Rozdział 1

36 3 6
                                    

Ciepła woda pod prysznicem zawsze sprawiała, że moje ciało na chwilę się relaksowało. Napięte mięśnie stawały się bardziej miękkie i elastyczne, wyraz twarzy łagodniał, a i myśli zaczynały układać się w jedno.

Ta krótka chwila przyjemności potrafiła zresetować cały ciężki dzień. Gdy tylko mokre krople wtopiły się w moją skórę i włosy czułam, że odpuszczam.

Następnie do moich nozdrzy dotarł słodki zapach płynu pod prysznic. Zawsze wybierałam te waniliowe, kokosowe czy inne równie mdłe, ale cudownie otulające.

Po całym rytuale pielęgnacyjnym zamykałam oczy i w całości oddawałam się wodzie wypływającej z deszczownicy zawieszonej nad moją głową. Ona wraz z pianą zmywała wszelkie toksyny i cały syf z mojego ciała i jak szczerze wierzyłam także umysłu.

Wtedy zazwyczaj, miła rutyna zaczynała przybierać niepożądaną formę. Stojąc z przymkniętymi powiekami zdawałam sobie sprawę z tego jaka jestem w tym momencie bezbronna. Naga, oślepiona, pod stopami mając jedynie śliską posadzkę. Co by było gdyby teraz ktoś wtargnął do mojego mieszkania? Przecież nie zamknęłam drzwi od łazienki na klucz. Może już teraz ktoś za mną stoi?

Wyobraziłam sobie jak uderza mnie w tył głowy lub zasłania dłonią usta, a ja tracę równowagę i upadam. Jaskrawoczerwona strużka krwi maluje swoje koryto na tle wody i resztek piany, aby finalnie zniknąć w odpływie.

Przetarłam palcami powieki pozbywając się resztek wilgoci i wracając do rzeczywistości. Następnie zakręciłam strumień wody i sięgając po ręcznik powoli wyszłam spod prysznica.

Takie wizje i myśli były normą i spotykały mnie przy okazji różnych czynności. Podczas powrotów do domu czy wieczornych przebieżek, a nawet wtedy gdy wychodziłam wyrzucić śmieci późną porą.

Najczęściej wtedy do mojej głowy wkradały się scenariusze napaści, a także obrazów mojego ciała wciśniętego gdzieś pomiędzy kontenery. Puste niebieskie oczy wlepione gdzieś w przestrzeń. Przynajmniej miałabym spokój.

Inne wątki, które rozważam to miejsca ukrycia zwłok. Zawsze gdy jadę samochodem spoglądam do przydrożnych rowów. Mam nadzieję, że nigdy nie ujrzę tam niczego niepokojącego, ale i tak bezwiednie kieruję swój wzrok na pobocze. To samo z wszelkimi zaroślami i zbiornikami wodnymi. Tak jakbym czuła nieposkromioną potrzebę szukania kogoś lub czegoś. Tylko czy zawsze to "coś" musi być martwe?

Wyszłam z łazienki kierując się wprost do ekspresu. Przez bóle brzucha zaprzestałam picia kawy na pusty żołądek i zaraz po przebudzeniu. Najpierw śniadanie, później przyjemności. Przy dźwięku mielonych ziaren przymknęłam powieki jeszcze na sekundę. Co prawda była już 8 rano, ale zważając na to, że położyłam się o 3, miałam prawo być zmęczona.

Z kubkiem parującego płynu podeszłam do okna. Zawsze lubiłam podziwiać to co na zewnątrz, ale aktualne mieszkanie, w którym urzędowałam było najgorszym miejscem do tego typu rozrywek. Moje szyby wychodziły na niewielki skwerek w kształcie kwadratu, a zaraz za nim znajdowała się kolejna część budynku z oknami centralnie umieszczonymi naprzeciw moich. Można się domyśleć, że nie narzekałam na nadmiar intymności, a zasłony rzadko kiedy były tylko elementem dekoracyjnym. Z łatwością, na wyciągnięcie dłoni mogłam podejrzeć kto i co je na obiad, albo o której godzinie wraca do mieszkania.

Dla wielu osób byłaby to nie lada rozrywka, mnie jednak nie obchodziło życie innych ludzi. Zwłaszcza, że nie byli to moi sąsiedzi, a jedynie goście wynajmujący apartament na kilka dni. W weekendy obserwowałam jak młodzi ludzie organizują tam popijawy przed pójściem na miasto. Czasami trafiały się osoby w podróży biznesowej, a jeszcze kiedy indziej po prostu turyści.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 19 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

UpychaczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz