Lute podczas jednej eksterminacji, ponownie postanowiła zawitać do Hotelu Hazbin. Prawda jest taka, że ten został już bardzo zmieniony i odbudowany jednakże, ona nadal chciała pomścić swojego byłego szefa wielkiego pierwszego człowieka Adama. Jednak, na tą misję przybyła sama. Innym aniołom pozwoliła dalej działać, ale zabroniła im zbliżać się do hotelu. Wkradła się niepostrzeżenie do budynku i rozglądała się uważnie. Nie chciała podzielić losu swojego poprzednika. Wiedziała, że mała Niffty tak jak jest urocza, jednocześnie jest morderczynią. Była szybka i przebiegła, ale silnej Lute nic nie powstrzyma. Usłyszawszy kroki dziewczyna schowała się szybko na jeden z balkonów. Ogarniał ją pewnego rodzaju strach, jednakże szybko wyzbyła się tego okrytego uczucia. Nagle poczuła jakby ktoś lub coś.. na nią patrzyło. Rozejrzała się, ale nikogo nie było tutaj. Zdjęła maskę i bardziej się rozejrzała. Teraz usłyszała ciche "Dzień dobry". Podeszła na skraj barierki i złapała się dwoma rękami jej. Spojrzała w dół i w koło. Nic. Nagle poczuła jak barierka się.. jakby ruszyła? Odskoczyła natychmiastowo i spojrzała przerażona. Co to do cholery jest? Piekło jest pojebane. Tak pomyślała. Usiadła przy ścianie i się jej przyglądała. Barierka miała oko. Jednakże, ono było nieruchome. Skrzywiła się tylko i bardziej zdenerwowała. Marnuje swój cenny czas. Chciała założyć maskę ponownie, ale nagle coś... Jakby ją zatrzymało i zaczęło przyciągać. Dziewczyna nigdy nie czuła takiego uczucia, spojrzała na oko. Teraz wydało jej się jakieś żywe, mimo iż takiego na pewno nie było. Poczuła jakąś jego energię, zatrzymał jej się oddech. To było dla niej szokujące, ale dostrzegła urok metalu. "Fascynujące..." Rzekła cicho i uśmiechnęła się, ale z troską. Przecież.. wszystko musi emanować jakąś energię, nie potrafiła by teraz skrzywdzić tego balkonu, wydawał się taki delikatny i czuły. Lute sama nie miała pojęcia, co pieprzy w myślach. Przejechała delikatnie i czule ręką po szczeblach. Uśmiechnęła się i usiadła bliżej metalu. Uśmiechnęła się szerzej. Poczuła bliskość i czułość jego. To dziwne... Niby był zimny, a jednak taki czuły i ciepły. Jej nienawiść jakoś zniwelowała się i pozwoliła otulić w rogu. Poczuć to, czego nie czuła. Bliskość. To naprawdę było cudowne uczucie. Czuła się jak zahipnotyzowana, ale to nie było złe uczucie. To było cudowne uczucie, takie magiczne... Po kilku minutach, zdała sobie sprawę że już za późno by szukać Niffty i musiała wracać. Westchnęła i przytuliła się do barierki, szepcząc cicho niby na ucho że wróci. Po czym po prostu poszła i zebrała wszystkich egzorcystów.
Rok później
Dziewczyna jak obiecała, tak i wróciła. Jednakże nie miała zamiaru wrócić do balkonu. Roczna rozłomka, pozwoliła jej o tym zapomnieć. O tym... Uczuciu. Gdy znalazła się w hotelu, od razu odszukała Niffty. Niestety miała pecha i Vaggie była z Niffty. Syknęła pod nosem. Wzięli ją pod ostrze, oczekiwała najgorszego jednakże... Nie doczekała się śmierci. A czegoś o wiele wiele gorszego i to ponownie. Znów.. żałosna Vaggie ją oszczędziła. Jako iż balkon był blisko, to została tak wyrzucona i zamknięta. Mówili jej by odleciała, jednakże znów poczula magię i magiczną aurę balkonu. Zarumieniła się, ponieważ był ładniejszy niz pamiętała i teraz była w nieco podartym ubraniu, co było mało dostojne. Usiadła i usłyszała jakby trzask, czyli taki.. krzyk balkonu. Wydał się być na nią obrażony. Zaczęła tłumaczyć się, ale to na nic. Nikt jej nie słuchał... Chciała odlecieć zirytowana, lecz jej skrzydła jakby zyskały własny rozum i przyczepiły się do barierki nie chcąc odlatywać z tego miejsca. Szarpała się jak mogła i to dalej, aż naderwała skrzydło. Niemiłosiernie ją zabolało i pociekła złota krew. Usiadła już obrażona i przewróciła oczy, zakładając ręce na piersi. Nagle poczuła zimną rękę na swoim ciele. Była to.. barierka, odpadająca. Jakby urwana specjalnie, zmartwiona Lute próbowała to naprawić. Przytuliła mocno balkon jak tylko mogła i przeprosiła z uczuciem. Nagle poczuła jak przerzuca ją na drugą stronę i zaczęła wisieć nad przepaścią, przerażona próbowała się wspiąć, polecieć. Nagle zrobiło jej się czerwono przed oczami. Była istnie przerażona. Usłyszała lub tak jej się zdawało... Głos. Ciężki, wręcz metalowy. "Teraz już za późno." Rozbrzmiewało w jej głowie. Poczuła jak skrzydła jej się odrywają, gdy zbliżała się coraz bliżej ziemi, ujrzała jak leci prosto na anielskie włócznie. Gdy już spadła, włócznie przebiły ja na wylot i cała anielska krew wylała się z niej.
THE END.
***
Oto koniec tej wzruszającej historii, wniosek z tego mamy prosty. Nie zakochujecie się w balkonach i ich metalowych części, które są po przeciwnej stronie. Wtedy nawet wasza własną broń, obróci się przeciw wam. Streszczenie pozdrawiam z rodzinką 🎀❤️.