{2 ~ kawiarnia)

102 12 0
                                    

Wpis nr. 75

Nie wiem co ten pożal się Boże policjancik ode mnie chce, ale ciagle węszy. Ostatnio widuje go na niedzielnych mszach w pierwszej ławeczce. Na innych mszach tez go widzę, jest praktycznie na każdej.

Zwykle przychodzi wcześniej i wpatruje się we mnie jak przygotowuje wino czy opłatek. Wypatruje moją duszę, a ja się czuje jak palony żywcem. Jak tylko go złapie na mieście to go uduszę, przysięgam.

Wpis nr. 77

Ostatnio mieliśmy nieprzyjemna sytuacje na zakonie. Gregory przyszedł dzień później i złożył ofertę pilnowania terenu kościoła przez policję. Odmówiłem. Wystarczy, że tylko on węszy, nie potrzebuje więcej piesków.

Wpis nr. 78

Razem z Zakshotem postanowiliśmy rozgryźć Gregory'ego Monthane. Z racji, że ten ciągle przewija się obok mnie - zadanie padło w moje ręce. Miałem do wyboru dwie opcje:

Porwać go i dowiedzieć się czego ten od nas chce. Ewentualnie później zabić czy wziąć za niego dobrą kwotę.

Lub

„Zaprzyjaźnić" się z nim, żeby rozgryźć go pomału. Tu jest pewien haczyk, muszę wzbudzić w nim zaufanie udając, że ja tez mu ufam.

Wybrałem druga opcję. Unikam krzywdzenia innych od tamtego pamiętnego dnia.

Wpis nr. 80

Po mszy podszedłem do niego i zaprosiłem na kawę. Zgodził się, poszło szybciej niż myślałem.

- panie policjancie- zwrócił się do wychodzącego z kościoła mężczyzny.

- pastorze?- przystanął na chwile, lekko odsuwając się by dać miejsce w drzwiach dla innych opuszczających świątynie. - czym mogę służyć?-

- na kawę chciałem pana zaprosić. Tak z dobrej woli. Skoro pan stwierdził, że nie miał okazji ze mną porozmawiać, to będzie idealna okazja, prawda?- wiedział, że wszyscy zakonnicy doskonale słyszą tą rozmowę i nie może być natarczywie miły. W końcu to cześć gry.

- Ciekawa propozycja pastorze, aczkolwiek właśnie zaczynam prace. Dam ci mój numer, jak skończę służbę napisze- wyciągnął z kieszeni małą karteczkę i wystawił w stronę złotookiego.

- oczywiście, będę oczekiwał - mrugnął zalotnie. - miłej służby, panie Gregory-

Odebrał wizytówkę i odwrócił się na piętach tyłem do policjanta. Od razu wyjął telefon, pisząc wiadomość pierwszy. „Tu Pastor, Erwin Knuckles. Czekam na wiadomość ;)". Tyle powinno spokojnie wystarczyć, by Gregory mógł znaleść kontakt i odpisać gdy tylko kończy godziny pracy oraz zrobi krótkie nadgodziny. A w tym czasie Erwin poszedł się przebrać i przygotować do spotkania. Musiał dobrze wypaść, żeby kontynuować swój plan.

*

Czekał cały dzień, co chwilę sprawdzając telefon aby przypadkiem nie przegapić wiadomości. W końcu, pod wieczór dostał upragnione powiadomienie. Godzina wcale mu nie przeszkadzała, aby wyjść gdzieś z policjantem. Ucieszył się, kiedy okazało się, że Gregory również może spotkać się jak najszybciej. Umówili się w kawiarni.

Erwin ubrał się luźno, w zasadzie nałożył na siebie tylko bluzę, nie zmieniając reszty ciuchów. Napisał krótką relację na grupie, gdzie miał opisać całe wydarzenie. Podjechał do kawiarni, lekko spóźniony ale wcale się tym nie przejął.
od razu zauważył szatyna siedzącego przy jednym z podwójnych stolików. Przywitał go uśmiechem, pierw witając się kulturalnie z obsługą, a następnie zasiadł na przeciwko Gregory'ego.

Zaczął wątpić w ekipowy plan. Tak na prawdę nie widział w tym żadnego celu. Co prawda, Gregory zaczął zbyt mocno interesować się zakonem jak i samą postacią Pastora, ale do tej pory rozmawiali jedynie podczas wizyty na komendzie, w celu jej poświęcenia. Tak, czy inaczej teraz nie było już odwrotu. Jedno spotkanie i tak nic mu nie da.

- Witaj Pastorze, co się stało, że Pastor chciał się spotkać?- spytał spokojnym, nieco zmęczonym głosem.

- A czy coś się musiało stać, mój drogi? Zauważyłem, że często przesiadujesz na mszach. Czyżbyś się nawrócił? Mam nadzieję, że moje kazania ci w tym pomogły -

- mmm...- udał zamyślonego. - Uznajmy, że zainteresowało mnie coś związanego z kościołem, pastorze- uśmiechnął się ciepło lustrując twarz towarzysza.

- w takim razie, niech Bóg ci służy - puścił mu oczko, by następnie sięgnąć po kartę menu.

Nie zamierzał brać kawy. Gdyby wypił owy napój o takiej godzinie, prędzej padłby na zawał niż poznał lepiej Grześka. Postawił więc na zwykłą wodę i sernik (bez rodzynek). Policjant nie podzielał jego zdania co do napoju, kiedy zamówił podwójne espresso.

- kofeina na noc? Muszą cię strasznie męczyć na tej komendzie-

- wiesz, praca policjanta nie jest taka łatwa- Erwin wyczuł w tych słowach pewną zaczepkę. Czyżby jego nowy znajomy podważał pracę, która wykonywał?

- O, ależ nie wątpię Gregory. Nie wątpię-  mruknal bardziej do siebie. Bawił się skrawkiem bluzy, wzrokiem wodząc po twarzy starszego mężczyzny. - robicie dużo dobrego dla tego miasta. Na mój Zakon już z trzy razy ktoś próbował się włamać! I co ja Biedny pastor miałbym z tym czynić, kiedy tu Bóg nie pomoże?- nagły przypływ słów wypłynął z jego ust, wprawiając drogie w gestykulację. Akcentował słowa, może ciut zbyt teatralnie, zbyt energiczne jak na okoliczności i godzinę.

Gregory jedynie uśmiechnął się, nie komentując żadnego z jego słów a jedynie kręcąc głową na boki. Już miał coś odpowiedzieć, kiedy telefon pastora wydał z siebie dźwięk sygnalizujący połączenie.
Erwin praktycznie od razu odebrał, jakby Gregory nie siedział koło niego.

- Szefie?- z drugiej strony wybrzmiał przesłodzony głos dziewczyny. - mamy dla szefa propozycję nie do odrzucenia-

- mów dalej- rzucił zaciekawiony, spoglądając jeszcze na szatyna, upewniając się, że ten nie słyszy rozmowy.

- to nie jest rozmowa na telefon, Heidi mówi żebyś przyjechał i sam zobaczył-

- co zobaczył? I gdzie mam być?- dopytywał już lekko zirytowany niedomówieniami ze strony Pauli.
Wiedział, że dziewczyna jest nowa w prawie każdym aspekcie ich pracy, dlatego dziwił się że to właśnie ona zadzwoniła. A nie na przykład wspomniana dziewczyna.

- podsyłam GPS, nie ma wiele czasu. Do zobaczenia, szef!- klasyczne zerwanie połączenia było ostatnim co usłyszał Erwin.

Zerknął znowu na Gregory'ego, który teraz patrzył na niego zainteresowany. Żaden z nich się nie odzywał, chociaż wzrok policjanta wyraźnie pytał „o co chodzi?". Spojrzał więc w telefon, by nie musieć odpowiadać. Czekał cierpliwie, aż dostanie ten cholerny gps i zrozumie, o co tu chodzi.

- coś nie tak, Erwin?- spytał zaciekawiony, wpatrując się w jego twarz.

- tak, tak, tylko... ja muszę się zbierać. Kiedyś jeszcze się spotkamy- wyjął z kieszeni banknot, kładąc go na stole tuż obok filiżanki z kawą. - na mój koszt, nie musisz dziękować- mrugnął okiem, szybko wychodząc z lokalu.

Lokalizacja wskazywała miejsce zwane „Lust Resort". Znal ten klub, choć tylko z nazwy. Kojarzył mu się ze zwykłym burdelem, być może jedynie przez nazwę, a może dlatego, że widział stare zdjęcia tego lokalu na insta.

Chociaż dawno już go nie widział, odważnie by odparł, że klub został zamknięty, a jego właściciel trafił do więzienia w Hiszpanii. Nie znał właściciela, nie słyszał o nim dużo, ale ta informacja obiła mu się o uszy nie raz. Czyżby właściciel Lust Resort go znał?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 28 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Freak || MORWIN Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz