06. This Won't Last And You Know It

84 10 96
                                    

Tata zawsze mówił, że kluczem do poprawienia swojego samopoczucia jest zdefiniowanie głównego powodu, dla którego człowiek czuje się tak, a nie inaczej. Jeżeli zaczynasz pałać do wszystkich nienawiścią ― jedz. Jeżeli masz wrażenie, że to wszyscy inni nienawidzą ciebie ― śpij. Jeżeli zaczynasz nienawidzić samego siebie ― weź porządny prysznic. A jeżeli wydaje ci się, że wszyscy nienawidzą wszystkich ― idź na długi spacer.

Próbowałam wszystkiego. Nic nie podziałało. Nadal jest mi źle. Mija tydzień, zanim uznaję, że skoro świat się skończy, to mogę bez wyrzutów sumienia opychać się słodyczami. Problem jest jeden: wyłączam myślenie tylko wtedy, kiedy piekę.

A dziewczyny w cukierni na dole już wczoraj powiedziały mi, że chyba mnie do reszty pochrzaniło z ilością zapasów, na które sobie pozwalam. Jest jednak sobota. I nikt mi nie zabroni piec.

Robię muffinki. Potem je zjadam. I w sumie żyję tylko na tym ― jeszcze nie mam szansy skończyć jeść poprzednich porcji, a już wstawiam do piekarnika kolejną tackę.

Wczoraj jedna z moich znajomych z kręgu łowców wpadła po poradę w kwestii wendigo, ale nie puściłam jej stąd z pustymi rękami. Wyszła z mieszkania obładowana pełnymi torbami, pytając, czy na pewno wszystko jest okej, ale nie miałam serca uświadomić jej, że świat lada chwila może pierdolnąć. Tak się cieszyła cynamonkami, że zniszczenie jej dobrego nastroju byłoby pewnie moim najcięższym grzechem.

Normalni ludzie nie mają pojęcia, że istnieje jakiekolwiek zagrożenie. Wszyscy dalej chodzą do pracy, spotykają się ze znajomymi, chodzą na randki. Tylko ja mogłam być na tyle głupia, żeby zakochać się we własnym aniele stróżu. A żeby to był jeszcze zwykły anioł, nie. Mi musiał się trafić jeden z archaniołów.

...martwy archanioł. Może ja jestem jakaś przeklęta? Mama, tata, Elias, a teraz... teraz Gabe. Jak coś pójdzie źle, to przecież Dean, Sam, Bobby i wszyscy inni też będą gryźć piach. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie do końca chodzi tylko o mnie. Tak po prostu jest z tymi, którzy poznają ten drugi świat.

Ale to i tak boli.

Oczy znowu zachodzą mi łzami, i to akurat kiedy wyjmuję blaszkę z babeczkami z rozgrzanego piekarnika. Syczę wściekle, bo źle łapię za metal i przypadkiem dotykam wierzchem dłoni o wnętrze urządzenia. Super. Jakby ból psychiczny mi nie wystarczył, to teraz mam jeszcze fizyczny powód do płaczu.

Odbija mi. Znaczy, tego jednego jestem pewna, od kiedy wróciłam do mieszkania po całej przygodzie z Winchesterami. Bez przerwy wydaje mi się, że słyszę charakterystyczny trzepot anielskich skrzydeł. Typowe... pobożne życzenie.

Zaciskam zęby, zamykając biodrem piekarnik. Z tacą pełną świeżych, czekoladowych muffinek, odwracam się w stronę wyspy kuchennej i...

...i zamieniam się w posąg.

― Dlaczego nie uważasz na te śliczne, delikatne rączki, Honey? Zostawiam cię na pięć sekund samą i już dzieje się coś takiego.

W głowie mi się kręci. Ciężko mi się oddycha. Chociaż przed chwilowym ciepłem blaszki powinny mnie chronić silikonowe łapki, to jednak nawet one stają się w pewnej chwili zbyt gorące.

Wyrywa mi się krótki, przerażony pisk, gdy wszystko wypada mi z rąk. Blaszka ląduje na podłodze w akompaniamencie ogłuszającego huku, ale przynajmniej w porę się wycofuję, zanim uderza w moje stopy.

Uczepiam się blatu za sobą jak tonący brzytwy. Całe dłonie mnie pieką, ale uparcie wpatruję się w Gabriela. Jak dotąd głupkowato się uśmiechał, z łokciami opartymi o kuchenną wyspę i brodą ułożoną na wnętrzach dłoni. Teraz się prostuje, chyba zaalarmowany moją reakcją. Marszczy czoło, wgapiając się we mnie z niezrozumieniem; palcami prawej dłoni stuka rytmicznie o blat.

CHARLOTTE'S WEB ― SUPERNATURALOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz