Two

24 5 1
                                    

Następnego dnia, faktycznie wraz z kobietami rozpoczęła lekcję. Korzystały z ubrań które poniszczyły przez podróż. Dziewczynka nie miała ze sobą igieł, więc ówcześnie obdarła z drzewa korę i wyostrzyła o kamień tworząc z chudych pasków igłę. Do wieczora pracowały, ucząc się jak wykonać podpaski. Nora wytłumaczyła jak prać chusty. 

-Dlatego są takie kolorowe. W części plemion kobiety są wydalane do lasu podczas menstruacji. Wyglądają jak chusteczki, więc mężczyźni nie wiedzą że to podpaski.- opowiedziała. 

-Niesamowite.- wyszeptała Untychnilia.- możemy na tym zarobić!- zachwyciła się. Podniosła pod strumień słońca materiał. Przymknęła oczy oceniająco.- Dziecko, jeżeli uda nam się zarobić na twoim pomyśle pokaźną sumę, zmienię ci status.

Nora się zachwyciła. Pokiwała głową, odda wszystko aby uniknąć codziennych katuszy zagotowanych przez plemię. Chciała zaczerpnąć jedzenia i wody. Przez całą noc, na polecenie Mednium, szyła materiał. Jeden z mężczyzn zawiązał jej dwie nogi do pnia, i co jakiś czas obserwował jej ruchy drżących, wychudzonych dłoni.  Wstrzymywał się od komentarzy. 

Rano, ledwo przytomna Nora, Untychnilia i kilka kobiet z ich obozu wybrały się na niedaleki bazar. Prawice ubrały się w uroczyste szaty, związały włosy w fryzury a w różnych partiach ciała przywiązały czerwone chusty. Nora widziała je wtedy, kiedy mężczyźni wyruszali na polowanie lub okraść wioski. Sama dostała jedną, i miała ją przywiązaną na czole. Zapytała się o nie na bazarze.

-Untychniło, co znaczą te chusty?

-Nasze plemię żyje długo, to znak naszego honoru, odwagi i waleczności- wytłumaczyła z dumą. Dziewczynka pokiwała głową na zgodę. Wybił dzwon, więc razem z Mednium ruszyła w stronę wschodnią. Tam znajdowało się najwięcej kobiet. 

Nora wyjęła z torebki zrobionej ze starych materiałów, podpaski. Rozłożyła je na wolnym straganie, wskazanym przez kobiety z plemienia. Nie miała pomysłu jednak, jak przywołać kobiety. To zbyt wrażliwy temat, tutaj w Afryce. 

Minęły prawie dwie godziny, a nikt nie zwrócił uwagi na jej stoisko. Zebrała się w sobie i próbowała przebić się przez gwar bazaru. Śpiewała, przeciągła kilka spojrzeń. Tańczyła, zdobywała coraz więcej uwagi. Nawoływała kobiety. Wreszcie. Grupka kobiet zebrała się obok niej. 

-Witam, drogie panie!- powiedziała, uciszając grupkę kobiet.- zastanawiacie się pewnie, dlaczego was tu zwołałam. Chciałabym przedstawić wam, własnoręczne, wieloużytkowe podpaski.- usłyszała zdziwione westchnienia. Bingo, tutejsze kobiety najwidoczniej były bez pomocy w czasie menstruacji.- Są wykonane z chłonącego materiału. Można je prać w wodzie, a suszyć wszędzie. Wyglądają jak ozdobne chusty!- usłyszała zachwycone dźwięki kobiet.- Jedynie 180 Franków!

Zobaczyła wystające dłonie kobiet. Do wieczora sprzedawała materiały. W nocy przyjęła chłostę a rano wyruszyli w stronę Libii.

***

Nora została zabrana na podbój miasta. Spędziła już 156 dni z plemieniem. Coraz mniej przyjmowała kar i chłost. Zawiązała opaskę na czole i ruszyła z Kairem. Mężczyzna wręczył jej broń. 

Ruszyła pomiędzy mężczyznami, zbliżała się noc. Było to najbogatsze plemię jakie kiedykolwiek napadli. Musiała być uważna. Wspinając się na dach jednych z domków, zauważyła biały plakat. Kojarzyła tą organizację. Raz jej rodzice zostali na nią zaproszeni. Fundacja pomagała ludziom, chorym, głodnym, biednym. Kierował ją jeden z rodziny Andersona. Bliski znajomy rodziców. Obiecała sobie że zapamięta znak organizacji. Ruszyła dalej, za chwilę ma się rozpocząć zamach. nie ma czasu. 

Po pewnym czasie większość ludzi było ustawiony w równy rządek. Nora przeczesywała domy i namioty, szukając cennych rzeczy. Zaniosła worki wypełnione pieniędzmi, Ahmed przyjął woreczki i nakazał stanąć koło niej. 

Zauważyła że dwie małe dziewczynki próbują wymknąć się od grupy. Zerknęła na mężczyzn z plemienia, nie zauważyli. Zawahała się. Może dostać, przez to że nie pilnowała grupy. Albo zniżyć się takiego poziomu że podkłada innych aby mieć lepiej. Dzieci odchodziły coraz dalej. Nora przymknęła oczy i przypomniała sobie o pokaleczonych plecach i stopach. Wyrwała się spod ucisku Ahmeda i chwyciła za ubrania dzieci. Przytargała je siłą do wodza. Ahmed zaśmiał się gorzko, przygniótł ją ramieniem. 

-To moi drodzy, oddanie dla naszego plemienia!- zawołał. A rozbójnicy wykrzyknęli radośnie.- Brawo, ruszaj. Masz je pilnować.- dziewczyna zgodziła się. Ustawiła dzieci zaraz obok zalanej łzami matki. Przystawiła lufę do ich pleców. Poczuła znajome dreszcze na plecach, nie dawno była w tej samej sytuacji. Poluzowała uścisk na ramieniu rodzeństwa. 

-Przepraszam.- powiedziała na tyle cicho że tylko rozwścieczona matka i dzieci to usłyszeli. 

Po zamachu urządzili ucztę. Piwo lało się litrami. Kobiety wirowały w radosnym tańcu, a Nora siedziała w koncie baru przygarnięta przez poczucie winy.

-Dziecko, nie zadręczaj się.- poleciła starsza kobieta.- to było nieuniknione.

Z samego rana wyruszyli na północne wybrzeże Algier. Zajęło im to niemal miesiąc. Kilka razy napadli na wioski. 

W jednym z większych miast Ahmed wysłał 2 posłanki i Norę, aby wysprzedały podpaski, torby i chusty. Był to dobry handel. Najpierw szukali po taniości ubrań, a następnie przerabiali na produkty i sprzedawali w innym mieście. Czasami było tak że porywali z wieszaków lub kamieni ubrania. Nora więc, jak każdego dnia sprzedaży, ustawiła się na wolnym straganie i nawoływała ludzi. 

Widząc że kończy się im materiał wysłała kobiety aby weszły głębiej w bazar i znalazły tanie ubrania. Kobiety zgodziły się, poprawiły fryzury i szły uwodzić sprzedawców. Dziewczynka czując spragnienie rozejrzała się po okolicy. Zamierzała znaleźć źródło wody. Zamarła widząc znajomy znaczek. Rozglądnęła się za kobietami z jej plemienia. Nie widząc ich ruszyła w stronę portu. Było tam kilka starych statków. Ale tylko na jednym był wędrowiec. Brunetka podbiegła do niego, błagając o przewóz.

-Dziecko.- skrzywiła się na to odniesienie.- Nie mogę cię przewieź. Dobrze o tym wiesz. Chyba że..- mężczyzna zaczął niebezpiecznie się zbliżać w jej stronę. zauważyła przypięty worek do jego paska. Pirat wyjął mały pistolet. Dziewczynka pisnęła na dźwięk wystrzału. rzuciła się w bok. Pirat wydał serię strzałów. Postrzelił ją w łydkę. Nora usłyszała dzwony, ma mało czasu. Zdarła gardło ponosząc się. Chwyciła za mały nożyk schowany w bucie i wbiła go w udo pirata. Energicznie wyciągnęła broń, a z rany polała się krew. Usłyszała przekleństwa, nie przejęła się tym. Poczuła szarpnięcie za włosy. Zbój wcisnął jej głowę w beczkę z wodą.

Nora poczuła że jej gardło wypełnia się wodą. Chwyciła się drżącymi dłońmi otoczki beczki. Podcięła piratowi nogi, swoją własną stopą. Spadł na podłogę a dziewczyna chwyciła miotłę, uderzyła pirata nią w głowę. Poczuła odruch wymiotny, widząc krew i parę zębów na ziemi. Przeturlała mężczyznę za burtę, wrzucając go do czeluści oceanu.

Usłyszała krzyki. Zobaczyła dwójkę kobiet z plemienia pędzących w jej stronę. Rozwścieczone używały wszystkich sił aby dogonić dziecko. Nora w mgnieniu oka, poderwała się i nastawiła żagle.

-Dziecko, wracaj tu!- wrzeszczała jedna z nich. Były nie daleko, a żaglówka ani rusz. Nora odwiązała statek od portu. Pociągnęła sznur od największego z żaglu, uciekła najdalej jak pozwalała jej żaglówka i naprężyła linę z całych sił. Statek złapał wiatr. Po chwili odpłynęła tak daleko że kobiety nie mogły jej dorwać. Dziewczyna odetchnęła dopiero gdy chwyciła za ster.

Jest wolna! Przynajmniej od Afryki. Poczuła gulę w gardle na widok ciemnych chmur. Miała nadzieję że nie zwiastuje to sztormu, tym bardziej, że o żaglówkach nie ma pojęcia. Nakierowała ster na północny- zachód. Ma w planach dotarcie do Europy.

Daughter of AfricaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz