Prolog

5 0 0
                                    

Świat to trudne miejsce. Jemu nie zależy. Choć nie żywi nienawiści do ciebie i do mnie, nie darzy nas też miłością. Dzieją się na nim rzeczy straszne, których nie można wytłumaczyć. Dobrzy ludzie umierają w zły sposób i pozostawiają tych, co ich kochali całkiem samych. Czasem się wydaje, że tylko złym ludziom dopisuje zdrowie i powodzenie. Świat cię nie kocha

STEPHEN KING „LŚNIENIE"

Ona przybyła do miasta znanego pod nazwą Riverdale tylko z jednego powodu. Nie zamierzała pakować się w żadne problemy tylko odpocząć od otaczającego ją zgiełku. Nie miała tylko pojęcia, że wpadła prosto w paszczę lwa... lwa czarnego niczym niejeden drogi heban, na który z całą pewnością nie było ją za cholerę stać. Cóż dobre rzeczy nie przydarzają się dobrym ludziom a to fakt, który jest niezmienny od bardzo długie czasu.

W miasteczku wszystko toczyło się innym tempem niżeli w każdym innym miejscu, w którym przebywała. Czas jakby zatrzymał się w miejscu a ona tak bardzo pragnęła pozostać w tym stanie. Stanie przyjemnego odurzenia, które po prostu jej ostatnio brakowało. I tak o to rozpoczęło się jej wyjątkowe, nowe życie...

PROLOG

Pierwszy dzień, w którym przybyłam do swojego mieszkania nie był zbyt ładny. Pogoda nie dopisywała a ciemne, deszczowe chmury zalewały niebo nade mną i domem, w którym miałam przebywać. Przez pewną chwilę miałam wrażenie, że aura wręcz na siłę próbuję mi pokazać, że wcale nie cieszy się na moje przybycie. Wiatr dawał o sobie bardzo, mocno znać, rozrzucając moje miedziane włosy. Pogubione kosmyki natychmiast znalazły się na twarzy zasłaniając drogę przed mną. Musiałam odłożyć walizki, które boleśnie ciążyły mi rękach, aby sprytnie poprawić czuprynę. Nie byłam pewna czy nie dotarłam zbyt wcześnie do nowego lokum i czy aby na pewno nie będę jeszcze przeszkadzać, lecz cóż, nie było już odwrotu. Zapukałam sprawnie w drewniane drzwi pomalowane na czerwono, gdzieniegdzie nagryzione zębem czasu i czekałam na odpowiedź... Nie trwało to zbyt długo na całe szczęście, ponieważ wichura nadciągała szybko oraz gwałtownie. W momencie, gdy osłona puściła a zza jej wyjrzała kobieta deszcz rozpadał się na dobre. Obydwie jedynie wymieniłyśmy się szybkim „dzień dobry", po czym dosłownie wpadłyśmy do środka. Od razu poczułam ciepło, które łaskotało moje odkryte ramiona oraz zapach cynamonowego ciasta, który zalewał korytarz. Jak się później okazało jejmość, która uratowała mnie od zmoknięcia była Panią domu, w którym miałam mieszkać. Po krótkiej rozmowie na korytarzu obydwie wylądowałyśmy w samym sercu chaty. Siedziałyśmy przy niewielkim stole popijając mięte z dwóch uroczych kubków pomalowanych w różowe kropki. Zajadałyśmy się wypiekiem, które równie dobrze jak pachniał tak smakował. Kobieta w mojej opinii sprawiała wrażenie dobrze wychowanej, dojrzałej damy. Miała niedługie, lecz zadbane włosy w odcieniach przełamanego blondu, które przyjemnie okrywały lekko zaokrągloną twarz. Śniada cera, nosiła niewielkie skutki starzenia się, lecz nie były one na siłę zakrywane dużą ilością niepotrzebnego makijażu. Zamiast tego rzęsy delikatnie podkreślone zostały czarnym tuszem a policzki różem. Oczy wyrażały przyjemne zamiary, lecz było w nich coś, czego nie potrafiłam zidentyfikować. Usta natomiast zdawały się być tak pełne oraz świeże, że niejedna osoba mogłaby z powiedzieć, że na pewno są sztucznie uzupełniane. Ja nie byłam tego pewna, więc wolałam wcale nie nawiązywać do tego tematu. Byłam tak bardzo ciekawa, co mnie tu spotka, jakich poznam ludzi czy spodoba mi się okolica, szkoła. Dom urzekł mnie od pierwszego ujrzenia. Był nadzwyczajnie uroczy. Zdawał się emanować aurą ciepła oraz spokoju, którego bardzo potrzebowałam. Urządzony w nowoczesnym stylu, lecz nie brakowało mu bibelotów, zdjęć, pamiątek czy innych podobnych rzeczy, które dodawały punktów do wystroju. Po niedługo toczącej się rozmowie postanowiłam odpocząć po męczącej podróży. Przeprosiłam Panią Alice i nieco później udałam się do swojego nowego królestwa. Pokoik został urządzony w dość normalny sposób w najlepszym słowa tego znaczeniu. Łóżko znajdowało się na po lewej stronie przy ścianie, tak, aby między nim a nią nie było żadnej przestrzeni i w sumie nawet się z tego cieszyłam. Mogłam spaść z niego tylko z jednej strony a to był duży plus. Obok niego znajdowała się niewielkich rozmiarów kosmetyczka z lustrem oraz krzesełkiem. Na drugiej ścianie umieszczono komodę oraz niewielką szafę, która i tak była za duża zważywszy na moje rzeczy, których było po prostu mało. Dodatkowo znalazł się tam dywan oraz ozdobne poduszki. Z pomieszczenia wychodziło się na balkon. Gdyby nie paskudna pogoda z całą pewnością od razu wyskoczyłabym na promienie słoneczne, lecz na to niestety musiałam poczekać. Nie miałam nic ciekawszego do roboty niżeli ułożyć to, co ze sobą przywiozłam a z racji tego, że innych zajęć nie miałam a nie mogłam już powoli zwiedzać okolicy to nie wydawało się taką złą opcją. Otworzyłam małą różową walizkę, do której wrzuciłam głównie kosmetyki oraz artykuły pierwszej potrzeby oraz leki. Dla nich miejsce było zarezerwowane we wcześniej wspomnianej kosmetyczce. Część wrzuciłam do ozdobnych szufladek a resztę postawiłam na blacie przed zwierciadłem. Z drugiej większej torby wyjęłam bluzki oraz spodnie i spódnice, które wylądowały w szafie. Starannie je ułożyłam, chociaż dobrze wiedziałam, że za jakieś dwa lub trzy dni wszystko będzie w słodkim nieładzie. Bielizna standardowo znalazła się w komodzie, zajmując może jej jedną, trzecią miejsca. Układałam i układałam a gdy pozornie skończyłam zegar wybijał godzinę dwudziestą. Wystarczyło mi to, aby położyć się do łóżka, aby następnie w bardzo szybkim tempie oddalić się do krainy morfeusza, w której prześladowały mnie mary mojej przeszłości. Zażyłam, jak co wieczór leki a potem zamknęłam przemęczone powieki. Sen nadszedł szybko, lecz był niepewny i gwałtowny. Kręciłam się niespokojnie czekając tylko na jutro.

Małomiasteczkowa PoezjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz