Norę obudził strumień wody na twarzy. Z przebitek położenia słońca wynikałoby że spała prawie 3 godziny. Jej żaglówka wpłynęła na urwisty teren Morza Alkorańskiego. Wiatr niemal zwinął ją z podłoża a intensywny deszcz na pewno ją przeziębi. Dziewczyna czym prędzej zwinęła dwa żagle. Zmieniła kierunek steru i usiłowała wypłynąć ze sztormu.
Nawałnica była tak intensywna że dziewczynka musiała schować się pod starym żaglem maszyny. Jeszcze kilka dni i wypłynie dalej.
***
Po niemal dwu tygodniach dziewczyna zacumowała do portu. Nie wiedziała jeszcze w jakim była kraju, ale było tu o wiele więcej statków niż w Algierii.
Wyskoczyła z statku i liną związała żaglówkę o gruby pień. Upewniła się że maszyna nie odpłynie i ruszyła w stronę portu. Dziewczyna kojarzyła infrastrukturę miejsca.
W mieście powitały ją wysokie bloki. Na jednym z banerze rozpoznała język portugalski, zaśmiała się cicho. Weszła do małego sklepu z sztuką porcelany. Stanęła przed małą kolorową rzeźbą. Odwróciła dzbanek, "Kenia" głosił napis na tyle. Dziewczynka spojrzała na sprzedawczyni. Młoda kobieta po drugiej stornie sklepu, tłumaczyła wystrojonym ludziom zalety porcelany. Nora skrzywiła się na turystów. Wsunęła figurę do torby i wymknęła się ze sklepu. Wpełza do bocznej uliczki, spojrzała na łup i pisnęła zaskoczona. Artefakt z muzeum, mówiła plakietka przypisana na boku dzbanka. Niechciała okradać wiedzy. Zawahała się przed drzwiami sklepu, podniosła wzrok. Skrzyżowała spojrzenia z przerażoną ekspedientką. Kobieta wcisnęła guzik pod blatem wzywając policję, a sama ruszyła za brunetką. Dziewczyna w mgnieniu oka rzuciła się w pole ucieczki. Słyszała krzyki studentki, a zaraz za nią syreny policji.
Skręciła w prawo, pudło, ślepa uliczka. Odwróciła się, widziała czerwono-niebieskie paski. Chwyciła się ściany oba rękami, wyważając jej ciało. Z całej siły podniosła się na nich i dołożyła nogi. Pełza w górę. Nagle usłyszała trzask drzwi samochodu, noga jej się sunęła. Jedną ręką podtrzymała się muru. Stukot butów wypełnił uliczkę.
Nora z całej siły podniosła się w górę. Policjanci byli tuż obok a ona próbowała utrzymać się na murze. W jej stronę odpalono latarkę. Dwójka policjantów w ciężkich strojach, Starszy z nich powiadomił resztę na radiu o znalezieniu zguby, podeszli ostrożnie w jej stronę.
-Starszy Sierżant, Francisco Costa. Proszę o zejście na dół, inaczej będę zmuszony zrobić to siłą.- zagroził potężny głos a niemal jedenastolatce oczy zapełniły się łzami. Pokręciła głową i zarzuciła długie, poniszczone do tyłu. Zachwiała się, chwyciła się rynny.
-Starszy Posterunkowy, Miugel Fernandes.- Powiedział młodszy, użył angielskiego.- Prosimy cię o zejście na dół, młoda damo.- oznajmił stanowczo. Spanikowana dziewczyna wdrapała się na betonowy dach. Usłyszała głośne przeklęcia mężczyzn i warkot auta. Biegła po dachach raniąc stopy. Ruszyła na wschód, oddalając się od syren i gwaru miasta. Ukryła się za wysokim murem obserwując wymijające ją trzy radiowozy. Odetchnęła głęboko.
Tamtą noc spędziła pod gołym niebem, zbyt przestraszona aby zejść na ulicę. Wraz ze wschodem słońca zjechała po starej rynnie, niezdarnie lądując na ulicy. Otrzepała stare ubrania i poprawiła torbę. Wcześniej upewniła się że stan artefaktu jest nie naruszony.
Udała się na rynek, nie było tam za wiele ludzi, raczej sami lokalni. Po nocy spędzonej bez żadnego okrycia miała katar i gorączkę. Wlokła się przy sklepach. Zwracała na siebie uwagę chociaż nie chciała.
Wróciła do żaglówki, schowała dzbanek pod ciężką plandeką. Zmartwiona usiadła na drewnianym mostku, mocząc nogi. Zniesmaczyła się, czuła odór z jej ubrań. Potarła suchą dłonią zniszczone włosy. Po tylu miesiącach spędzonych w dziczy zamieniły się w jeden wielki kołtun, połowa z nich się wykruszyła. Wodziła wzrokiem po łodziach, zacumowanych zaraz obok niej.
CZYTASZ
Daughter of Africa
FanficNora Davis to zaginiony odłamek układanki rodu Anderson. Dziewczyna która przeżyła wstrzymujące oddech historie, wyrusza odnaleźć bliskiego znajomego zmarłych rodziców,Ethana Andersona. Czy uda się jej wykonać ten cel?