Jest coś kojącego w takim podróżowaniu na tylnym siedzeniu Impali.
I nigdy nie sądziłam, że to przyznam. Zasnęłam do cichego nucenia Deana; muzyka gra gdzieś w tle, i ledwo udaje mi się w ogóle wychwycić jakiekolwiek słowa, bo deszcz tak dudni o samochód. Nawet warkot silnika ani trochę mi nie przeszkadza, chociaż ogólna pogoda trochę martwi.
Nie będę udawać, że ostatnie dni nie dały nam trochę w kość. Ta ostatnia sprawa to był trop prowadzący donikąd; stara przyjaciółka Deana, która zna się dobrze na voodoo i hoodoo, naprawdę chciała nam pomóc, ale koniec końców też się poddała. Byłam z chłopcami w Luizjanie jako... konsultantka do spraw biblijnych.
Bo Castiela zabrakło po tym, co chłopcy zrobili w Kalifornii. Można powiedzieć, że anioł Zachariasz był o krok od osiągnięcia celu danego mu przez archanioła Michaela. Jakby tego było mało, odkryłam, że chłopcy mieli jeszcze jednego brata.
Adam. Oczywiście. Bo przecież nie można byłoby go nazwać inaczej. Ilość biblijnych szczegółów otaczających Winchesterów zaczyna mnie nie na żarty przerażać.
Tak czy inaczej, anioły chciały zastąpić Deana Adamem. Co miałoby sens, bo dzieciak był synem Johna, więc nadawał się do roli w przynajmniej pięćdziesięciu procentach. Cas poświęcił się, żeby chłopaki mogli wyratować swojego braciszka z opresji, co i tak nie wyszło, bo... koniec końców, trafił w niepowołane ręce.
Jak to uznał Dean, jedynym plusem całej sytuacji okazało się "zadźganie wrednego dziadygi". Oczywiście miał na myśli Zachariasza.
Nic nie idzie po ich myśli. I dobija mnie to, bo przyszłość okazuje się wątpliwa także dla reszty wszechświata. Sama śnię o jakichś dziwnych rzeczach, kiedy leżę na tylnych siedzeniach Impali; przed oczami przewijają mi się niewyraźne obrazy.
To głównie miejsca.
Jakaś jaskinia w górach, w której wszystkie ściany są zapełnione runami. Gabinet mojego taty sprzed tragedii. Ten jeden bar, do którego mama lubiła wracać. Salon Eliasa, w którym często spędzałam święta. Dom Bobby'ego, a raczej ogródek za nim, w którym zwykle bawiłam się kryształkami z kolekcji Kathleen.
Trochę tak, jakby mózg serwował mi najlepsze momenty, żeby przygotować mnie na nadejście tragedii.
― Lottie?
Sam Winchester jest naprawdę cudowny. Poważnie, rozumiem już Deana, bo sama byłabym teraz gotowa sprzedać duszę za tego faceta. Ma dobre serce i naprawdę mu zależy. Nawet w tej chwili, kiedy trąca mnie delikatnie palcami w ramię, uśmiecha się przepraszająco, gdy już namierzam go wzrokiem.
― Zatrzymujemy się jednak ― tłumaczy cicho. ― Dean nie da rady prowadzić w taką pogodę.
Jak najbardziej zrozumiałe. Nie wygląda to najlepiej. Kiwam więc głową powoli, podnosząc się do pozycji siedzącej. Sammy z rozbawioną miną wskazuje palcem na moją głowę, więc pochylam się nad oparciami przednich siedzeń, żeby przejrzeć się we wstecznym lusterku.
Wyglądam jak straszydło. Ale nie powinno mnie to dziwić.
Drzwi od strony kierowcy otwierają się nagle i do auta zagląda przemoczony Dean; naciągnął kurtkę na głowę, żeby chociaż odrobinę zminimalizować szkody, ale to nie za bardzo pomogło.
― Wezmę twoje rzeczy, leć do środka ― proponuje, patrząc na mnie wymownie. Zgadzam się krótkim i zaspanym "okej", bo oczy dalej mi się kleją; przecieram przymknięte powieki palcami, podczas gdy Dean narzeka:
― Jezu Chryste, napierdala, jakby jutra miało nie być...
Nie mówię, że nie trafił w dziesiątkę.
![](https://img.wattpad.com/cover/361697776-288-k917912.jpg)
CZYTASZ
CHARLOTTE'S WEB ― SUPERNATURAL
Фанфик𝐂𝐇𝐀𝐑𝐋𝐎𝐓𝐓𝐄❜𝐒 𝐖𝐄𝐁 ━━━━ ❛ IS IT EVEN LEGAL TO FALL IN LOVE WITH YOUR GUARDIAN ANGEL? ❜ ミ☆ 𝐂𝐇𝐀𝐑𝐋𝐎𝐓𝐓𝐄 𝐇𝐎𝐍𝐄𝐘𝐂𝐎𝐌𝐁 miała w życiu wystarczająco dużo problemów. Musiała przejąć rolę supernaturalnej wikipedii po śmierci...