco spóźnionym terminie. Chociaż jednego bardzo ciężkiego sekretu z moich barków mniej.

Byłem gdzieś w połowie drogi, gdy muzykę ze Spotify przerwało połączenie. Odebrałem, spodziewając się kogoś z pracy, ale z głośników samochodowych popłynął głos Declana. Zacisnąłem mocniej dłonie na kierownicy.

– Jesteś jeszcze w mieście?

– Nie. Właśnie jadę do Londynu. Sebastian i Sherry są jeszcze u twoich rodziców – napomknąłem, aby się nie dziwił.

– Spoko – odparł niezainteresowany. Zapadło chwilowe milczenie.

– Declan, co jest?

– Chciałem pogadać. O tym, co wczoraj doszło do moich uszu.

Kurwa, więc jednak – powiedziałem sobie w myślach. Przełknąłem ślinę, dając sobie trochę więcej czasu do zebrania myśli.

– Nie tak miałeś się dowiedzieć.

– No. Zwłaszcza że wygodnie wracasz sobie do domku z rana, a nie popołudniem, jak zwykle.

– Przykro mi, Declan, że tak wyszło, ale jeśli sądzisz, że właśnie uciekam od rozmowy z tobą, to się mylisz. Świat nie kręci się wokół ciebie, a ja mam masę roboty do odwalenia po powrocie. Proszę bardzo. Możesz przyjechać do Londynu za mną i chętnie zrobię ci kawę czy co tam będziesz chciał i sobie odbębnimy rozmowę o tym, dlaczego to ja wiedziałem, a nie ty. Tylko wiesz co? Z tym pytaniem to akurat musiałbyś iść do Sebastiana. Musiałbyś wtedy schować wkurzenie do kieszeni, ale nie wiem, czy masz na to ochotę.

– Aleś się odpalił, chłopie – zaśmiał się, ale ku mojemu zdziwieniu, bez gniewu. – Miałem czas pomyśleć o tym w nocy i wiesz, co odkryłem?

– Zaskocz mnie.

– Przysięgam, teraz to ty jesteś wkurzony jak osa – marudził na mnie. – Odkryłem, że mnie to nie rusza. Nie tak, jak sądziłem, że ruszy.

– O... Okej? – powiedziałem niepewnie, hamując przy pasach, gdzie przechodziło stare małżeństwo. – Naprawdę? – upewniałem się.

– Dziwne, nie? Przylazł mi do pokoju, gdy byłem rozbity i wkurwiony, trzepnął mi monolog, o który nikt nie prosił, a ja, zamiast wstać i dać mu w pysk, o czym marzyłem cały dzień, to... nic nie czułem.

– A nie przyszło ci do głowy, że to po prostu wyrzuty sumienia? Przesadziłeś ze słowami o jego zmarłych przyjaciołach, Declan. Nie powinieneś był się w ogóle odzywać.

Basta//mxm//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz