Rozdział 48.

142 14 3
                                    

William

Zacisnąłem dłonie na krawędzi biurka. Świat przed moimi oczami wirował. Zgryzłem wargę. Nie tak miało być. Wcale nie chciałem tego zrobić. Jej słowa. Jej spojrzenie. Namieszała mi w głowie. Znowu. Przeklęta Sinclair. Byłem krok od zgłoszenia się do szpitala psychiatrycznego. Zdecydowanie coś było ze mną nie tak. Jak mogłem to zrobić? Pocałować ją. June. Istniała szansa, że już mi nie wybaczy. Kiedy tylko ujrzałem promyk nadziei, musiałem wszystko zniszczyć. Destruktywna potrzeba przeważyła zdrowy rozsądek. Od jakiegoś czasu inaczej patrzyłem na dziewczynę i powoli zaczynałem rozumieć, że miałem lekką obsesję na punkcie June już wcześniej. Dużo wcześniej. Teraz jedynie pozwoliłem sobie odczuwanie czegoś więcej, niż tylko nienawiści, i proszę. Spieprzyłem.

– Stary, wyluzuj. – Tyler siedział na krawędzi łóżka z łokciami opartymi o kolana.

– Sinclair jest moją bratnią duszą. – Odpowiedziała mi cisza. Pewnie walczył ze sobą, oceniając, czy może przyznać się, że wiedział. – Nie udawaj głupka.

– Dobrze, wiem, że jest twoją bratnią duszą. Nie trzeba być naukowcem, żeby połączyć kropki. Co w związku z tym? Pewnie jest jakiś powód, przez który mówisz mi to właśnie teraz.

– Pocałowałem ją. Kurwa, pocałowałem ją, Tyler – wyszeptałem, spanikowany.

– Okej. – Poczułem dłoń na ramieniu. Przyciągnął mnie bliżej siebie, a następnie popchnął w dół. Posłusznie opadłem na materac. – Usiądź i uspokój się.

Spojrzenie utkwiłem w suficie. Nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy. Znów bałem się, co sobie o mnie pomyśli. Co oni wszyscy sobie o mnie pomyślą. Nie wiedziałem, jak mam stanąć z tym twarzą w twarz. To pierwszy raz, kiedy szedłem pod prąd, a nie posłusznie za nim podążałem. Chłopak strzelił palcami przed moimi oczami, zwracając na siebie uwagę.

– Dobra, jak to się w ogóle stało? Mam na myśli ciebie i June – zapytał o wiele spokojniej, niż zakładałem. Potarłem nerwowo nadgarstki. Zacząłem opowiadać. Mina Tylera z każdym słowem stawała się coraz bardziej zaskoczona. Nerwowe tony wnikały w mój ton, kiedy mówiłem o złożonej przysiędze. Nie pominąłem żadnego szczegółu. Gorzej i tak nie może być.

– Czyli teraz Junnie może wyprowadzać cię na smyczy? – parsknął śmiechem, ale spoważniał na widok mojego morderczego spojrzenia. Jeszcze kilka słów, a naprawdę mogłem stracić panowanie nad sobą. – Co zrobiła po tym, jak ją pocałowałeś?

Zawahałem się, nie wiedząc jak dobrać słowa. Obydwoje byliśmy zaskoczeni moim gestem, ale przez te kilka sekund miałem wrażenie, że chciała tego tak bardzo, jak ja. Jakby wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Potem spłynęło obrzydzenie do siebie, a jej wzrok, kiedy się odsunęła, potwierdzał jedynie nieprawdziwość tego stwierdzenia.

– Też mnie pocałowała, a potem odepchnęła – wymamrotałem, czując się jak przedszkolak, opowiadający o swoim pierwszym zauroczeniu. Co za żenada. Nie mogłem siebie słuchać. Chłopak wyglądał, jakby dokładnie wszystko analizował i odtwarzał całe zajście w swojej głowie, uśmiechając się głupio. – Przestań. Jesteś obrzydliwy.

– Nie wiem, w czym tkwi problem – przyznał, czego się spodziewałem. To tylko Tyler. Jakby zwierzenie się mu miało jakkolwiek pomóc. – Podsumowując, Sinclair jest twoją bratnią duszą. Spędziliście razem dużo czasu i w końcu zaczęła zauważać twój czarujący urok, Willy. Romantycznie wyznałeś, że nie chcesz bez niej żyć, postanowiłeś wziąć do serca jej słowa i sprzeciwić się w zasadzie wszystkim, a potem ją pocałowałeś. Nie spodziewałem się, że z ciebie taki Romeo. – Śmiał się tak mocno, że ledwo udało mu się wypowiedzieć ostatnie słowa. Otarł łzy z oczu. Nadal siedziałem nieporuszony tym występem, czekając, aż skończy.

