Rozdział 6

2 0 0
                                    

Moje życie było jak pętla czasu, z której nie mogłam się wydostać.
Ciągle tylko praca, albo problemy lub Vincent.
Bałam się go na tył że wymieniłam zamki w drzwiach.

Wayan miał dla mnie dzisiaj nispodziankę.
Nie lubiłam okazywać na co dzień uczuć, ale mimo wszystko osoby, które znałam sprawiały że nie mogłam się nie uśmiechać.

W nocy Wayan, miał zabrać mnie na szczyt wieżowca, to miała być pamiątka życiowa, ale mi nigdy w życiu nie szło łatwo tak jak i w tamtym momencie.

Bella do mnie dzwoniła, podzieliłam się
z nią wieściami i wróciłam do pracy.
- Clarke, chodź tu na chwilę.
Ruszyłam do gabinetu szefa by dowiedzieć się czego ode mnie chciał.
- Słucham ?
- Dostajesz podwyżkę, twoja wypłata zwiększa się o 2 tysiące zł. na miesiąc.

Wróciłam z ogromnym uśmiechem na twarzy.
Pracowałam do końca zmiany a gdy była już noc poszłam z Wayanem na szczyt wieżowca.

Byliśmy na górze, patrzyliśmy się w gwiaździste niebo, rozmawiając ze sobą.
- Jesteś najlepszy, Wayan, zbliżyłam się do niego.
- Ty też, objął mnie, i leżeliśmy patrząc się w bezchmurne niebo, przez piękne trzydzieści minut.
Jednak jak mówiłam KTOŚ POSTANOWIŁ TO ZEPSUĆ.
Chyba wiecie kto ?
NO KTO INNY JAK NIE VINCENT?!

Wstaliśmy chcąc wrócić do mieszkań, kiedy zauważyliśmy jego ohydny cień.

- CZEGO ODE MNIE CHCESZ PSYCHOLU?! - darłam się jak dziecko, a wówczas Wayan objął mnie tak jakby chciał mnie obronić.

- Dobra, ,,kolego" ty nie będziesz nam przeszkadzać. Vincent wbił swój nóż w tors Wayana, a ten zemdlał.
- COŚ TY ZROBIŁ. WAYAN. - łzy spływały mi tak szybko że nic nie widziałam.
- Teraz, albo będziesz ze mną, albo ciebie zabiję.
- Nigdy - rzuciłam, po czym zbiegłam i schowałam się na dole wieżowca.
Vincent, nie mogąc mnie znaleźć po prostu stchórzył i uciekł.
Za to ja biegłam najszybszy jak tylko mogłam do Wayana.
- WAYAN.
Serce biło mi jak szalone kiedy wzywałam pomoc, i wtedy gdy zabierali go do szpitala.
- Nie tak to sobie wyobrażałam.
Wtedy coś we mnie pękło, powróciła stara Gloria, nie bojąca się zabić kogoś, a jej ofiarą miał być Vincent.

Dojechałam do szpitala, gdzie powiedziano mi że nic się nie stało i że po operacji, Wayan jutro opuści szpital.

Jutro też miał nastać koniec życia Vincenta.

Miasto ZgonuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz