Julek
Mama całą drogę do domu milczała.
Wiedziałem, że była zła, zresztą kto by nie był, gdyby musiał odbierać swoje dziecko z aresztu po czwartej nad ranem? Z jednej strony było mi przykro, bo kolejny raz zawiodłem mamę i dałem jej jeszcze jeden powód, dlaczego powinna się mną martwić. Z drugiej było mi już wszystko jedno, bo wiedziałam doskonale jak się to wszystko skończy – mama spróbuje ze mną porozmawiać bez nerwów i wyłuskać z ust mojego ojca jakieś słowa skierowane w moją stronę, ale skończy się na tym, że… Pójdę do pokoju, założę słuchawki i będę dalej ignorował cały świat.
Kiedy mama zaparkowała na podjeździe naszego piętrowego domu, wysiadłem powoli i zamknąłem lekko drzwi. Zaczynałem odczuwać skutki wypicia zbyt dużej ilości alkoholu w jeden wieczór.
Może jednak te słuchawki nie wchodziły dziś w grę?
Podczas gdy nasza brama zamykała się automatycznie, kobieta o długich włosach w kolorze ciemnego blondu zamknęła drzwi zdecydowanie mocniej ode mnie i ruszyła szybkim krokiem do drzwi. Skrzywiłem się lekko na odgłos trzaśnięcia i powłóczyłem nogami za mamą.
– Mamo… – zacząłem, czując narastające uczucie wstydu.
Zamknąłem za sobą drzwi wejściowe, a pani Olszańska bez słowa przeszła do kuchni. Zdjąłem buty, które postawiły lekki opór, jakby chciały mnie zatrzymać przed kolejną trudną rozmową i przeszedłem do pomieszczenia.
– Mamo, przepraszam. – powiedziałem, patrząc z lekko zaciśniętą szczęką na kobietę przede mną.
Kiedyś zawsze się śmiała, że może większość cech odziedziczyliśmy po ojcu, ale błękitne oczy mieliśmy po niej. Kiedyś te oczy miały w sobie radosne iskierki. Dzisiaj… Wciąż były obecne, ale nie były już tak żywe. Nie błyszczały jak dawniej.
– Powinieneś przeprosić ochroniarzy w pierwszej kolejności. – odparła blondynka, wzdychając ciężko i biorąc do ręki metalowy czajnik z drewnianą rączką.
Obserwowałem chwilę jak nalewa do środka wody z kranu, a potem stawia na płycie grzewczej i włącza gaz.
– Zrobię to. Głupio mi teraz. – próbowałem załagodzić sprawę.
– Teraz? – mama posłała mi niedowierzające spojrzenie, kiedy sięgała po dwa białe kubki z szafki nad blatem. – Powinno ci być głupio kiedy demolowałeś swoje liceum.
– Nie liceum, tylko jedną klasę… – na moment odwróciłem wzrok, kiedy błękitne tęczówki spojrzały na mnie znacząco. – W porządku, rozumiem. Naprawdę przepraszam.
– Julek… Ja po prostu się martwię. – ton głosu mamy przeszedł w stanowczy, ale smutny. – Z pianisty, którego uwielbiałam słuchać i oglądać, stałeś się… wagarowiczem i do tego teraz chuliganem.
Zacisnąłem szczękę, patrząc się nieco pusto w plecy Ani, kiedy wsypywała kawę do dwóch kubków, a potem dodała do jednego dwie łyżeczki cukru, a do drugiego tylko jedną. Cały czas pamiętała jak z Jankiem przygotowywaliśmy sobie poranne picie… Wygłupialiśmy się często przy tym, ale wspólna kawa była od początku liceum naszym rytuałem. Westchnąłem ciężko, siadając przy wyspie kuchennej, podczas gdy woda w czajniku zaczęła gwizdać.
– Czyli… Nie lubisz już słuchać jak gram? – spytałem cicho i powoli, robiąc krótką przerwę pomiędzy wyrazami.
Mama szybko wyłączyła gaz i nalała gorącej wody do kubków. Postawiła oba obok mnie i posłała mi niedowierzający (ale nieco smutny) uśmiech.
CZYTASZ
Melody
Teen FictionJulian po śmierci brata jest zagubiony w świecie i jeszcze bardziej samotny. W końcu to on, starszy brat i wzór do naśladowania, był jego najlepszym przyjacielem, towarzyszem zabaw i powiernikiem ważnych rzeczy. Kiedy go zabrakło... to jak miał się...