– Zaraz się porzygam – westchnąłem. Chichot chłopaka w końcu ustał.

– Nie dziwię się, że cię odepchnęła – powiedział z poważniejszym wydźwiękiem, na co uniosłem brwi. – Chłopie, spójrz na to logicznie. Teoretycznie, nawet się nie przyjaźnicie, a ty w ferworze uczuć, nagle ją całujesz. Biedna dziewczyna jeszcze sobie nawet w głowie nie poukładała faktu, że nie jesteś jej wrogiem. Nie było między wami w zasadzie innego zbliżenia?

– Przytuliliśmy się. Raz. Trzymaliśmy się za ręce. Też raz – wybełkotałem, myśląc, że zaraz zapadnę się pod ziemie. Niecierpliwie potarł twarz rękoma.

– Co ty jesteś, przedszkolak? – wypowiedział moje myśli, nie przejmując się już groźnym spojrzeniem, które co chwile posyłałem w jego stronę. – Chcesz mi powiedzieć, że nawet poprawnie jej nie przeprosiłeś. Nadal wyzywasz tę dziewczynę, bo tak już masz. Raz cię przytuliła, a ty myślałeś, że wpadnie ci w ramiona?

– Nie, nie liczyłem na to... – Nawet nie dał mi dokończyć.

– Czego ty tak właściwie od niej chcesz, William? – mruknął w końcu, kompletnie tracąc humor. – Wiesz, że nie możesz się nią bawić. Jesteś moim przyjacielem, ale nie pozwolę na to. Dosyć już wycierpiała przez Blake'a. Przez nas. Też tam byliśmy.

– Nie wiem – wyszeptałem. Ciężka gula wstydu rosła w moim gardle.

– Kochasz ją? – Zesztywniałem na te słowa, patrząc na chłopaka w szoku. – Nie wiesz? – dodał, kiedy nadal milczałem. Pokiwałem przytakująco głową, nie dowierzając, że od razu nie zaprzeczyłem.

– Sprawia, że jest mi trochę łatwiej – ostrożnie wypowiadałem słowa, które od jakiegoś czasu kłębiły się w mojej głowie. – Jestem przy niej inny. Nie muszę cały czas się bronić. Po prostu jestem. I to tak uzależniające uczucie, Tyler. Nie ocenia mnie, chociaż powinna. Powinna dać mi w twarz i nigdy więcej ze mną nie rozmawiać, ale siedzi i słucha, kiedy opowiadam o rzeczach, których nie odważyłem się jeszcze powiedzieć. Widzi we mnie coś więcej. Przy niej czuję, jakbym mógł żyć, tak jak chcę. Jest cholernie mądra, ale tego nie dostrzega. Godziny z nią spędzone mijają mi jak minuty. Czuję się przy niej tak okropnie mały. Wstydzę się tego, co robiłem i jakim człowiekiem byłem, a jednocześnie zauważam, że to nie muszę być ja. Że nie muszę taki być. June okazała się zupełnie kimś innym, niż myślałem. Siedzi w tych swoich książkach i nie widzi poza nimi świata. Sama mówi, jakby była jakimś tomikiem powieści. Jest ciepła, nawet jak wyzywa mnie od najgorszych. Chcę być blisko niej. Też chcę jej słuchać, kiedy opowiada te swoje bzdety. Chcę jej dotknąć, ale nie tak, jak inne dziewczyny. Mam ochotę odgarnąć jej poskręcane włosy z czoła. Nie mogłem się oprzeć, żeby sprawdzić, jak smakują jej usta. Nie wierzę, że to mówię, ale przez ten cały czas byłem ślepy na to, jak piękna jest. Nie mogę przestać o niej myśleć. O jej uśmiechu. O tych głupich piegach. O tym, że chcę ją do siebie przyciągnąć i nie puszczać – przerwałem, wracając do rzeczywistości. Siedziałem bez ruchu, oniemiały. Czułem, jak krew odpływa z mojej twarzy.

– Cholera – wyszeptał, z cieniem uśmiechu na ustach.

– Cholera – powtórzyłem, trzęsącym się głosem.

***

Mam nadzieję, że wasze serduszka biją tak mocno, jak moje <3

My Vicious Destiny [Tom I | ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz