Rozdział 8 - Gabriella

99 16 34
                                    



Naprzeciwko nas, w wejściu do jadalni, widzę dwie zupełnie obce sylwetki. Chłopak i dziewczyna o jasnych, niemal białych włosach, chudych sylwetkach i twarzach bez wyrazu.

Rozważam opcję nagłej ucieczki, ale w tym momencie jedna z osób się uśmiecha.

­­– Przepraszam, Gabriello – rzuca i rusza w naszym kierunku, a ja instynktownie wykonuję krok w tył, chowając się przy tym za Liamem.

– Kim jesteś? I skąd wiesz, jak mam na imię? – rzucam, a mój głos trzęsie się od emocji.

– Cały czas tu byliśmy – mówi. Idzie spokojnie, a jej długie do pasa, skręcone w miękkie fale włosy kołyszą się na boki. Ma dziewczęcy, szeroki uśmiech sięgający oczu i swobodny krok. Biała sukienka odsłania jej wysokie wiązane do kolan buty, a całość prezentuje się dość niecodziennie. Nienaturalnie piękni, ale też kompletnie nieznajomi.

– Jak to, cały czas tutaj byliście? – podłapuje Liam, a mięśnie na jego ciele uwidaczniają się pod cienkim materiałem koszulki.

– W tym domu. Jesteśmy uczestnikami gry. Mieliśmy ten przywilej, że przez pierwszą dobę mogliśmy obserwować was z ukrycia. W domu znajduje się jeszcze kilka pomieszczeń, o których istnieniu zapewne nie macie pojęcia – zachichotała dziewczyna odsłaniając w uśmiechu swoje proste białe zęby. – Poza tym, nazywam się Charlotte, a to jest Ezra.

Okej, być może spanikowałam. Być może była to wina całej tej mrocznej atmosfery, która panowała po tym, jak...

– Ta biblioteczka to wasza sprawka? – pyta Liam, niemal wyciągając mi to pytanie z ust. Podążając za jego spojrzeniem, mój wzrok pada na chłopaka o białych włosach, który musi nazywać się Ezra.

Teraz nieznajomy uśmiecha się jednym kącikiem i jest to tak subtelny, ulotny i piękny grymas, że na sam jego widok, czuję ciepło na policzkach. Gdy powolnym krokiem się do nas zbliża, widzę jakąś grację, nonszalancką wolność i spokój emanujący z jego ruchów. Ma spojrzenie człowieka, który przeżył zbyt wiele, by móc opowiedzieć wszystko w przeciągu jednej nocy, a mimo to, ten młodzieńczy, być może nieco figlarny uśmiech błąka się na jego policzku, gdy przenosi na mnie błyszczące spojrzenie. Nie mam pojęcia, kim jest, ale jeśli dziewczyna mówi prawdę, i są to kolejni członkowie gry... cóż, będzie się działo.

– Ta meblościanka to przejście – tłumaczy Ezra tak zwyczajnie, jakby odpowiadał na pytania z gatunku tych „Czy ziemia krąży wokół słońca?". ­

– Nie znalazłem żadnego mechanizmu. Całość jest skręcona do ściany, jak więc miałaby się przesuwać? ­– zauważa trzeźwo Liam.

Białowłosy unosi brew, a kącik jego ust znów drży, jakby sprawiało mu dziką przyjemność pogrywanie z moim sercem, które na ten widok, znów przyspiesza. To zdecydowanie nie jest zdrowe.

­– Bo nie przesuwa się mebel, ale ściana ­– wyjaśnia.

– Ściana? – powtarzamy w tym samym momencie z Liamem.

A potem Charlotte otwiera dłoń, w której znajduje się maleńkie urządzenie z jednym, centralnie umieszczonym na nim guziku.

Wciska go i lekko szarpie nas w tył za materiał ubrań, bo cała meblościanka, niczym wahadłowe drzwi w supermarkecie zatacza koło, a w miejscu poprzedniej biblioteczki pojawia się druga, niemal identyczna, z tą różnicą, że zamienione są miejscami dwa regały.

Truth or Dare (Prawda czy Wyzwanie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz