XXXV: Nie planujemy chrzcić łóżka

240 51 42
                                    

|Kurt – teraźniejszość|

Sebastian Bennett oszalał.

Zaproponował mi zamieszkanie z nim, jego córką i jej babcią. Na dość małym metrażu, jak na tyle osób. Zapominał też, że mam kota i wolałem go nie oddawać rodzicom, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Na Neo zareagował chwilowym wahaniem, ale zaraz stwierdził, że w sumie nie mają żadnego zwierzaka, więc Sherry się ucieszy, a on jakoś to zniesie. Absolutnie tego nie przemyślał i rzucił – bardzo miłą swoją drogą – propozycją. Dopiero co próbowaliśmy związku, odnajdowaliśmy wspólny rytm przyjaźni, a on już pakował nas na tak głęboką wodę, jak życie ze sobą przez całą dobę. Jedzenie przy wspólnym stole, korzystanie z tych samych pomieszczeń – o zgrozo, łóżka – dzień w dzień. Nie mielibyśmy przestrzeni, żeby za sobą zatęsknić, czy od siebie odpocząć. Pewnie, że marzyło mi się posiadanie go przy sobie, ale marzenia te planowałem spełnić za rok, dwa, gdyby to wszystko między nami miało namacalną szansę powodzenia. Wchodziłem w życie dziecka na pełnej. Co, jeśli nam się nie uda? Sherry ucierpi na tym najbardziej.

Co prawda kłócenie się z Bennettem, gdy miał taki wyraz twarzy, to jak proszenie się o użycie siły. Coś w Declanie i Sebastianie było już chyba genetycznie zakodowane, że jak się ich wkurzyło, to potrafili cię samym spojrzeniem uziemić. To właśnie ono sprawiło przy naszym ponownym spotkaniu, że się go obawiałem. Ta nuta niebezpieczeństwa, nieobliczalności. Coś do niej doprowadziło, a ja jeszcze nie wiedziałem, czym ów coś było.

Zgodziłem się jechać do niego, podkreślając, że godzę się na to rozwiązanie czasowo. Na pewno musiałem mieszkanie sprzedać i kupić nowe. Do tego czasu... mogliśmy spróbować takiego życia.

Tym razem w apartamencie była Hannah, która zawołała Sebastiana do siebie, a ja nieco zostałem z tyłu. Chciałem się jej najpierw przedstawić, zanim obwieścimy jej, że od teraz jestem lokatorem. Boże, jakież to było niezręczne!

– Sebastian, jak się trzymasz? – spytała go, zaskakując mnie.

– W porządku. Jest-

– Nie kłam mi tu. Nie codziennie chodzisz na pogrzeb bliskich osób. Na ostatnim byłeś lata temu i ja doskonale pamiętam, jak się wtedy zachowywałeś.

– Byłeś dziś na pogrzebie? – zdziwiłem się, wchodząc do pomieszczenia. Zrobienie dobrego wrażenia poszło się paść, bo nagle poczułem się rozeźlony. Jak mógł mi nie powiedzieć?

Sebastian łypnął oskarżycielsko na zaskoczoną kobietę i odwrócił się do mnie.

– Byłem. Nic się nie stało.

– Jak się nic nie stało? Ktoś umarł, na dodatek jakaś bliska ci osoba, a ty mi nie powiedziałeś.

– W którym momencie miałem to zrobić? – poirytował się.

– No nie wiem, może, gdy ta osoba umarła? Pogrzebu nie organizuje się z dnia na dzień.

– I ty to mówisz? Osoba, której zdemolowano mieszkanie trzy dni temu! – uniósł się. – Naprawdę będziemy się kłócić teraz o to, czemu nie opowiadamy sobie o ważnych sprawach?

– Może lepiej się nie kłóćcie wcale – zasugerowała, ale my ciskaliśmy w siebie gromami z oczu. – Domyślam się, że jesteś Kurt? Cześć, ja jestem Hannah, babcia Sherry.

Podeszła do mnie i wystawiła dłoń. Ująłem ją, od razu starając się nie przekładać na nią swojej złości na Sebastiana.

– Miło mi panią poznać. A tak apropos poznania, to jest to bardzo nieodpowiedni czas, bo Sebastian właśnie sam zdecydował, że tu zamieszkam, a ja w przeciwieństwie do niego – powiedziałem, zaciskając mocniej zęby i zaraz je rozluźniając – biorę zdanie innych domowników pod uwagę.

Basta//mxm//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz