Rozdział Szesnasty

31 6 6
                                    

-To ty jesteś w ciąży! Znaczy Uzi! Już nic nie rozumiem! Przecież twoja Orientacja to homo! O czym ja nie wiem!? Co mnie ominęło!? Będę ciocią!? Jak nazywacie tego bachora?! Będziecie mu robili chrzest perfumami tak jak my mieliśmy?! To będzie dron morderczy?!-Zaczęłam wypytywać.

Chłopak spojrzał na mnie jakby chciał mi przekazać, że jestem tępsza niż myślał, ale to on nie myśli a nie ja.

-Kiedy moje dziecko stało się na tyle samodzielne i zrównoważone psychicznie aby wychować dziecko? Przecież to dziecko umrze. Daje mu max 3 dni a będzie w grobie biedak, ale też jest możliwość, że ro dziecko będzie cię wychować.-Powiedziałam załamana.-Nie widzę sonie ciebie w roli ojca. Amen chwała robo-bogowi aby ocalił tą niewinną istotę od tego cierpienia.-Dodałam.

Chłopak spojrzał na mnie jakby uważał mnie za głupią bardziej od J, było to już odznaczenie życiowe ,które jakbym była człowiekiem wpisałabym sobie w CV.

-Kobieto no kurwa za przeproszeniem już przecież Uzi ma 17 lat mniej więcej. I czy związek odrazu oznacza ciąże oraz od kiedy jestem twoim dzieckiem?-Spytał.

Spojrzałam na niego wzrokiem, który mówił jasno, że mu przypierdolę za jego istnienie. Jak on śmiał powiedzieć takie coś? Ja jego matka jestem! Na własnej piersi chowałam go, bachor tak się odwdzięcza. Nie ważny jest fakt iż jestem młodsza.

-Jesteś moim dzieckiem czy się ci to podoba czy nie, lepiej mi powiedz jak ty jej miłość wyznałeś.-Powiedziałam patrząc na niego, mój wzrok padł po chwili na zabrudzona podłogę od olej.

Nachyliłam się biorąc do rąk ścierkę, zaczęłam nią dokładnie sprzątać olej. W rękę chwyciłam kubek, który był już pusty i odstawiłam go na blat, po męczarni skończyłam już wycierac panele. Wstałam na równe nogi oraz się przeciągnęłam, kawałek materiału ubrudzony od oleju rzuciłam w kąt. Spojrzałam na N, który patrzył na mnie wzrokiem, który mówił "No japierdole z kim ja żyje?".

-A więc...-Zaczęłam zdanie.-Mówisz czy nie!? No wysłów się! Ja musze wiedzieć jak tej biednej kobiecie miłość wyznałeś!-Pisnęłam.

Chłopak o jasnych włosach westchnął cicho. Spojrzał na mnie i spytał:

-Dokładnie mam ci powiedzieć jak było?

Spojrzałam na niego dumna z siebie, że mi się udało i pokiwałam głowa. Wiedziałam o mojej wygranej. Zdominowałam go.

-Powiem ci w kompletnym skrócie, po kolei. Poszedłem z Uzi nad jej ulubiony zamarznięty staw, tak tam gdzie jej matka została no ładnie rzecz ujmując zlikwidowana. Usiadłem z nią przy brzegu, wpatrywała się w tafli lodu. Nie byłem w stanie oderwać od niej wzroku.  Nie dało się opisać jej piękna, gdyż nie istnieją słowa by opisać ją. Jest delikatna, ale nie słaba, umie postawić ma swoim, jej słowo jest prawem nie istnieje takie coś jak sprzeciw u niej, ma piękne fioletowe oczy , hipnotyzujace wręcz. Złapałem jej dłoń gdy wybijała północ, księżyc oświetlał nas. Powiedziałem, że jest coś co muszę jej wyznać. Spytała czy chodzi o osobę w której się zakochałem. Przytaknąłem a po nie długiej chwili wszystko co czułem oraz myślałem jej wyznałem.-Powiedział chłopak.

Omało się nie wzruszyłam, moje małe dziecko jest już dorosłym mężczyzna. Byłam wręcz dumna z niego.

Nie potrafiłam pojąć kiedy mój samozwańczy nie okrzesany ,młodszy brat tak dorósł. Kiedy zostałam wyrzucona z willi Eliotów razem z N oraz J zamknęłam się w sobie, nie zwracałam już tak uwagi na niego. Nie zdawałam sobie sprawy kiedy się zmienił. Nie był już moim małym Enkiem a ja jego starsza Vałką. Aktualnie byłam V a on N, Enek oraz Vałka odeszli w zapomnienie. Dla niego aktualnie ważna była jedynie Uzi natomiast mojej duszy bliska była Lizzy.

-To-[...]-Wspaniale ,że masz dziewczynę! Wkońcu jesteś przecież szczęśliwy! To najważniejsze!-Powiedziałam radośnie chodź było mi przykro.

Naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z tego wszystkiego. On już nie był małym dzieckiem a ja jego opiekunka. Potrafił już sam zadbać o siebie, byłam po prostu nie potrzebna nikomu. Nawet mu, po co mu ja skoro ma kogoś lepszego? Jestem jednie po to by być, nic więcej. Jedynie gdzie czułam ,że mogę być potrzeba to Lizzy, ale skąd miałam mieć pewność,iż mam rację?

Na twarzy chłopaka pojawił się lekki uśmiech a mojej zaś był ból. Po chwili szarowłosy się uśmiechnął.

-A więc... może już idziemy na próby? Lepiej być szybciej niż później!-Nagle N zmienił temat.

Mój wzrok padł na niego. Zadowolona z siebie pokiwałam głową na znak ,że się zgadzam.

-Na przód w takim razie! Na szczęście nic nie musimy brać, gdyż Wszystko klasa Uzi nam załatwiła.-Rzekł zadowolony chłopak.

Na mojej twarzy wymalowało się lekkie zdenerwowanie.

-Jakiej Sruzi! Lizzy!-Krzykłam załamana.-Ile mam powtarzać!-Pisnęłam oburzona.

-No już nie przesadzaj, będziemy żyć.-Rzekł pewnie.-Cała na przód!  Kierunek szkoła!-Powiedział głośno.

Pokiwałam energicznie głową, ucieszyłam się z okazji zobaczenia Lizzy.

-Kto pierwszy ten lepszy!-Krzykłam.

Odrazu wybiegłam z kuchni aby po chwili znaleźć sie na niebie.

-To nie jest sprawiedliwe! Zaczęłaś pierwsza!-Usłyszałam krzyk chłopaka z daleka.

Zaczęłam wydawać z siebie śmiech lecąc dalej przez las, nie myślałam o niczym innym tylko w mojej głowie rządziła Lizzy. Piękna silna blondynka ,której oczy mają piękny różowy kolor.

jak zostałam lesbijką [love story V x Lizzy] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz