Rozdział 5

165 9 1
                                    

Odkąd tylko pamiętam, matka wmawiała mi, że pokazywanie swoich słabości jest bardzo złe i nieodpowiedzialne. Mówiła tak, bo sądziła, że każdy człowiek jest taki sam. Że każdy człowiek, kiedy dowie się o naszych słabościach, wykorzysta to przeciwko nam. Ale to nie prawda.

Każdy człowiek jest inny. I właśnie to nas kształtuje.

Wyjątkowość.

Na świecie są różni ludzie. Jedni są dobrzy, a jedni źli. Niektórzy są ciemniej karnacji, a niektórzy jasnej. Ktoś może mieć blond włosy, a ktoś brązowe, a jeszcze inni mogą mieć rude czy tęczowe.

Wiele osób zwraca uwagę na to, co widać na zewnątrz. Ale powinno się zwracać uwagę na to, co kryje się wewnątrz nas.

Widok, który widzimy z zewnątrz, może nie być w ani jednym procencie, równy temu, co kryjemy w środku.

,,Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.”¹

I właśnie tak jest w przypadku tego niebieskookiego szatyna. Z pozoru wygląda jak groźny, napakowany mafiosa. Bez jakichkolwiek emocji. Cały czas z pokerową miną. Ale ja w głębi serca wiem, że ten chłopak jest wyjątkowy.

Nawet jeśli na co dzień nie pokazuje tego, to wiem, że jest dobry. Może w jego przeszłości, życie pogubiło go po drodze? Może czeka aż pozna tą właściwą osobę, która pomoże mu się odnaleźć w tym życiu.

Może po prostu wcale taki nie jest i tylko stwarza takie pozory. Może jednak się mylę i wcale nie jest taki dobry.

Ale to tylko może...

Dlatego poznam go za wszelką cenę. Poznam, co skrywa pod maską obojętności. Co skrywa wewnątrz siebie.

Jadąc z nim motocyklem, czułam adrenalinę. Adrenalinę, ale w tym dobrym znaczeniu. Kiedy wiatr mierzwił moje włosy w każdą stronę, ja uśmiechałam się jak głupi do sera.

Pierwszy raz poczułam, że żyję.

Obejmowanie Nicholasa w pasie było dość krępujące. Czułam jak pod moim dotykiem jego mięśnie się spinają. Pewnie dla niego to też jest nie komfortowe. Pogoda dzisiaj była zaskakująca, bo świeciło słońce i było dosyć gorąco. Nie lubię takich temperatur. W momencie, gdy jest moment na ściągnięcie bluzy albo przebrania się w spodenki, czuje się nieswojo.  Myśl, że inni mogą zobaczyć moje blizny mnie przeraża.

Ale czy to źle, że inni to zobaczą? Przecież to właśnie my piszemy swoją historię. Blizny nie są oznaką słabości. Są oznaką wytrwałości. Pokazują jak wiele przeszliśmy, ale dalej piszemy swoją historię.

Zatrzymaliśmy się nad klifem. Wysokim klifem. Chłopak ściągnął kask i zszedł z motoru. W momencie, gdy chciałam zrobić to samo, Nicholas podszedł do mnie i pomógł mi ściągnąć kask oraz zejść z motoru.  Nie odezwał się jeszcze słowem. Ja też nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Nawet nie wiem, dlaczego go tutaj zabrałam.

—  Dziękuję.  — podziękowałam mu za pomoc.  Nicholas jedynie posłał mi uśmiech. Uroczy uśmiech. Podszedł do końca klifu, a widok jaki tam zobaczył, sprawił, że nie widział, co powiedzieć.

— Jak znalazłaś to miejsce? — spytał — Jest kilka kilometrów od miasta.

—  Kiedyś, gdy miałam zaledwie szesnaście lat... — przerwałam na chwilę, wracając myślami do dnia, w którym po raz pierwszy znalazłam się w tym miejscu. —  ... pokłóciłam się z matką. Kolejna kłótnia, w której powiedziała mi jak bardzo mnie nienawidzi. Jakby tego było mało dodała, że najlepiej jakbym w ogóle nie pojawiła się na tym świecie. I szczerze mówiąc, naprawdę wolałabym się nie pojawić. Trafiłam tu przypadkiem, gdy chciałam wtedy być jak najdalej od niej.

Lost soul on fire [ ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz